rek
rek
6 Komentarze

XCOM: Enemy Within – wrażenia z pokazu

XCOM: Enemy Within – wrażenia z pokazu
Po opuszczeniu gamescomowego boksu 2K nie kryłem rozczarowania Enemy Within. Ale wiecie co? Kiedyś nosem mi wyjdzie ten mój defetyzm.

W Kolonii skupiono się (nazbyt pobieżnie, ale to inna sprawa) na tych aspektach rozgrywki, które rzeczywiście przemawiają do wyobraźni – swoje pięć minut zaliczyli zatem MEC trooperzy, zmechanizowane jednostki mogące z łatwością spuścić wciry mutonom oraz genetycznie modyfikowani żołnierze, zdolni bez wysiłku (i drabiny) dostać się na położone wyżej kondygnacje. Podczas pokazu w Londynie te elementy zabawy pozostawiono na uboczu. Szalone? Jestem zdania, że była to decyzja głęboko przemyślana. Dała bowiem sposobność do pokazania czym dodatek do XCOM-a ma się NAPRAWDĘ wyróżniać na tle podstawki.

Człowiek człowiekowi obcym
Sektoidy nie znikną z agendy, ale tym razem podzielą się zainteresowaniem z paramilitarną organizacją Exact, zrzeszającą tych ludzi, którzy widzą w inwazji szansę na wzmocnienie ludzkiej rasy. Kolaboranci wymuszą na graczu postawę zdecydowanie bardziej agresywną. Przez półtorej godziny mieliśmy okazję sprawdzić dwa nowe typy misji – w covert extraction nasz słabo uzbrojony technik rozpocznie po jednej stronie mapy, po drugiej zamelduje się z kolei oddział. Gdzieś pomiędzy nimi znajdą się zarówno nadajniki, które ten pierwszy ma za zadanie zhakować, jak i jednostki renegatów. Sytuacja odwróci się o 180 stopni przy okazji covert operation – naszym celem staje się obrona dwóch obiektów, które przeciwnik chce przejąć umieszczając w ich polu swoje jednostki.

xcom-enemy-within-screen-01_175bp.jpg
XCOM: Enemy Within

Nowe misje są emocjonujące, bo też każą przyzwyczajonym do kitrania się po kątach agentom rozruszać cztery litery i działać mniej defensywnie. „Stare” sposoby niekoniecznie zdają egzamin, co udowodniło kilka pierwszych gier, z jakimi niemal żaden z zaproszonych dziennikarzy nie mógł sobie poradzić (nie wspominając o wyżej podpisanym, który nagminnie niszczył własne przekaźniki). Wrogowie są uzbrojeni po zęby, dysponują absurdalną przewagą liczebną i niezgorszym AI – osłabieni wycofują się by skorzystać z apteczek, ochoczo rozbijają nasze zasadzki za pomocą wyrzutni rakiet i robią użytek z nowych typów granatów. Nawet, jeśli na pole walki nie wkroczyli debiutujący Seeker (latająca jednostka robiąca użytek z kamuflażu) i Mechtoid (alternatywa dla ludzkiego MEC troopera) momentami robiło się naprawdę gorąco.

Obcy obcym obcy
Grywalna wersja pozwoliła sprawdzić taktyki, ale nie strategie (kącik politologiczny – te pierwsze dotyczą działań doraźnych, te drugie – długoterminowych), na szczęście developerzy okazali się całkiem gadatliwi. Każda z udanych misji przeciw siłom Exact dostarczy nam wskazówkę co do generowanego w losowym miejscu matecznika organizacji. Już trzy takie tropy pozwolą oskarżyć państwo o współpracę z kolaborantami, rzecz w tym, że dowódca – podobnie jak saper – myli się tylko raz. Jeżeli błędnie wskażemy lokalizację siedziby bojówek kraj zwyczajnie wystąpi z Rady, stąd nie warto będzie rzucać słów na wiatr.

xcom-enemy-within-screen-02_175bp.jpg
XCOM: Enemy Within

Niemniej ważny ma być rozwój infrastruktury. Aby skonstruować mechy trzeba pierwej postawić stosowne laboratorium. Warto też wziąć pod uwagę, że zaprzyjaźniając się z egzoszkieletem żołnierz straci swoje dotychczasowe umiejętności (choć poziom się ostanie), jednocześnie otwierając zupełnie nową ścieżka kariery i pozyskując dodatkowe uzbrojenie (od miotacza ognia, przez wyrzutnię granatów, po generator impulsów elektrycznych). A gdy już znudzi się nam krzesanie iskier i gięcie blachy wzniesiemy budynek pozwalający na modyfikacje genetyczne, choć w tym wypadku rozbudowę trzeba będzie połączyć z pozyskiwaniem do autopsji ciał obcych. Każdy ze zmodyfikowanych żołnierzy ma pięć slotów na ulepszenia (mózg, skóra, korpus, nogi i oczy). Odpowiedni rozwój pozwoli na takie perwersje jak możliwość oparcia się kontroli umysłu, czy zagwarantuje niewidzialność.

Człowiek obcemu obcy
Ciekawie zapowiadają się też wyprawy po nowy surowiec (meld), bo też pojemniki z nim mają być łatwo widoczne, ale i nielicho chronione. Do szybkiego myślenia ma motywować wbudowany w nie mechanizm autodestrukcji. Dodajmy do tego 47 nowych map, poprawiony balans i sporo szlifów niewidocznych na pierwszy rzut oka, a stanie się jasne, że w EW jest potencjał i to niemały. Ba, być może gra przymknie usta marudom pokroju gema (czyli tym pamiętającym jeszcze czasy, gdy w nazwie XCOM figurowała pauza). Nie ukrywam, że bez targowej napinki gra wiele w moich oczach zyskała i z wypatruję jej z niecierpliwością. 

rek

6 odpowiedzi do “XCOM: Enemy Within – wrażenia z pokazu”

  1. Po opuszczeniu gamescomowego boksu 2K nie kryłem rozczarowania Enemy Within. Ale wiecie co? Kiedyś nosem mi wyjdzie ten mój defetyzm.

  2. Świetnie! Podstawka daje mi dużo frajdy, DLC kupię na pewno. Teraz tylko czekać na narzędzia modderskie, które miały się pojawić.

  3. Ja mam nadzieję, że do dodatku będę miał dostęp z rozpoczętej już zabawy. Szkoda by mi było porzucać tak starannie rozwijaną grupę.

  4. Wygląda na to, że ten DLC to po prostu must have dla każdego fana XCOM… Zobaczymy, zobaczymy;)a

  5. Dzisiaj złożyłem preorder… Pozostaje czekać

  6. To nie jest DLC, tylko rozszerzenie…

Dodaj komentarz