rek
rek

Gwint: Nilfgaard wchodzi do gry! [zapowiedź cdaction.pl]

Gwint: Nilfgaard wchodzi do gry! [zapowiedź cdaction.pl]
Cicho, cicho dzieci. To nie demony, nie diabły... Gorzej. To ludzie.

Nim pomówimy o tym, jaki wkład do rozgrywki wnosi Emhyr var Emreis, Biały Płomień Tańczący na Kurhanach Wrogów, cofnijmy się o kilka kroków i wyjaśnijmy wszystkim, którzy jeszcze do stołu nie zasiedli, o co właściwie się z tym całym Gwintem rozchodzi.

Część I, dla laików

Gwint (lub, jak kto woli, a Anglosasi wolą, Gwent) miał swój początek jako minigra w Dzikim Gonie. Rzecz spodobała się na tyle, że jakiś czas po premierze wystartowała amatorska wersja przeglądarkowa (której to jednak CD Projekt Red dość szybko i skutecznie ukręcił łeb), a fani aktywnie domagali się stworzenia samodzielnej wersji. Warszawiacy nie pozostali na ich prośby głusi.

Na tle Hearthstone’a i dziesiątek jego koreańskich klonów Gwint się wyróżnia. Nie tylko oczywistymi chorobami wieku dziecięcego (matchmakingiem, któremu zdarza się zestawiać Dawidów z Goliatami, czy niejasnymi niekiedy opisami kart). Przede wszystkim brakiem many oraz faktem, że stół podzielono na trzy rzędy (walkę w zwarciu, walkę dystansową i oblężenie), gdzie rozstawiamy karty jednostek, które opisuje li tylko jeden współczynnik (określający zarówno wartość ataku, jak i liczbę hapeków). Nie trzeba robić doktoratu z teorii gier, by załapać podstawy. Różnorodność kartoników sprawia jednak, że zarejestrowawszy się do bety (co wciąż można zrobić pod tym adresem), wielokrotnie będziecie się dziwować fantazyjnym taktykom oponentów. I własnej niekompetencji, bo też gra nie wybacza i potrafi dotkliwie wychędożyć nieuważnego hazardzistę.

Gwint ma w rękawie mocnego (nomen omen) asa. Każda z czterech dotychczasowych talii dysponuje własną silną tożsamością. Gra Potworami opiera się w dużej mierze na zasypywaniu planszy jednostkami i mądrym korzystaniu z obniżających statystyki efektów pogodowych (na które część potworzych oddziałów jest odporna). Scoia’tael robią użytek z medyków i pułapek, a ich podkomendni punktują mobilnością (niekiedy można ich ustawić na każdym rzędzie stołu). Królestwa Północy i Skellige konsekwentnie budują swą siłę przez całą rozgrywkę, podnosząc statystyki kart już wyłożonych i obniżając współczynnik siły u przeciwnika.

Ośmielę się jednak zauważyć, że Nilfgaard, który dołączy do bety już 6 lutego, jest talią najciekawszą.

Część II, dla weteranów

Tłumacząc zawiłości nowej frakcji, Benjamin Lee, reżyser Gwinta, rozpoczął od przepięknego:

Nilfgaard zaoferuje eleganckie podejście do prowadzenia wojny.

Nie były to słowa rzucone na wiatr. Stronnictwo, któremu przewodzi sam Biały Płomień Tańczący na Kurhanach Wrogów, opiera się na trzech filarach. Rekonesans to zupełnie nowa mechanika, która pozwala nam… podejrzeć karty wroga. Taką zdolność posiadł zarówno sam Emhyr (karta dowódcy), jak i Alchemik (odkrywa jeden kartonik) czy wicehrabia Vattier de Rideaux (dwa. Haczyk polega na tym, że taką samą liczbę trzeba pokazać konkurentowi). Równie ważna jest kontrola zasobów, czyli manipulacja deckiem (swoim lub przeciwnika). Gracze Imperium mogą wejrzeć w kupkę nieużywanych kart, zobaczyć, co też wyciągną w kolejnym rozdaniu i ewentualnie nieco w rzeczonej kupce zamieszać. Infiltracja polega natomiast na rozmieszczaniu po stronie wroga agentów. Ci niby będą walczyć ramię w ramię z jednostkami oponenta, ale taka Fałszywa Ciri zmieni barwy klubowe, jeśli przeciwnik spasuje, a Letho usunie wszystkie niezłote karty z rzędu i doda ich siłę do swojej.  

Nilggaard ma narzędzia, by prowokować do zagrania konkretnej karty. Potrafi też wyprowadzić uderzenie wyprzedzające lub mądrze powściągnąć własne potencjalnie ryzykowne ruchy. Jeżeli widzimy, że przeciwnik trzyma w zanadrzu kartę mgły (która obniża statystyki łuczników), być może dobrze byłoby zachować jednostki strzelające na kolejną rundę? Jeżeli chomikuje epidemię (jaka usuwa ze stołu najsłabszych wojaków) – sensownie byłoby zaczekać z rozstawianiem lichych jednostek. Wisieńkami na torcie są możliwość blokowania specjalnych zdolności wroga czy Zdrada, jaka przenosi kartę przeciwnika na twoją stronę stołu (i dodaje jej 4 punkty do siły!).

Jako się rzekło, Nilfgaard  przetestujemy w akcji już 6 lutego. Nieco wcześniej twórcy zainicjują stream, na którym opowiedzą o nowej frakcji i podpowiedzą, jak grać, żeby wygrać.

Swoją drogą – jeśli wierzyć rozmowom z odpowiedzialnymi za Gwinta krupierami, to wcale nieostatnie stronnictwo, jakie dołączy do wczesnej wersji karcianki (czyżbyśmy mieli ponownie wyprawić się do Toussaint?).

rek

11 odpowiedzi do “Gwint: Nilfgaard wchodzi do gry! [zapowiedź cdaction.pl]”

  1. saddsadasds

  2. kurde zagrałbym

  3. to graj, klucz 2 zł kosztuje

  4. Mam dostęp do bety i nie korzystam. W porównaniu z wiedźminskim gwintem, wydawało mi się to strasznie słabe. Ogromna losowość, przesadzona ilość umiejętności kart, losowość, brzydota (choć to mało ważne w karciankach, ale interfejs i obrazki jakieś ładniejsze były w wersji wiedźmińskiej) no i jeszcze ogromna losowość. I żeby nie było, że narzekam tak na tą losowość- nie odstałem przez nią po tyłku, wręcz przeciwnie. Wygrywałem gry, których normalnie bym nie miał szans wygrać.

  5. Meh, chciałem zrobić sobie jeszcze kilka nowych decków z potworami, ale chyba zaczekam sobie i zobaczę co tam Redzi wymyślili ;P

  6. NOSZ KWA A mi gwint crashuje ;-; i nikt nie umie mi pomóc

  7. jak już kiedyś pisałem: w grze brak sensownych opisów kart podczas samej walki, sam sens gry dla mnie nie jasny. Próbowałem pzrekonac się do tego czegoś po gameplayach – dalej na próżno i bez sensu jest ta gra totalnie jak dla mnie. Hearthstone może jest też taki se i dominuje w nim losowość oraz szczęście, ale jest 100x bardziej czytelny.

  8. Aldon widać, że krotko pograłeś bo akurat to chyba najmniej losowa karcianka w jaką gralem i wcale jej to jakoś mocno na plus nie wychodzi. Gwint w W3 w porównaniu do „stand alone” jest dużo prostszy ale osobiście nie uważam to za minus ponieważ był easy to learn and hard to master (grałem ze znajomymi kartami które były w dodatku).

  9. A gra dalej nie przyznaje expa za przegrane partie, przez co tkwi się bez końca w bagnie bez wyjścia?

  10. Abyss zmienili to i owo. Exp liczony jest osobno, za rundy dostaje się korony 2 wygrane rundy – 2 korony. Można też przegrać i wyciągnać jedną koronę 6 koron – 100 golda (czyli po staremu 3 wygrane – 100 golda… z tym ze można miec 6 gier w których chociaż tą jedną koronę ugrasz i tez dobijesz do nagrody).

  11. @Aldon|Losowość? Gwint to chyba jedna z najmniej losowych karcianek w tym momencie. Chociaż akurat obecnie meta jest dość sztywna i wszyscy grają praktycznie to samo, co imho akurat takie dobre nie jest. Ale nie zmienia to faktu że dużo więcej w gwincie strategi, niż losowości. |Co jest niby takie losowe w gwincie?

Dodaj komentarz