
Assassin´s Creed III: Liberation – recenzja cdaction.pl

Assassin’s Creed III: Liberation
Dostępne na: PlayStation Vita
Wersja językowa: angielska
Kiedy po raz pierwszy zapowiedziano Liberation na tegorocznym E3, dostrzegłem w grze dość duży potencjał. Całkiem nowa historia związana z asasynami, pierwsza okazja w historii serii by pokierować kobietą i oprawa graficzna nie odstająca jakością od „Asassinów” z X360 i PS3. Niestety okazało się, że nie wszystko złoto, co się świeci…
Asasyn też może być kobietą!
Assassin’s Creed III: Liberation przenosi nas do Ameryki lat 1765-1780. Podobnie więc jak w dużej „trójce”, dane nam jest uczestniczyć w wydarzeniach osadzonych przed i w trakcie amerykańskiej rewolucji. Wcielamy się w Aveline de Grandpre – pochodzącą z Nowego Orleanu asasynkę, córkę afrykańskiej niewolnicy i francuskiego szlachcica. Za młodu została porzucona przez matkę, a jej wychowaniem zajął się ojciec wraz ze swoją żoną. Chęć odnalezienia rodzicielki jest jednym z głównych motywów napędzających działania Aveline.
Dziewczyna nie jest przodkiem Desmonda – historia przedstawiona w grze nie jest bowiem w bezpośredni sposób związana z poprzednimi częściami serii. Co prawda w pewnym momencie na scenie pojawia się Connor, ale to tylko poboczny akcent. Wydarzenia, które śledzimy, są wspomnieniami anonimowej osoby, która kupiła komercyjną wersję Animusa wprowadzoną na rynek przez Abstergo. Z tym zresztą wiąże się jeszcze jedna rzecz – urządzenie zostało zaprojektowane w taki sposób, by pokazywało templariuszy w jasnym świetle. Okazuje się jednak, że do systemu Animusa włamali się hakerzy, którzy wraz z postępami w rozgrywce ukazują nam „ukrytą prawdę” historii Aveline. To ciekawy zabieg – choć kierujemy asasynką, po raz pierwszy w cyklu możemy zobaczyć, w jaki sposób poszczególne wydarzenia postrzegają templariusze, a w jaki zabójcy.
Nie oczekujcie jednak wiele – „prawda” jest swego rodzaju odpowiednikiem sekretów Obiektu 16 z poprzednich odsłon serii. Poza tym zmiany fabularne, które pojawiają się po odkryciu wskazówek zostawionych przez hakerów nie są znaczące i odkrywają głównie prawdziwe zamiary templariuszy. Plusem jest natomiast fakt, że wątek „komercyjnego Animusa” luźno łączy się z historią stojącą za multi dużej „trójki”, w którym to gracze kierują osobami korzystającymi właśnie z urządzenia Abstergo.
Dziewczyna bez wyrazu
Przenośny „asasyn” to przede wszystkim nowa postać (pierwsza grywalna kobieta w serii), z czym fani wiązali wielkie nadzieje, licząc na odświeżenie cyklu. Niestety – Aveline jest bohaterką nijaką i do pięt nie dorasta Ezio, a tym bardziej Altairowi. Wydaje się obca i nie budzi w graczu sympatii. W polubieniu dziewczyny nie pomagają zwłaszcza pewne dziury fabularne. Przykład? Po prologu, w którym sterujemy bardzo młodą Aveline następuje przeskok o kilkanaście lat. Co się wydarzyło przez ten czas? W jaki sposób bohaterka dołączyła do Bractwa Asasynów? Tego musimy się tylko domyślać.
Sama fabuła również jest nie najwyższych lotów. Jednym z głównych wątków historii są tajemnicze zniknięcia niewolników, za którymi stoją najpewniej okupujący Nowy Orlean Hiszpanie. Do tego dochodzi wspomniany już motyw odnalezienia przez Aveline matki, a także kompletnie nieudany pseudo-wątek romansowy, który co gorsza nie został zakończony. Konflikt asasynów z templariuszami został odsunięty na bardzo daleki plan i stanowi nic nie znaczące tło. Niby jest tam jakiś artefakt, ale mam wrażenie, że pojawił się on tylko po to, by usprawiedliwić czymś obecność templariuszy. Zabrakło mi też większych nawiązań do amerykańskiej historii – co nieco o rewolucji słyszymy, ale nie jest to istotny wątek w scenariuszu.
Opowieść jest standardowa do bólu i nie porywa, a czasami po prostu nudzi. Pojawia się co prawda pewien zwrot fabularny, ale jest on bardzo naiwny (nie będę jednak spoilerował – kto będzie miał na tyle silnej woli, to sam się przekona). Nieco lepiej jest w końcówce – od okolic siódmej sekwencji z dziewięciu fabuła nabiera rumieńców. Nie spodziewajcie się jednak cudów – historia w Assassin’s Creed III: Liberation jest po prostu słaba.
Assassin’s Creed w twojej kieszeni
Uruchamiając Liberation obawiałem się, co ujrzę – wiadomo oczywiście, że Vita to nie PlayStation 3 i konsolka ma pewne ograniczenia, które nie pozwalają w grze w otwartym świecie rozwinąć w pełni skrzydeł. Pierwsze wrażenie było jednak jak najbardziej pozytywne – do dyspozycji otrzymujemy trzy lokacje (Nowy Orlean, obóz w Meksyku oraz bagna w Luizjanie, które stanowią odpowiednik Pogranicza z „trójki”), a każda z nich usiana jest masą ikonek symbolizujących różnego rodzaju aktywności. Jako fan Assassin’s Creeda poczułem się więc jak w domu. Diabeł tkwi jednak w szczegółach.
Aktywności jest sporo, ale gra nie zachęca do ich wykonywania. Za ich ukończenie otrzymujemy pieniądze, te nie są jednak potrzebne. I mówię to szczerze – w czasie zabawy wirtualnej kasy nie wydawałem prawie wcale, pozostając przy swoim podstawowym uzbrojeniu (szabla, topór, ukryte ostrza, pistolet, strzałki z trucizną i lasso), które było wystarczające. Pieniądze można byłoby wydać na nowe zbroje, ale tych tutaj nie uświadczymy – stroje, owszem, są, ale różnią się tylko kolorem i wyglądem. Można więc uganiać się za lalkami voodoo, statuetkami Majów, kartami z dziennika matki, czy zarządzać handlowym imperium wysyłając statki z towarami… ale po co?
Nie warto zajmować się również zadaniami pobocznymi, które sprowadzają się głównie do odnalezienia i zabicia celu. Teoretycznie na podobnych zasadach oparte są misje w „dużych” Assassin’s Creedach, ale tam były one w większym stopniu urozmaicone i to nawet pod względem fabularnym. A tutaj każde zadanie polega na pójściu od punktu A do punktu B i zadania śmiertelnego ciosu. Po wykonaniu kilku z takich misji miałem już serdecznie dość i podczas gdy w „dużych” Assassin’s Creedach staram się robić wszystkie questy, tutaj je ignorowałem koncentrując się na głównym wątku. Zresztą misje fabularne również nie powalają – brakowało mi w nich czegoś świeżego, bo wszystko polegało na a) zabiciu celu, b) śledzeniu i zabiciu, c) ochronie towarzyszy. Nuda…
Asasynka, niewolnica, a może dama?
W Assassin’s Creed III: Liberation pojawił się pozornie ciekawy system przebrań. W porozmieszczanych w świecie gry komnatach Aveline może zmienić odzież, stając się asasynką, niewolnicą lub damą. Wiążą się z tym nie tylko zmiany estetyczne, ale także gameplayowe. Każdy typ postaci dysponuje pewnymi pozytywnymi i negatywnymi cechami – dama nie może skakać i wspinać się, dysponuje też tylko ukrytym ostrzem oraz parasolem z zatrutymi strzałkami, ale może przekupić strażników lub zauroczyć ich swoim wdziękiem. Z kolei niewolnica jest słaba, potrafi jednak wmieszać się w tłum. Strój asasynki oferuje natomiast pełne uzbrojenie i mobilność, ale musimy liczyć się z tym, że zostaniemy szybciej wykryci.
Teoretycznie otwiera to przed graczem nowe opcje strategiczne. W rzeczywistości nie jest tak różowo – z przebrań korzystałem tylko na początku zabawy, gdy wymagała tego ode mnie gra. Później kierowałem tylko asasynką – stroje nie mają bowiem większego wpływu na rozgrywkę. To, co można zrobić niewolnicą czy damą, można wykonać także zabójczynią. A biorąc pod uwagę ograniczenia pierwszych dwóch, nie widziałem sensu, by świadomie się męczyć. Nie jestem masochistą.
Każda postać dysponuje własnym wskaźnikiem „poszukiwania”, który zwiększa się wraz z wykonywaniem podejrzanych działań. Istnieją trzy sposoby, by je zmniejszyć, każde związane z konkretnym typem bohaterki – asasynka zabija świadków, niewolnica zrywa plakaty, a dama przekupuje heroldów.
Jeśli jednak w porę nie zmniejszymy wskaźnika poszukiwania, czeka nas walka. I tu… kolejny probl. Starcia wydają się bazować na systemie znanym z dużego Assassin’s Creeda III – są trudniejsze, a przeciwnicy atakują w grupkach. Vita to jednak nie pad od PS3 i korzystając z miniaturowych gałek i przycisków trudno opanować Aveline w ferworze walki, przez co do bitew wkrada się chaos. Dlatego też starałem się likwidować wrogów z daleka, korzystając z zatrutych strzałek. W starciach bezpośrednich najlepszą metodą okazywały się kopniaki, które oszałamiały oponentów, pozwalając zadać im ostateczny cios.
Sterowanie w Liberation to zresztą osobna kwestia. Wspomniane już miniaturowe gałki konsoli powodują, że pokonywanie przeszkód jest po prostu niewygodne i mało precyzyjne. Nie widać tego tak bardzo w miastach, w których na niemal każdy budynek można się wdrapać. Gorzej jest w sekwencjach wspinaczkowych i na bagnach, gdzie skakanie po drzewach wymaga większej precyzji. Tam jest jeszcze inny kłopot w postaci niewidzialnych ścian – przez niektóre krzaki i głazy nie można się przedrzeć.
Sytuacji ze sterowaniem nie poprawiają liczne bugi. Do najpoważniejszych należą problemy z wykrywaniem kolizji, które powodują, że postać blokuje się na drzewach, głazach czy budynkach i nie chce ruszyć dalej. Do tego dochodzą jeszcze takie „kwiatki” jak lewitujące ciała, czy Aveline pływająca nad wodą. Ze dwa razy zdarzyło mi się nawet, że martwy żołnierz wstał i spacerował sobie, jak gdyby nigdy nic…
Liberation to gra zaprojektowana z myślą o Vicie, robi więc użytek z unikalnych możliwości tej konsolki. Mam jednak wrażenie, że nie wykorzystano w pełni ich potencjału – momentów, w których musimy ich użyć, jest niewiele (nie licząc takich drobnostek, jak przesuwanie palcem mapy, czy dotykowe menu), a te, które są, nie powalają, a wręcz irytują. Jak zagadka, w której korzystając z żyroskopu Vity musimy wtoczyć kuleczkę do środka labiryntu zmieniając nachylenie kamiennej płyty. Męczyłem się z tym bitą godzinę – choć machałem konsolą w powietrzu starając się przechylić podłoże w odpowiednim kierunku, to nie reagowało w odpowiedni sposób. Gdyby nie świadomość, że w ręku trzymam sprzęt za blisko tysiąc złotych, zapewne konsolka wylądowałaby na pobliskiej ścianie…
Gra i buczy aż miło
Najjaśniejszym punktem Assassin’s Creed III: Liberation jest zdecydowanie oprawa wizualna. Grafika jakością nie ustępuje produkcjom z dużych platform (oczywiście biorąc pod uwagę skalę). Lokacje są szczegółowe (urzeka zwłaszcza pokryty śniegiem Nowy Jork, który na chwilę odwiedzamy), podobnie jak modele postaci, zwłaszcza w przerywnikach filmowych, za które twórcom należą się (nareszcie…?) brawa.
Na podobnie wysokim poziomie stoją muzyka i dźwięk. Rozgrywce towarzyszy soundtrack dobrze dopasowany do toczących się wydarzeń i nadający grze dodatkowego klimatu. Aktorzy wypadają nieźle, podoba mi się zwłaszcza francuski akcent u Aveline.
Niewykorzystany potencjał
Miałem nadzieje – pewnie tak jak Sony – że Assassin’s Creed III: Liberation będzie swoistym system sellerem Vity, który pociągnie w górę nienajlepszą sprzedaż platformy. Jest jednak inaczej – produkcja sofijskiego oddziału Ubisoftu jest grą średnią, z kiepską fabułą i z rozwiązaniami, których potencjału nie wykorzystano, a wręcz zaprzepaszczono.
Komu mogę więc polecić Liberation? Tylko największym fanom serii, którzy nie mogą przegapić żadnej informacji i nowinki związanej z serią o asasynach, ale tylko jeśli znajdą grę na wyprzedaży. A to i tak tylko w sytuacji, gdy mają Vitę – kupowanie konsolki dla tej akurat gry mija się z celem. Ubisoftowi co prawda udało się przenieść cykl na przenośną platformę Sony, ale tylko połowicznie. Można rzec: operacja się udała, ale pacjent umarł…
—
Ocena: 6.0
Plusy:
Minusy:

Czytaj dalej
38 odpowiedzi do “Assassin´s Creed III: Liberation – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Assassin’s Creed III: Liberation to pierwszy tytuł na Vitę niepochodzący ze stajni Sony. Ekipa Ubisoftu postanowiła przenieść na przenośną konsolkę znanego z dużych platform Assassin’s Creeda. Czy im się to udało? Recenzja cdaction.pl!
„niewyrazista i niezapadająca w pamięć bohaterka” i „fabuła leży i kwiczy” to mi wystarczy aby omijać Liberation szerokim łukiem… zaraz… ja nawet nie mam Vity.
Damianuss i bardzo dobrze 🙂 Strata kasy według mnie.
No cóż, pozostaje mieć nadzieję na jakiegoś nowego God of Wara albo jakąś grę od Quantic Dream. Chociaż Cage twierdzi, że nowe technologie go nie ciekawią ;/
Mi gra się bardzo podoba. IMHO ocena 6/10 jest niewłaściwa, ta gra zasługuje na wyższą notę. Pewnie i tak nikogo moje zdanie nie będzie obchodzić, ale ja tę grę polecam.
Ja oceniam grę na 9/10 ! |Gra jest świetna, klimatyczna. Nigdy nie brałem pod uwagę tej serii gier na PC czy dużą konsolę.|Ale na PSV nabyłem w dniu premiery i nie żałuję 😉 Otwarty świat, ładna graficzka i to wszytko w kieszeni 😀 Odejmuje jeden punkt za bugi związane z żyroskopem, walką z aligatorami i pływaniem kanu :/Reszta jest OK, no może jeszcze więcej by się misji pobocznych przydało aby było co robić 🙂
Grę polecam. Gra pokazuje jak dużo szczegółów potrafi wyświetlić Vita na tym ekraniku. A czasami naprawdę na ekranie się dzieje i to bardzo dużo 😀
@damimavpl – widzisz, z tego co wnioskuję, to Twój pierwszy AC? Nic dziwnego więc, że Ci się podoba. To prawda, że jak na przenośną konsolkę, taki świat robi wrażenie. Ale fabuła w tej serii jest istotnym elementem, a tutaj po prostu leży… Aha – wnioskuję, że Ty też miałeś delikatne „problemy” z zagadką? 😉
Kolejna niska ocena gry, która miała być hitem na Vitę. Mam wrażenie, że Sony dało ciała z tą konsolką. Minął rok od premiera, a do dziś nie ma mocnego tytułu, dla którego można byłoby kupić sprzęt. Fatalna sprzedaż Vity przestaje mnie dziwić.
Piotrek66 > Ta zagadka to prawdziwa zagadka ale da się to rozpracować. Po prostu żyroskop działa jak w lustrzanym odbiciu 😉 Jak to załapałem to ukończyłem ją w 48 sekund ;D (za pierwszym razem z 30 minut)Szpagin > Tytułów jest sporo ale to zależy co kto lubi. Mam 23 tytuły na Vite i każdy się mi podoba i każdą grą gram. PSN ID: Maverick81PL – możesz luknąć w co się zagrywam 😉 |Ja widzę to tak: Ludzie mieli zbyt wygórowane oczekiwania co do Vity i teraz narzekają… Ale to handler do kur… nędzy 😛
To jest właśnie największy problem Vity – gry oceniane są wg standardów konsolowych i automatycznie ocena leci w dół. A nie powinna, bo AC:L jest świetny jako gra przenośna i powinna być porównywana do innych gier na przenośne platformy. Co do niedoróbek technicznych, to gry AC2 (i dalsze) również nie były mistrzostwem świata w tej kategorii. Przenikające się modele, wchodzenie w budynki, zacinające się animacje, znikający ludzie czy urywający się dźwięk. Wtedy to nie był problem, w wersji na Vitę już tak
Na razie nie doświadczyłem zbyt wielu błędów tutaj opisanych, więc zastanawiam się czy patch został ściągnięty. Podobno miał usunąć sporo niedoróbek. Samo sterowanie jest IMO świetne i precyzyjne, mimo dużych łap nie miałem z nim najmniejszego problemu. Misje poboczne są krótkie i uproszczone, bo twórcy założyli że skoro gra jest przenośna, to misje powinno się dać szybko ukończyć („w czasie przejazdu przez dwie stacje metra”). Z tego powodu trochę głupio porównywać je do dużych gier i uznawać to za minus.
AC:R zaczął lekko nudzić, ale w AC3:L poczułem powiew świeżości (może nowy setting? Bohaterka?), fabuła na razie jest poprawna (widziałem zdecydowanie gorsze) i niesamowicie się wciągnąłem w tę grę. Wczoraj po raz pierwszy Vita umarła w moich rękach 😉 Zwyczajnie nie mogłem się oderwać i po ~4h (dwie sesje po ~2h) bateria nie wytrzymała 😛 Gry jeszcze nie ukończyłem, ale jak na razie dałbym z 8,5/10. Chociaż im dłużej gram, tym bardziej mi się ta gra podoba. Polecam wszystkim i czekam na AC3 PC.
Posiadam gre, gram w nia i spokojnie moge dac 8,5/10. Sterowanie jest ok. Wczesniej gralem tylko w assasyna I na pc, ale wersja na vite podoba mi sie nawet bardziej. Nie rozumiem niektórych ocen… zastanawiam sie czy to nie jest kwestia oceniania przed sciagnieciem aktualizjacji gry, albo moze tez porownywanie kieszonsolki do konsol stacjonarnych…
@PanTasior – niewykluczone, że problem tkwi w tym, iż z racji pisania recenzji nie mogłem sobie pozwolić na granie „okazjonalne” – kto wie, może wtedy nie nużyłaby mnie tak bardzo. Niestety w dłuższych posiedzeniach jest tak, jak opisałem wyżej. Ale biorąc nawet pod uwagę specyfikę Vity i przystosowanie grę pod zabawę mobilną, wydaje mi się, że można byłoby w większym stopniu urozmaicić zadania. Jeśli chodzi o fabułę – może za dużo wymagam, ale wydaje mi się, że poprzednie AC były pod tym względem lepsze…
… a na pewno miały lepszych bohaterów. 🙂 Co do patcha – tak, grałem w wersję bez łatki, ale to specyfika grania jeszcze przed premierą. Możliwe więc, że łatka eliminuje większość błędów – jeśli tak rzeczywiście jest, to wydaje mi się, że spokojnie można do oceny dodać pół punktu. 🙂
Pietrek, niby z wieloma rzeczami się zgadzam, ale jesteś niekonsekwentny:1. Mówisz o przeskoku o kilkanaście lat, przez który musisz się domyślać wielu rzeczy. Tymczasem te rzeczy są wyjaśnione m.in poprzez pamiętnik Jeanne, którego zbieranie uznałeś później za bezsensowne.2. Mówisz, że nie ma na co wydawać kasy. No proszę Cię, a w którym AC nie cierpiałeś na nadmiar kasy?3. Zgadzam się, że system przebrań jest ciekawostką, ale ponieważ w większości misji jest opcjonalny, to nie dawałbym tego za minus
… 4. Mówisz, że brakuje Ci historii Ameryki i rewolucji, ta? Zwłaszcza, że Nowy Orlean z amerykańskimi zrywami niepodległościowymi miał wspólnego niewiele… 5. Uważasz, że poruszane zagadnienia są słabe. A tymczasem dobrze oddany jest klimat epoki, walki na linii francusko-hiszpańskiej i do tego wpleciony wątek niewolnictwa, które właśnie w Nowym Orleanie było na największą skalę. Do tego dochodzi bardzo ciekawy pamiętnik Jeanne (ale przecież „po co zbierać?”) i wiernie odwzorowane miasto.
… 6. Twierdzisz, że Aveline jest bohaterką bezpłciową, tak? Tymczasem zapominasz o tym, że to Altair był jednowymiarowy (a przecież tak go lubisz), a Ezio, poprzez swój charakter nie każdemu przypadał do gustu. Aveline jest akurat dość mocną stroną ACL. Przypomina Bruce’a Wayne’a z Batmana. Niby na salonach, ale skłania się ku biedocie, co pogłębia immersję i sympatię do protagonistki.
7. Niepotrzebnie czepiasz się sterowania gałkami. Jest ono bardzo dobre, tylko wymaga przyzwyczajenia się do gałek Vity. Ja to zrobiłem już dawno temu i na ten aspekt akurat narzekać nie mogę. 8. Zapomniałeś także dodać, że gra hula na silniku AnvilNext, co pozwala na więcej w temacie walki i wspinaczki niż nawet AC: Revelations. W dodatku animacje ruchów Aveline nie są zerżnięte z Connora i pasują do kobiety, co jest godne odnotowania.
Konkludując, nie uważam, że ACIII:L to gra idealna. Brakuje jej bardzo wiele, a główny zarzut to niedoróbki techniczne. Można do tego ewentualnie dorzucić z [beeep] wyciągnięte wykorzystanie funkcji PS Vita i braku współczesnego wątku fabularnego, choć ten częściowo przejawia się poprzez udany konflikt między Abstergo i Erudito, więc? Denerwuje mnie gdy widzę porównania Liberation do normalnego ACIII. Jak na możliwości Vity jest nieźle, Liberation jest tytułem solidnym dla posiadacza konsolki i fana serii.
Ta gra nie miała przypadkiem wyjść po polsku? 😛
Toteż ocen na poziomie Bloodlines nie zdzierżę. Bo jest to zwyczajne skurczysyństwo i krzywdzenie ludzi z Ubisoft Sofia. 6/10 to delikatna przesada. To ocena rzędu żałosnego Resistance’a. A obiektywnie patrząc w AC:L do roboty jest więcej nawet niż w current-genowym AC1 (i większe zróżnicowanie zadań).
@kaszana16 – 1) problem w tym, że takie rzeczy (mimo wszystko dość istotne z poziomu fabuły) powinny być wyjaśniane w trakcie rozgrywki, a nie w opcjonalnych pamiętnikach. 2) oczywiście, kasy nigdy nie brakowało. Ale było na co wydawać, a np. rozbudowa miasta dawała frajdę. Tutaj wydawanie pieniędzy na broń nie ma sensu, a tym bardziej na ubranka, które są tylko estetyką. 3) właśnie – to tylko ciekawostka, a można było ją wykorzystać lepiej. Tymczasem się nie udało. 4) i 5) niestety nie odczułem tego…
6) w przypadku Altaira taka „bezpłciowość” pasowała do wyrachowanego zabójcy, którym był Altair. Był to w sumie typ podobny do Geralta – w pierwszym Wiedźminie można było zarzucić Białemu Wilkowi obojętność, ale miało to swój urok i pasowało do klimatu. Niestety historię Aveline poznajemy w innych okolicznościach i po trylogii AC II z Ezio, gdzie Ubi przyzwyczaiło nas do innego, bardziej wymiarowego typu postaci. 7) – nie wiem, może po prostu nie mogę przyzwyczaić się do sterowania Vitą?…
…Żeby nie było – sterowanie w mieście było całkiem przyjemne, ale problem pojawiał się w czasie bardziej skomplikowanych sekwencji wspinaczkowych i w walce. Ale jak mówię – to raczej wina samej konsolki, myślę, że w AC III na PS3 nie powinno być takich problemów. 🙂 8) o oprawie graficznej wspomniałem i ją pochwaliłem – to wielki, ale jeden z niewielu, plusów gry. Aha – w Bloodlines nie grałem. Kto wie, może miałem za duże oczekiwania? Mam nadzieję, że AC III mi to wynagrodzi. 🙂 Aha – w AC1 było mniej…
… ale IMO fabuła było ciekawsza. Gdyby nie scenariusz, można byłoby przymknąć oko na misje. Serio. @Gremi – Liberation jest niestety po angielsku (a przynajmniej taką wersję otrzymałem do testów).
Minus za sterowanie to absurd. Ja jestem przyzwyczajony do gałek Vity i np. nie leży mi sterowanie w ACIII, bo analogi w Dual Shocku są dla mnie niewygodne
Fabuła AC1 była ciekawa głównie przez Desmonda, jabłko i to, co widzi na koniec. Bardzo podobały mi się realia trzeciej krucjaty, co było mocnym punktem tytułu, jednak XII-wieczna fabuła AC1 – ośmielę się to powiedzieć – była dosyć słaba. Mordowanie kolejnych wysoko postawionych celów i z oczywistym twistem na koniec. Ot, co. Misje Liberation są bardziej zróżnicowane niż te z AC1, a realia epoki i wątek przeszłości Aveline (matka) jest rewelacyjny. W przypadku Altaira, jego wątek przeszłości nie istniał. ;/
@kaszana16 – kwestia gustu. 🙂 Mi fabuła AC1 się podobała, głównie z powodu klimatu i właśnie Altaira. Owszem, gra była schematyczna, czego nie ukrywam. Jak mówię – udało się naprawdę przenieść prawdziwego AC na handheldy, ale czegoś po prostu zabrakło…
Wiesz, skoro to prawdziwy AC, jak sam napisałeś, to czy faktycznie zasłużył on na to, by odjąć mu aż 4 oczka? A klimat AC 1 był super, jednak i ten w Liberation jest bardzo namacalny i znakomicie oddaje ducha epoki (jak każdy Assassin). A patch faktycznie częściowo eliminuje usterki techniczne.
@PanTasior |Skoro za gry na Vitę Sony liczy sobie tyle co za „pełnowymiarowe” tytuły, to nie widzę powodu by nie były tak samo oceniane.
@Piotrek66|To smutno, bo na stronie ubi(i polskich materiałach reklamowych) ewidentnie był dopisek PL w prawym dolnym rogu pudełka. No nic szkoda, miało być tak fajnie… ;(
@Ganjalf: Słodki jesteś, AC3 na konsole kosztuje 219,90 zł. Z kolei AC3:L kosztuje 179,90 zł. Różnica wynosi aż 40zł, więc mówienie że to tyle samo jest sporym nadużyciem. Dodam też, że to Ubi sprzedaje tę grę po 179 a nie Sony. Gry na 3DS są przeważnie (u nas) jeszcze droższe, a jednak nie są porównywane do konsolowych (chyba wtedy żadna by powyżej 5/10 nie dostała). PS Po przeczytaniu komentarzy podpisuję się wszystkimi swoimi tasiorami pod postami kaszany16. Mam podobne odczucia na temat AC1 i AC3:L.
@down |Oh, łał! CAŁE 4 dychy różnicy przy takich cenach? Serio, czy to wystarczający powód by dawać grze taryfę ulgową? Bo najczęstszym kontrargumentem jaki słyszę, gdy ktoś zarzuca Vicie wysokie ceny gier jest „Ależ przecież gry na Vitę nie są jak te na tablety, czy smartfony! To prawie że pełnoprawne produkcje, warte tyle co te z dużych platform!” Tja…
Subiektywnie to gry na vite powinny być o połowę tańsze, ale co ja tam wiem… Biedny student… :/
Tylko duże produkcje są drogie… AC3L jest wart swojej ceny! Ale to moja opinia :/ |Zresztą jak ktoś porównuje gry fona z konsolą to powinien się zakopać trzy metry w piachu 😀 |Mam wypasionego fona i kilka gierek, ale odpaliłem je tylko raz! Na ekranie dotykowym nie da się grac… Nic nie zastąpi przycisków i gałek analogowych!Fakt że ceny dużych produkcji są drogie (czasami przesadzają z cenami)… Ale jak tak patrzeć to są to pełnoprawne produkcje na Vitę…
asasyn na PS3 w media markt kosztuje 200zł