
Aliens: Colonial Marines ? recenzja

Dostępne na: PC, PS3, X360
Graliśmy na: PC
Wersja językowa: kinowa
Wydane w 2010 roku Aliens vs. Predator jednym się nie spodobało, innym przypadło do gustu – mimo to wszyscy zgodnie twierdzili, że spośród trzech minikampanii najgorzej wypadła ludzka. Nie wróżyło to najlepiej najnowszej, powracającej do źródeł interaktywnej odsłonie starcia z Obcymi. Nie podejrzewałem jednak, że będzie aż tak źle.
Śladami Ripley
Colonial Marines to historia oderwana od predatorów i różnych spojrzeń na kampanię. Mamy tu drużynę chłopaków, która trafia w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło – LV-426. Z tego księżyca pochodził pierwszy podziwiany przez nas Obcy, tam również dokonała się rzeź kolonistów w filmie „Aliens”. Jaki sens ma wracanie w to zapomniane przez Boga miejsce? No cóż, marines dużego wyboru nie mają, ale nie zamierzam wam psuć fabuły. Z drugiej strony nie ma się co oszukiwać – historia Wintersa, czyli postaci, w którą się tutaj wcielamy, do wyszukanych nie należy. To prosty trep, a jego zadaniem jest przedzieranie się przez hordy kosmitów w rytm pocisków szczekających w komorze wysłużonego i jakże charakterystycznego dla serii pulse rifle’a.
Twórcom najprawdopodobniej zależało na tym, by gra była surowa. By gracz delektował się atmosferą zaszczucia, osamotnienia, by te wszystkie skromne środki, jakimi dysponują marines, starczały – ale tak o włos. Niestety nie udało się. Aliens: Colonial Marines to sztandarowy przykład gry, w której pożądany ciężki klimat pomylono ze zwyczajnym prymitywizmem. Kampania tocząca się rwanym tempem przez osiem godzin byłaby na pewno ciekawa parę lat temu, gdy od FPS-ów wymagano zdecydowanie mniej. Nie spodziewajcie się więc fabularnych twistów i rozterek. Szczytem możliwości scenarzystów jest łzawy wątek rozpaczliwego ratunku jednej z postaci, a podkreślana na każdym kroku solidarność towarzyszy broni i związane z tym przepychanki po pewnym czasie po prostu irytują.
Na marines nie ma co liczyć, ale żeby Obcy nie stanęli na wysokości zadania? Nie powiem, że pierwsze wrażenie było fatalne, bo wprowadzenie na scenę Aliena to jeden z nielicznych momentów w grze, kiedy komuś chciało się pobawić skryptami i kamerą. Nic nie trzyma współczesnego poziomu, lecz przynajmniej ktoś próbuje nas przestraszyć. Olbrzymia większość pozostałych starć z kreaturami nie wywołuje bowiem emocji. Grając w Aliens: Colonial Marines, nie bałem się ani trochę. Przeciwnicy nie budzą szacunku. Obcemu można dać po mordzie karabinem, żeby się odczepił, nierzadkie są też sceny zakończonego sukcesem siłowania się w parterze przy pomocy szaleńczego wciskania X na padzie. Nie twierdzę, że marines to cienkie bolki, lecz – na wszystkie świętości – mówimy o starciu wręcz z istotą, która wedle wskazań Smart Guna waży niemal 400 kg i przeciw gołym pięściom wystawia szpony, zęby i ogon zdolny rzeźbić w granicie. Bardzo często – patrząc na nieporadność ksenomorfów i ich pokraczne animacje – miałem wrażenie, że walczę z kurczakami.
Nieobce Obcym zabawki
Żeby jednak być sprawiedliwym, trzeba w tym miejscu stwierdzić, że Colonial Marines są dobrze wyposażeni. W kampanii pulse rifle to bazowy gnat, lecz wraz z awansami na wyższe poziomy doświadczenia da się go zamienić na coś innego. Ogółem mamy dostęp do sześciu rodzajów podstawowej broni, z których wybieramy dwa i nosimy je przy sobie. Giwery możemy dodatkowo modyfikować, zmieniając na przykład pojemność magazynka czy dołączając odpowiedni celownik. Oprócz tego do wyboru są dwa typy pistoletów i trzy odmiany wybuchajek. Ale to nie wszystko – najsilniejsze egzemplarze w postaci Smart Guna, wyrzutni rakiet czy miotacza ognia znajdziemy po drodze. Nie da się ich dźwigać jak innych – po wyczerpaniu się amunicji są wyrzucane. To trochę rozczarowuje, bo poprzednie gry z tego uniwersum sprawiły, że z karabinem automatycznie celującym w środek ciężkości przeciwnika zżyłem się jak z mało którym.
Oprócz tego wraz z postępami pojawiają się bronie legendarne. Razem jest ich sześć, są poukrywane w różnych zakamarkach, warto się więc rozglądać. To bardzo fajny smaczek – każda znaleziona pukawka wiąże się bezpośrednio z „Aliens” i jego bohaterami. Giwery te nie są niestety w żaden sposób modyfikowalne, ale ich osiągi i tak to rekompensują. W związku z tym warto natrudzić się przy ich poszukiwaniach, by potem używać ich też w grze sieciowej. Natrafić możemy również na nieśmiertelniki – przywołują filmowe postacie i dotyczące ich anegdoty lub informacje. Fani będą w siódmym niebie.
Zbyt dużo robali
Uzbrojenie to niewątpliwie jasna strona gry. Ale nawet to nie wynagradza faktu, że w Colonial Marines całkowicie zaniechano ostatecznych szlifów, a gra najeżona jest rozmaitymi wpadkami i babolami. Niemal cała kampania to na nasze nieszczęście drużynowa współpraca. Niektórzy pamiętają pewnie, że w założeniu tytuł miał być strzelanką z elementami taktyki, gdzie mieliśmy dostać możliwość wydawania rozkazów towarzyszom. Cóż, z koncepcji tej zrezygnowano, a wszelkie rozwiązania taktyczne z gry wycięto. Problem w tym, że ktoś zapomniał chyba załatać powstałą dziurę i wlać naszym wirtualnym kompanom choć odrobinę cyfrowego oleju do ich pustych łepetyn.
Nie przypominam sobie gry z bardziej tępymi druhami. Ich inteligencja sprowadza się do prostej zasady: widzisz Obcego – strzelasz. Niekoniecznie w niego. Marines mają też problem z podążaniem za graczem i zawieszają się na elementach lokacji, co jest o tyle paradoksalne, że bardzo często zdarza im się przenikać przez scenografię. W jednym z tuneli towarzyszący mi kretyn wszedł w ścianę i maszerował sobie w najlepsze w miejscu, gdy ja kilkanaście metrów dalej walczyłem ze stadem kosmitów. Skuteczność wojaków w walce jest niewielka i w zasadzie robią oni ok. 1/5 roboty gracza. Czasem jednak ich udział jest wymagany do przejścia dalej – wtedy zaklinowany kompan powoduje rwanie włosów z głowy.
Szczytem wszystkiego była misja, w której trzeba było zniszczyć działa przeciwlotnicze. Po wyczyszczeniu całego podwórka z kosmitów i sługusów korporacji (tak, do ludzi też strzelamy) zadowolony udałem się do windy. Okazało się, że nie działa. Po kilkunastu minutach kombinowania zrezygnowany wczytałem punkt kontrolny. To samo. Po szybkim rekonesansie odkryłem, że towarzysząca mi ekipa komandosów biwakuje sobie w najlepsze na wzniesieniu, z którego wcześniej prowadziliśmy ostrzał. Dopiero za bodaj piątym razem skrypty zaskoczyły i mogłem pójść dalej. Również Obcy – choć na ogół śmigają po ścianach – potrafią się zawieszać. Parę razy zdarzyło się, że niemiluch zamiast atakować czaił się i czekał, wisząc na suficie czy stojąc naprzeciwko mnie na schodach.
Napomknąłem o przechodzeniu przez obiekty i klinowaniu się w scenografii. To szerszy problem, bo wykrywanie kolizji leży również w przypadku kosmitów, a nawet postaci gracza. Ksenomorfy blokują się na drzwiach czy też przenikają przez drużynę żołnierzy, tworząc groteskowe, obco-ludzkie hybrydy w mrowiem kończyn. Co ciekawe, parę razy mogłem spojrzeć na to, co kryło się w głowie towarzyszącego mi O’Neala – uwierzcie, nic interesującego: gałki oczne, język, zęby. Mózgu nie stwierdzono. Nie byłem zdziwiony…
Wkurzają również inne rozwiązania. Napisałem, że przejście zajmuje osiem godzin? Prawda, wziąwszy pod uwagę błędy i bezsensownie rozmieszczone checkpointy. Gdyby nie babole, spokojnie można by obciąć 1/4 tego czasu. Automatyczne zapisy to coś, co autentycznie doprowadzało mnie do szału – nieraz trzeba powtarzać ogromny kawał mapy z tymi samymi skryptami, dialogami i walkami, których nie sposób pominąć. Na szczęście w końcu udaje się dotrzeć na miejsce, a nowy fragment misji często raczy nas efektem jak ze „Star Treka”, gdy kompani materializują się graczowi przed nosem.
Kolejna generacjo, przybywaj!
W pewnym sensie jestem wdzięczny Aliens: Colonial Marines. Ta gra jak mało która pokazuje, że następcy obecnych konsol mają sens. Na X360 tytuł jest brzydki niczym królowa Obcych podziwiana z zadniej strony. Po świetnie wyglądającym Halo 4 pierwsze kilkadziesiąt minut w klaustrofobicznych korytarzach statku kosmicznego to cios obuchem w łeb. Na szczęście potem jest już lepiej, bo i otoczenie się zmienia. Mamy jaskinie, planetę, zdewastowaną bazę, laboratoria. Tym, co autentycznie może się spodobać, są prerenderowane filmiki – szkoda, że pojawiają się tak rzadko.
Udźwiękowienia na szczęście nie udało się zepsuć. Choć marines aktorsko nie przekraczają poziomu Arnolda z jego najlepszych czasów, to przynajmniej da się wczuć bez obaw, że za chwilę wyskoczy jakiś wredny babol i urwie łeb klimatowi. Muzyka też daje radę, choć na pewno nie będę jej słuchał poza grą. Ogółem z kwestii technicznych audio wypada najlepiej.
Gdybym chciał się jeszcze poznęcać, na pewno wspomniałbym o niektórych misjach i ich bzdurnych celach oraz o tym, że gra nie daje w zasadzie nacieszyć się automatycznymi działkami – kolejnym bardzo charakterystycznym elementem świata „Aliens”. Trzeba byłoby napisać również o nieuruchamiających się animacjach przecinania drzwi i paru drobnych rozwiązaniach, które można było zrealizować lepiej.
Colonial Marines to gra tylko dla fanów filmu – a i to pod warunkiem, że potrafią mocno zacisnąć zęby. Tytuł udowadnia niestety smutną prawdę – ostatnimi czasy Gearbox Software nie potrafi robić normalnych shooterów. Popatrzcie sami: Brothers in Arms – taktyka. Wyszło. Borderlands – elementy RPG. Daje radę. A Duke Nukem Forever i Aliens: Colonial Marines – brak słów, po prostu żenada.
Ocena: 5.0
—
Plusy:
Minusy:

Czytaj dalej
40 odpowiedzi do “Aliens: Colonial Marines ? recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Od premiery filmu „Aliens” minie w tym roku 27 lat. Dokładnie tyle czasu potrzebowano, by stworzyć – jak chwalą się twórcy gry – bezpośredni sequel obrazu Camerona. I tym samym zniszczyć resztki dobrego wrażenia, jakie pozostawiła po sobie ostatnia gra z Obcymi w roli głównej. Sprawdza greg.
I ocena na połowę skali, bo przeciętna gra powinna nie mieć klimatu, SI i grywalności. 🙂
„Tytuł udowadnia niestety smutną prawdę – ostatnimi czasy Gearbox Software nie potrafi robić normalnych shooterów.”A Opposing Force i Blue Shift to co?
To coś i Dead Space 3 dostaje taką samą ocenę. Brawo dla CDA :/
Panie i Panowie! Najlepiej sprzedająca się gra na wyspach! -_-
Do minusów jeszcze: Niektóre tekstury z d*py. Znowu recenzja z gazety(:) ) na stronie?
@SabreUr|Jak się zrobiło z dead space 3 kopie lost planet to tak jest ;p
@NEo111992 A grałeś że tak mówisz? Bo dla mnie gra jest klimatyczna (nie mylić ze straszy). Szczególnie ze 3 ostatnie rozdziały są świetne,
Jak ja się pytam można ocenić Dead Space 3 na 5 (adzior -_-) i A:CM też dać 5 ta gra ssssssiiiieeeeeee jak odkurzacz roventy o0 Kit z grafiką ale bzdurne Ai i takie kwiatki jak wysadzenie się marine na starcie w tunelu łączącym oba statki z kolegami w środku badziewie aż boli tylko fanatycy będą grać w to barachło i ci naiwni co kupili …gra 3/10 za udzwiękowienie .
Jabberjaw – oceny są chyba prywatną sprawą recenzenta, a zatem np. 5 od Huta dla X to nie to samo co 5 Adziora dla Y. Zresztą co wy się tak przejmujecie ocenami? Skupcie się na samej recenzji i opiniach w niej zawartych.
ja mialem okazje grac na xbox (opis wrazen na moim blogu cdaction). 5/10 uwazam za zawyzona ocene. Patrzac nawet na plusy i przewage minusow nie wiem jakim cudem. Moim zdaniem to zastanowcie sie jak oceniacie gry. Rozumiem ze zal bylo dac nizej. Ale ACM to wzorcowy przyklad jak nie robic gier AAA. Nie wierze juz w Wasze oceny od dawna. MoHW crap nad crapy a bawilem sie dobrze
A najlepsze jest to ze okolo 40% gry to strzelanie do ludzi xD … Jednak cytujac ponownie recke: ” brak słów, po prostu żenada”, „Gearbox Software nie potrafi robić normalnych shooterów”, „wlać naszym wirtualnym kompanom choć odrobinę cyfrowego oleju do ich pustych łepetyn”, „niekiedy absurdalne rozwiązania gameplayowe”, „wszechobecna tępota AI” .. 5/10 … to tak jak film Ciacho … sa cycki? sa! to 10/10 xD
@Sycho14 cóż u nich wszystko co nowe się sprzedaje, nawet jeśli dany produkt jest słaby jak złe przyrządzony barszczyk wigilijny. I szczerze mówiąc dlatego dane sprzedaży z UK mało mnie interere.
ocena 5.0 jest dla średnich gier czyli gier normalnych. Może tutaj oceny się liczą od 5.0 ? a może ja nie umiem liczyć bo 5.0 nie jest wcale połową za 10 ? Ta recenzja jest jeszcze gorsza od tej gry -,-
Kumpel33333, wiem, że pewnie trollujesz, ale jesteś idiotą.
Dla mnie 4/10 dlatego, że jestem fanem i jaram się tymi wszystkimi smaczkami z filmów. Fakt, że technologicznie jest zapóźniona, ale taki przestarzały AVP2 ciągle ma więcej klimatu niż ta gra. Oprócz jednego etapu w kanałach klimatu było bardzo mało. Strzelanie do gości z korporacji „W-Y” jest nudne i jest go za dużo, wolałem strzelać do Obcych, przynajmniej ładnie wyglądają. Bronie fajne, upgrade też, ale Smart Guna używamy zbyt krótko na całą grę. Skandalem jest to, że kwas praktycznie nie zadaje obrażeń!
A to AI to jakaś masakra, również doświadczyłem wielu baboli jak recenzent. I praktycznie na każdym kroku zdarzało mi się, że towarzysze nagle się materializowali obok mnie, bo w poprzednim pomieszczeniu zaklinowali się na ścianie. To już w sumie dobrze, że taki absurd jak przenikanie przez postaci zostawiono, bo inaczej przez blokujących się na wąskich przejściach kompanów mógłby szlag człowieka trafić.
Myślę już teraz, że to będzie dla mnie największy zawód 2013. Tak spartolonej gry się nie spodziewałem.
A robili ją tyle lat…
@_MATI9630_|bardzo trafny komentarz, kulturalny, na temat i w ogóle
Jako, że w tej chwili multiplayer już śmiga czy możemy dostać jakieś recenzenckie post scriptum czy coś w tym stylu? Chyba, że nie zmienia to oceny gry to wporzo.
Sioper – jeśli grę (czy cokolwiek innego) robi się długo, to zazwyczaj ona kiepszczeje, chociaż są faktycznie przypadki że ilość czasu = jakość, ale nieczęsto.
@Jabberjaw – moze wynika to z tego, ze DS3 bylo faktycznie oceniane przez Adziora, a Aliens bylo oceniane przez – surprise!!!!!!!! – grega? Ale wydaje mi sie, ze to jakas teoria spiskowa i oni to wszystko zrobili specjalnie.
Ale dziwi mnie ze zadna ze stron internetowych o grach nie wspomina nawet troche o jutrzejszym wystepie Sony.Wkoncu jutro bedzie wielka zapowiedz nowej konsoli PS4 wiec What the hell is going on ?.A tak propo wie ktos o ktorej naszego czasu sie rozpocznie ta wielce wyczekiwana impreza.I czemu wszystkie zagraniczne strony o grach komputerowych o tym spiewaja a w polskich stronach totalna cisza.Ehhh.Zenada.Takie wydarzenie tak olewane.Ehh
maskor84 Sony Ci płaci za komentarz pod każdym newsem, tudzież recenzją? Może nikt nie wspomina o jutrzejszym występie Sony bo już było o tym wspomniane dwieście razy. Ileż można czytać o tym, że tego a tego dnia odbędzie się konferencja Sony, na której prawdopodobnie zapowiedziane zostanie PS4? Jak już się odbędzie to pewnie wszyscy będą o niej pisać bo i będzie o czym, a teraz to co najwyżej można się podniecać tym co będzie. A może okaże się, że tą całą rewelacją jest mikrofalówka sterowana muvem 🙂
maskor84 bo konsole to zabawki a nie narzędzia do grania. Granie w shotery na padzie to masochizm w czystej postaci. To tak jakbyś chciał jeść zupę widelcem. Można owszem ale ile się przy tym umordujesz. Wieć premiere PS4 mam glłęboko w zadzie i zenadą jest spuszczanie sie z twojej strony nad takim bzdetem
syf, żenada – ocena 5/10|coś jest nie tak z tą skalą
JAN0L|Przecież tak działa system dziesiętny nowoczesnych dziennikarzy growych – 5/10 to syf i mogila, srednia grea to 6 i tak dalej.
Czyli tyle co Dead Space 3, brawo cda does it againMoze pora ogarnac tych chloptasi adziora i berlina ? Ich recenzje sa po prostu zalosne, kompletnie rozbijaja jakakolwiek konsekwetnosc w ocenianiu gier.
W mojej ocenie gra dostaje 6+/10. Nawiązania do filmu, smaczki fabularne, problemów z AI nie miałem żadnych (no ale jak ktoś grał na żołnierzu to się nie dziwie, ja grałem na twardzielu więc gra była w miarę wymagająca), grało mi się lepiej niż w CODa (Shitops 1 – ostatni który kupiłem). Piszę to jako wieloletni fan uniwersum (od 15 lat, wielu to nawet na świecie wówczas nie było ;] ), nie żałuję 340zł i wierzę w to, że grę naprawią. Szkoda tylko że match making z nikim nie łączy ;/ multi ponoć zacne.
Wszystko bym przełknął, gdyby gra nie miała takich problemów z tworzeniem klimatu. Dużymi plusami są jedynie smaczki dla fanów, lokacje znane z filmów i bardzo dobre udźwiękowienie. No i multi jest całkiem dobry, w przeciwieństwie do singla potrafi wciągnąć, dzięki niemu podnoszę ocenę do 5,5. No i naprawdę konieczne są duże patche. Bugi za bardzo wkurzają podczas gry. Eh, ta gra jest zbyt przeciętna jak na Aliens, ale na pewno nie jest kaszanką.
Z początku grało mi się dobrze, lecz po tym tygodniu przestałem się łudzić 140 zł w błoto :/ Multiplayer tylko przez pierwsze dni wydawał się fajny (spora edycja wyglądu, ciekawe mapy, wyzwania). Kampania natomiast to od początku crap. Nigdy więcej nie kupie gry przedpremierowo 😡
pograłem i stwierdzam, że 140 wywaliłem w błotko. Wracam do młócenia stworów w Diablo II
Jest ze mnie taki dziwny typ gracza, ktory doskonale bawil sie przy DNF, a teraz takze przy Doom 3 BFG. I chcialbym, zeby ktos napisal, czy nowy Aliens to wlasnie ta liga, czy totalny szrot. Bo gdzie nie spojrze, wylewa sie na ten tytul pomyje (i byc moze calkiem slusznie). Grafika mnie jednak, szczerze mowiac, wali, byle bugow nie bylo. …
… Gier premierowo od dawna nie kupuje (a przedpremierowo – z zasady nie), wiec w tym konkretnym przypadku za pare miesiecy nawet kolekcjonerka bedzie za grosze. Pytanie tylko – czy to smiec, czy “taki smiec jak DNF” 😉 Bo wtedy poczekam i kupie.|Aaaa, dodam, ze ostatni AvP tez byl spoko, chociaz brakowalo mi poczucia strachu. Ale jako strzelanka to zabawa byla fajna (dla mnie).
Przeszedłem wczoraj całą kampanię. Po przejściu kampanii kompletnie nic się nie dowiadujemy. Wiemy tyle co wcześniej. |UWAGA SPOILER!Nawet samo tłumaczenie Hicksa, jakim sposobem on znalazł się na Sulaco, a nie w kapsule typu: „To długa historia” – załamuje. KONIEC SPOJLERA|Kampania to jedno wielkie nieporozumienie. Zero fabuły, zero jakiegokolwiek zżycia się z komputerowymi towarzyszami gry (nie mówiąc już o z głównym bohaterze). Ta gra to zero. Jestem fanem Obcego i Predatora. Jedyny…
…plus to smaczki związane ze znajomymi miejscami z filmu. Niepotrzebnie kupiłem tą grę i bardzo tego żałuję. Bo wiem, że nigdy do niej nie wrócę. W multi pograłem niecała godzinkę – odrzuca. Jest też inny plus – dzięki tej grze AVP z 2010 stał się wspaniałą grą. Chętnie do niej wróciłem i teraz się w niej zagrywam.
jedyny fajny moment w grze to wtedy gdy cie ściga ten wielki w tych kanałach a ty nie masz broni oprócz tego nie warto nic wspominać
Jest jest dobry najnowszy Alien
Zły odnośnik z newslettera.|NEOplus|Kultowy polski magazyn o grach zamknięty. Oto oficjalne oświadczenie.|http:www.cdaction.pl/artykul-31026/|A tymczasem recenzja Aliens: Colonial Marines