
[Kilkadziesiąt godzin z…] Destiny
![[Kilkadziesiąt godzin z…] Destiny](https://staging.cdaction.pl/wp-content/uploads/2025/03/02b72a37-3ce1-4ee8-a92c-55f1809c9735.jpeg)
Na oko, w teorii, Destiny to gra stworzona dla mnie. Od lat – a dokładniej od pewnego kosmicznego Sylwestra, ale to zupełnie inna historia… – uważam serię Halo za czołowe osiągnięcie w gatunku FPS-ów, więc nowego shootera studia Bungie powinienem łyknąć bez mrugnięcia okiem. Od dawna szukam MMO, które nie polegałoby wyłącznie na nieco bezmyślnym klikaniu przeciwnika (czy ikonki) w oczekiwaniu, aż padnie – więc sieciówka ubrana w szaty strzelanki powinna być się spełnieniem moich marzeń. Kiedy widzę, jak na ekranie wypełniają się paski; nieważne, czy długie czy grube, byleby jakieś punkciki w nie wpadały i tym samym zbliżały do kolejnego levelu – jestem w siódmym niebie. Uwielbiam klimaty sci-fi, więc krajobrazy Ziemi, Księżyca, Marsa i Wenus powinny wywołać we mnie dreszcze w okolicach miejsc intymnych. A otwarte światy? Bungie zdawało się je obiecywać, prawda? No więc zaliczyłem je wszystkie od czasu premiery GTA3. Sami widzicie – Destiny to gra wymyślona dla mnie. I chyba dlatego tak bardzo mnie zawiodła.
Pierwsza fałszywa nuta rozbrzmiewa chwilę po uruchomieniu gry. Genialny edytor postaci pozwala stworzyć własnego Strażnika (obrońcę galaktyki, a przede wszystkim Ziemi), potem czas na krótki loading i wpadamy prosto w cutscenę, w której Ghost, lewitujący w powietrzu robocik „ugłośniony” przez Petera Dinklage’a, znajduje nas gdzieś na stepie Nowej Rosji, jednej z miejscówek, w których toczy się akcja gry. Ta sama cutscena pokazuje zbliżających się „złych kosmitów”, więc kiedy Pete odlatuje w kierunku stojącego nieopodal industrialnego kompleksu, nalegając, byśmy tam właśnie się schronili, właściwie nie ma powodu, by go nie posłuchać. Tyle tylko, że to Destiny. Gra, która ma wreszcie pokazać, na co stać next-geny. Wyczekiwana, dająca swobodę, ta jedyna. Postanowiłem więc poczekać, aż patrol tych złych po mnie przyjdzie. Czekałem, Pete ekscytował się coraz bardziej, ale po jakimś czasie umilkł zupełnie. Ja zaś czekałem dalej, ale kosmici nie przyszli. A kiedy postanowiłem wyjść im na spotkanie, po kilku krokach okazało się, że stałem na klifie, z którego rozciągał się widok na cała okolicę. I oczywiście żadnych kosmitów nie było. Nie, nie mam pretensji o to, że Destiny to po prostu gra i tak mną próbuje reżyserować. Mam żal o to, że Bungie nie zadało sobie trudu, by tę wirtualność zamaskować. Wystarczyło wyspawnować tych cholernych kosmitów, którzy roznieśliby mnie w pył, bo nawet nie miałem broni. A przynajmniej ustawić na widoku jakieś krzaki, drzewa, czy inne zasłaniajki, które nie odkryłyby w całej okazałości słabości otwierającego grę skryptu. W tym właśnie leży słabość Destiny – to produkcja, która w teorii, w skryptach, w Excelu zgadza się zapewne znakomicie, ale nie oferuje nic ponad to; nie tworzy „przeżycia” czy „doświadczenia”, w zamian dając jedynie ścieżki do podążania, paski do wypełnienia, levele do zdobycia.
Lista tego, co dobre, nie jest niestety przesadnie długa. Na pewno umieścić trzeba na niej „widoczki” – Destiny to gra momentami porywająca wyglądem, krajobrazy czterech obiektów naszego układu planetarnego, które stały się tłem dla kampanii: Ziemi, Księżyca, Marsa i Wenus. Nawet jeśli pokryte są wyłącznie kosmicznym pyłem i kamieniami, jest w tych obrazkach coś takiego, co chwyci fanów sci-fi za serce. Całe tzw. „production values” stoją zresztą na najwyższym poziomie – menusy mają elegancki design, muzyka przygrywająca w tle mogłaby z powodzeniem trafić do wysokobudżetowego amerykańskiego filmu, wygląd postaci, modeli 3D zasługuje na piątkę zarówno pod względem technicznym (rozdzielczość tekstur, złożoność modeli), jak i estetycznym. Udała się także dynamika walki, płynność przemieszczania się po mapach, „czucie” strzelania – ale tylko z podstawowych broni, takich jak pistolet, strzelba czy karabin maszynowy. Pozostałe, bardziej wymyślne pukawki nie zachowują się już tak fajnie – dużo jest karabinów nieautomatycznych, przy których każdy strzał wymaga wciśnięcia spustu, parę broni „dzwinych”, np. energetyczne shotguny, które się ładuje, a potem biega z „naciągniętymi”, żeby wysłać serię w przeciwnika. Do każdej broni można się przyzwyczaić, ale to zawsze jest właśnie to – zawsze „przyzwyczajenie”, nigdy „radocha” z korzystania z jakiejś kosmicznej pukawki. Bo twórcach Halo i takich „ikonicznych” broni jak choćby Needler miałem prawo spodziewać się więcej.
To zresztą boli mnie najbardziej – to, że Destiny jest przeciętnym shooterem. Grupki przeciwników występują zawsze w konfiguracjach sporo małych cieniasów i jeden duży mini-boss, zawsze też zachowują się oni tak samo, identycznie wyglądają więc kolejne starcia z nimi. Wrogowie bardzo sporadycznie korzystają z nierówności terenu, chowają się za osłonami po to, by się schować, nie po to, by pod osłoną zająć lepszą pozycję, najgorsze zaś jest to, że w byle leszcza wpakować pół magazynka, zaś każdy większy przeciwnik pada dopiero po kilkukrotnym (!!!) przeładowaniu broni. Zamiast taktyki mamy więc proste „wciśnij spust i trzymaj wroga pod celownikiem przez 30 sekund, minutę, 5 minut”. To nie jest fajne. Ciekawiej robi się dopiero w multi, ale mapy, z odnogami, które prowadzą donikąd, albo z wąziutkimi platformami, z których można spaść w przepaść, tworzono chyba nie do końca zachowując wszystkie reguły sztuki.
Niezbyt widać również kolejny element, na który bardzo liczyłem – stworzenie emergentnego gameplayu poprzez usieciowienie rozgrywki. Obiecywano nam takie scenariusze: oto biegnę sobie, wykonując swoje zadania; nagle w jakiejś dolince natrafiam na grupkę innych graczy borykających się z jakimś „swoim” przeciwnikiem; postanawiam im pomóc, dołączam się do walki; potem przybijamy piątki, wykrzykujemy „Yay!” i każdy idzie w swoją stronę. Takie sytuacje są tutaj niezmiernie rzadkie (co ciekawe, częstsze na X360 niż PS4, czuć tu różnicę w liczbie posiadaczy konsol) i nie zawsze tak przyjazne, jak opisałem to powyżej. Inni gracze spawnują bowiem wokół siebie przeciwników na poziomie zbliżonym do swojego, kiedy więc trafi się na kogoś z levelem np. o 5 oczek wyższym, pomagając mu prosimy się o śmierć. Co więcej spotkania z innymi ludźmi występują wyłącznie w jednym z trybów gry – Patrolu – który na otwartej (ale wcale nie tak dużej) mapie pozwala rozgrywać proste misje typu „zabij X przeciwników” albo „oczyść obszar Y”. Ich Excellowy charakter sprawia, że nie ma sposobu by jakkolwiek się w nie wczuć – więc i spotkanie z innymi ludźmi nie buduje historii, a jedynie wywołuje refleksję typu „o, kolejny nieszczęśnik, taki jak ja, który wpadł w pętlę grindu”.
Koniec końców bowiem to wszystko, co Destiny oferuje – czysty, matematyczny grind; wypełnianie pasków, które otwierają kolejny pasek do wypełnienia. I proszę mi nie mówić, że o to przecież chodzi w grach MMO, bo nawet jeśli tak jest, to oferują one dużo większe możliwości interakcji z innymi graczami (tu można jedynie ukłonić się, wskazać im coś paluchem lub przed nimi zatańczyć), setki lootu (nawet jeśli matematycznie wyliczonego – tu jest go mało i jest niezbyt atrakcyjny, bo ogląda się go głównie w postaci ikonek), a także światy bardziej wysycone fabularnymi bibelotami. Grind w Destiny to grind księgowego, siedzącego samotnie nad kajetem w jakimś małym pokoiku na podaszu, nie grind wysokopoziomowego wojownika, torującego sobie drogę przez zastępy mobków z toporem.
Nie da się jednak ukryć, że Destiny ma coś – zapewne tę psychologicznie dobrze zresearchowaną matematykę w tle – co ciągnie do tego, by trochę tych pasków ponabijać. Trzeba też przyznać, że im dalej w las, tym gra staje się ciekawsza; pojawiają się fajniejsze bronie; bogatszy loot; mniej sztampowi przeciwnicy. „Kilka godzin z…” to jednak za mało, by do tej nieco fajniejszej gry dotrzeć – a to w dzisiejszych czasach, w których każda minuta jest cenna, zbrodnia niewybaczalna. Czy tylko dla mnie – przekonacie się już w najbliższy wtorek w nowym numerze CD-Action, gdzie pełną recenzję przygotował enki.

Czytaj dalej
54 odpowiedzi do “[Kilkadziesiąt godzin z…] Destiny”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jeżeli potrzeba kilkadziesiąt godzin by gra z przeciętniaka zaczęła się rozwijać, to mnie ciekawi ile Enki nad nią przesiedział by napisać recenzje do gazety 😀 :D. Swoja drogą, jeżeli gra staje się dopiero po jakimś czasie interesująca to zasługuje na zakup w promocjach a nie w premierę.
Ta gra to niestety wydmuszka, gra się całkiem sympatycznie i owszem, ale nie jest warta tych ok. 200zł.
Czytając wstęp mam wrażenie, że większość redakcji wciąż kompletnie ignoruje fakt istnienia PlanetSide 2 🙂
Hehe, czyli miałem rację że będzie overhyped i wyjdzie z tego średniak. Oprócz tego – w końcu znalazłem odpowiedź na swoje pytanie. MMOFPS bez otwartego świata lub z pół-otwartym ? Samobójstwo 🙂
Hype na tą grę był ogromny. Tak ogromny że prawie dałem się przekonać do zakupu na premier czego nie robię zbyt często ( w tym roku tylko Dark Souls II). Cieszę się że jednak poczekałem. Grę kupię choćby z sympatii dla Bungie (jestem fanem Halo), ale dopiero jak solidnie stanieje. 2014 miał być wspaniałym rokiem dla gier ale jak narazie rozczarowanie za rozczarowaniem…
@kapsel1997 – była recka w numerze więc raczej nie ignorują. Z drugiej strony to w sumie jest czysty MMOFPS, oprócz strzelania do wrogiej frakcji to nie ma tam nic 🙂 . Ale nie zmienia to faktu że się przyjemnie trzepie NC i VS po mordkach…szczególnie na dystansie 300-400 metrów 🙂
Jest Planetside 2 z prawdziwie otwartym światem, poza tym gameplay destiny wygląda okropnie sztywno, bardzo podobny do Borderlands 1.
Generalnie najlepsza gra w którą grałem od skończenia GTAV. Gram od dnia premiery cały czas. Rewelacyjny klimat, super design przeciwników, dobra kustomizacja i skille, ogromny świat + kozacka grafa i MUUUUUUUUUUZA… jak jesteście PC-ignoranatami to chociaż ścieżkę obczajcie. Chyba w żadnej grze muza tak się nie zmienia w trakcie context sensitive i tak wpływa na grę… To jest rewolucja (cały czas piszę o muzyce). No gra cukierek. |Tylko zobaczymy jak to rozwiną.
@zielony666|Marna ta twoja zachęta do gry. Nie wynika z niej, że przyjemnie się w Destiny gra.
Zapewne mnie zhejtujecie ale W grę solo ta gra jest przynajmniej dla mnie nudna. W kółko biegamy strzelamy do przeciwników Tyrion Lanister w postaci futurystycznego pokebola coś tam do nas gada tylko nie wiadomo co bo gra nawet nie jest spolszczona. Mogli chodziarz napisy przetłumaczyć ale nie. Tak wiem że jest to mmo rpg i właśnie za grami tego typu nie przepadam. Gra jest fajna do grania ze znajomymi. Przy niej można sobie fajnie ze znajomymi pogadać i się pobawić ale też prędzej czy później się znudzi
AA i żeby nie było że nie grałem a się wypowiadam. Pograłem z 6 godzin w betę i mi się znudziła po prostu. AA jeszcze taka drobna uwaga co do intra. Akcja z Intra ponoć toczy się w 28 wieku a ci astronauci na przyszłościowych nie wyglądają a w dodatku jeden z nich dzierży w ręku M4:) Trochę nie zbyt futurystyczna broń:)
Gdyby tylko Bungie dodali local co-op(split skreen), od razu bym kupił.
@ fanboyfpsow osądzasz grę po becie? Serio?
igov a czemu nie? W pełnej wer jest to samo jeśli chodzi o rozgrywkę tylko że jest dłuższa.
W tej grze nie ma aż tak dużo różnic między betą a finalną wer jak w przypadku np Bf 4
mi się ta gra nie podoba odnoszę wrażenie ze wtopiłem 200zł, duże chmury, a mały deszcz 🙁
@ ralf84ck |Mogę ci zaproponować wymiane na Killzona albo Metal Gear Ground Zero 😀
@fanboyfpsow futuryzm nie koniecznie ma polegać na czymś takim. Wystarczy klimat sf a inne elementy futuryzmu sa widoczne miedzy innymi w samych bohaterach
@Lordoflight Rozumiem.
To Hut nadal dla was pisuje? Fajnie, mam nadzieję, że to właśnie jemu powierzycie zadanie napisania recenzji Dying Light ;D.
ALE jak na taką odległą przyszłość to mogli by trochę bardziej futurystycznie wyglądać. Chociaż tą broń mogli zmienić na taką choć by którą na początku gry się posługujemy.
I dopiero w 28 wieku stawiamy pierwsze kroki na Marsie? Wtedy to już powinni mieć tam autostradę z Bramkami które powodują korki:)
@fanboyfpsow|Zanim życie człowieka na Ziemi stało się możliwe minęły miliony lat i technologia w tym by za wiele nie pomogła. Prędzej człowiek wyginie niż zamieszka na księżycu.
Następna gra której zaszkodziła kampania reklamowa.
Kumpel 33333 ten 2 wpis to był tak dla żartu:) Ale to m4 mnie trochę rozśmieszyło jak je w intrze zobaczyłem:)
@AaronBlake|Wręcz przeciwnie – Kottickowi kasa się zgadza. 🙂
@kumpel33333|Żebyś się nie zdziwił. Poczytaj o zjawisku znanym jako „osobliwość technologiczna”. Osobiście myślę że duże, coraz mniej uzależnione od ziemii kolonie księżycowe i na Marsie pojawią siè jeszcze w tym wieku.
Nie zgodzę się z autorem recenzji w kilku punktach innych graczy nie spotykamy tylko na patrolu ( choć fakt tam jest to najłatwiejsze) na strikeu ostatnio tez spotkałem grupkę graczy (ps4)/ Po 20 poziomie można podnieść trudność zadań co naprawdę sprawia że ciężko się gra. Kilka razy zdarzyło mi się że wróg mnie oskrzydlił i zaatakował od pleców…
Nie logowałem się od kilku lat – ale nie wytrzymałem.|Hut może graliśmy w inną grę? Grałeś na PS4? |To jest najlepsza gra w jaką grałem od GTA5.|Przez ostatnie kila lat mam czas i siły by pykać parę meczyków CS-a po pracy. Na nic innego mnie już nie starcza. A w Destiny gram od ponad tygodnia. Dzień w dzień. Wczoraj wbiłem 20 level warlockiem(niby levelcap – ale ci co grają wiedzą, że to nie prawda) i nie mam dosyć. A jeszcze 2 klasy przedemną.
Walka od samego początku wymagająca. Przeciwnicy flankują, chowają się by zregenerować tarcze itd.|Bossowie współdziałają ze sobą biorąc graczy w ogień krzyżowy (strike na marsie – Flayersi). Każdy przeciwnik ma słabe punkty – dawno tak mnie nie cieszyły headshoty poza CSem 🙂 Mobilność postaci gracza jest cudowna – można skakać, latać – wykorzystując to zarówno w defensywie jak i atakując. Do tego dochodzą pojazdy, które w wielu miejscach można wykorzystać dosyć nieszablonowo.
Także z tym, że ta gra jest pozbawiona taktyki nie zgadzam się całkowicie – walka podczas strike’ów – musisz odpowiednio wykorzystywać mapę tak by móc w razie czego ratować kolegów z teamu, albo też przetrwać nawałnicę kiedy jesteś ostatnim ocalałym z teamu i czekasz te 30 sekund aż ktoś się zrespawnuje. Reasumując – nie mając czasu na gry Destiny poświęcam każdą wolną chwilę od 09.09.2014.
Dzięki Destiny nie żałuje, że kupiłem PS4 jeszcze w tym roku. Także polecam każdemu by zagrał i wyrobił sam sobie opinie. Aha no i grać oczywiście tylko na next genach a nie jakichś X360, XBO i PS3… 😉
eliasz a xbo nie jest czasem next genem?
Nie 😉
aha spoko:)
No i dzięki… Dzięki za ostrzeżenie, bo już powoli przymierzałem się do zakupu, a tu okazuje się, że zabrali wszystko, co mi się w tym tytule podobało. Overhype masters?
@Eliasz: W takim razie PS4 też nie jest next-genem, koniec kropka.
@Skelldon – fajnie jest jak gościu, który nie ma własnego zdania pisze po rezolutnej wypowiedzi „koniec kropka”. Chyba nie masz za dużego poszanowania wśród kolegów co? Bardzo fajny artykuł: http:destinynews.net/understanding-destiny/
@Eliasz: Nie, nie, nie, to nie tak. Mam własne zdanie, tylko oparłem się o recenzję. Huta. Recenzenta z zawodu. To źle? Tak samo mogę stwierdzić, że Twoja wypowiedź nt. XBO też nie jest Twoim zdaniem, bo Ci ktoś tam powiedział/gdzieś przeczytałeś.
Akurat z tym XBO trolluje – po prostu od zawsze dla mnie PS to konsola a Xbox to ubogi PC (chociaż przy obecnej generacji to się zatarło).|Ale wersja na PS4 po prostu na razie jest lepsza – jest więcej kontentu, trochę lepsza grafika itd.Co do samej gry: poważnie, przeczytaj http:destinynews.net/understanding-destiny/ |Ja lubię CDA i recenzje Huta, ale tutaj wydaje mi się, że to troszkę nie fair zagranie – recenzja enkiego będzie pozytywna a Huta zajawka specjalnie nakręca oczekiwania.
Jak dla mnie spokojnie będzie 9+/10 + znak jakości. I na pewno otrze się o 10/10 – nie wiem jak reszta redakcji oceni.
„9+/10 i znak jakości. Otrze się o 10/10″… Jasne. Żeby za 2-3 lata znów bili się w pierś jak z Monsters, Inc…|Akurat po Hucie nie spodziewałem się tak surowego potraktowania nowej produkcji Bungie, więc tym bardziej to, co on pisze jest dla mnie wiarygodne.
@zielony666 – zabawne, bo akurat tendencja w branży jest taka, żeby gier od grubych ryb specjalnie nie krytykować i jak można przymknąć oko na jakąś wadę to się przymyka, a potem odbija na jakimś tytule ze średniej półki albo niszowym.
Taaa tylko leszcze z polskich portali mogą liczyć na kolę z biedronki:))). Już dawno po premierze, w cywilizowanych krajach dawno grają.
Gra naprawde nie zaskakuje, spodziewałem się czegoś dużo lepszego. I co ja teraz biedny zrobie, kupiłem PS4 i nie mam w co grać, mam nadzieję że reszta tych exów będzie lepszej jakość bo jak narazie to zapowiada się powrót do PC.
@zielony666 – nie chcę Ciebie pozbawiać złudzeń, ale na zachodzie gra też nie zbiera cudownych ocen.
@Eliasz – przeczytałem. Szczerze? Dla mnie ten link to powód, żeby się trzymać od gamesradar z daleka. Jeżeli serwis zaczyna jakąś grę traktować specjalnie (a zakładam, ze z wieloma innymi nie czekali z oceną ponad tydzień) to po prostu oszukuje czytelników. Tak jak gram.pl, który niegdyś wstrzymał recenzję Wiedźmina 2 w oczekiwaniu na pierwszy duży patch. Też było nie fair.
@zielony666|Gdyby piekno grafiki bylo rownoznaczne z jakoscia i grywalnoscia gry, to seria Crysis sprzedawalaby sie lepiej od COD, BF i ARMA razem wzietych, a Minecraft bylby kaszanka, o ktorej malo kto slyszal… Poki co wersja na PS4 doczekala sie 60 branzowych recenzji, z czego wiekszosc recenzentow ocenila ja miedzy 6 a 8 w 10-stopniowej skali. Jak na nowa gre AAA autorstwa Bungie z intensywnym marketingiem i sporym hype to dosc kiepsko…
Zważywszy, że oceniają tę grę po 3 dniach – gdzie nawet grając po 12 godzin dziennie nie jesteś w stanie trafić do endgame’u. |http:www.metacritic.com/game/playstation-4/destiny/critic-reviews|A największe zarzuty to: brak innowacyjności, że zawiodła oczekiwania itd. |To tak jak bym wsiadł do Audi r8 i ocenił na 6/10 bo myśłałem, że będę czuł się jak w Maclaren f1.
@Eliasz|Recki World of Warcraft (i wielu innych MMO takze) tez w takim razie byly nierzetelne, bo opieraly sie w glownej mierze na levelowaniu, a nie na end-game, ktory wprowadzono w podstawce dopiero jakis czas po premierze gry? Jesli droga do end-game jest mocno srednia i dla czesci osob nudna do tego stopnia, ze odbijaja sie one od gry, to znaczy to, ze ten aspekt rozgrywki zostal po prostu zle zrobiony, a nie ze trzeba to zignorowac, bo przeciez end-game bedzie lepszy…
Obejrzałem z tego trochę gameplayów i miałem z nich podobne odczucia. Może nie w kwestii tych skryptów i tworzenia iluzji, że gra jest czymś więcej, ale właśnie w kwestii tego nudnawego, mało urozmaiconego grindu.
Ładnie napisana recenzja.
W piśmie ocena 7+. To tyle w kwestii „na pewno dostało 9+ i otarło się o 10” 🙂