rek
rek

[Weekend] Dla zinów rapsod żałobny

[Weekend] Dla zinów rapsod żałobny
Poprawcie krawaty i sypnijcie groszem na znicze, bo dziś pożegnamy się z kilkoma z tzw. pism legendarnych(*). Odwiedzimy cmentarz nietypowy, bo też nie znajdziecie tu nagrobków „Resetu”, czy „Gamblera”, a groby periodyków, których agonia mogła nawet umknąć waszej uwadze.

Widoczne na kurhanach litery „e-zin” to skrótowiec od „elektronicznego czasopisma”, jakie udostępniano zazwyczaj w formacie pdf, lub w html-u. Tryb pracy redakcji różnił się oczywiście od przygotowywania papierowych krewniaków – autorzy często byli rozsiani po całej Polsce, a pisanie traktowali jako hobby, nie zaś źródło dochodu. Pojawiały się oczywiście próby komercjalizowania ich wysiłków, ale skutek tychże był dyskusyjny, co pokazała chociażby śmierć Wirtualnego Komputera, za którego czytanie autorzy zapragnęli pobierać opłaty.

Zespół stawał niekiedy przed podobnymi wyzwaniami, co ludzie pracujący w princie. Trzeba było zatroszczyć się o reklamę, dobre relacje z dystrybutorami, czy korektę, a słowo „deadline” wywoływało zrozumiałą nerwowość. Profity? Przede wszystkim satysfakcja. Polskie e-ziny zaznaczyły również swoją obecność jako prawdziwe kuźnie talentów – autorzy stawiający pierwsze przecinki w Reset-Forever, czy nieistniejących już SS-NG Załodze G, doczekiwali się publikacji w jak najbardziej profesjonalnych pismach i portalach. Ba, dość powiedzieć, że „ojcem założycielem” Action-Maga jest niejaki Maciej Kuc…

Teraz my!
W Polsce e-ziny zaznaczyły swoją obecność na początku poprzedniej dekady, kiedy to reklamowane pocztą pantoflową trafiały pod strzechy na dyskietkach. Już w 1990 roku rozpoczęto wydawanie Kebab Commodore oraz Shadow Disk, traktujących głównie o Commodore 64 i Amidze. W 1996 debiutował pionierskiReporter.pl – pierwszy rodzimy mag poświęcony grom na komputery osobiste. Dalej poszło już z górki.

Do popularyzacji idei jako takiej przyczyniło się później samo CD-Action, od 2000 roku zamieszczające na płytach Action-Maga. Na coverze szybko zaczęły się zresztą pojawiać i kolejne projekty, wśród których znalazły się zarówno magazyny tematyczne (FPP MegaZin, RTS Area, Speed Corner, TPP Planet), jak i te bardziej wszechstronne.

The Boys Are Back in Town
Rok 1998 to dla polskich zinów data ważna, bo też związana z narodzinami Załogi-G, powszechnie uważanej za najlepszy polski mag o tematyce okołogrowej. Projekt spotkał się z dużym zainteresowaniem (również dzięki sprawnej promocji na forach dyskusyjnych) i był kontynuowany aż do stycznia 2006 roku. Wtedy to, po 61 numerach, rozpoczęto przekształcanie go w profesjonalny portal. Prognozy były dobre, ale – niestety – już na rok później, z „Załogi” ostało się bardzo niewiele. Przez moment funkcjonowała jeszcze jako blog tworzony przez kilka osób, ten jednak stanowił jedynie cień dawnej świetności. Ponoć zaważyły pieniądze, a raczej ich brak.

Do najciekawszych pozycji e-prasowych trzeba zaliczyć Reset-ForeverSS-NG (skrót od: „Secret Service: Nowa Generacja”). Oba ziny w założeniu miały nawiązywać do formuł nieistniejących, kultowych czasopism. Reset Forever, wzorem swojego „cyberniekulturalnego” praszczura, skoncentrował się na publicystyce. W nowych numerach pojawiało się więcej militariów, filmu i książki (czy autorskich opowiadań) niż recenzji i zapowiedzi gier. Projekt doczekał się więcej niż przyzwoitej renomy, choć popularnością ustępował zarówno Załodze, jak i SS-NG. Po numerze 40 (kwiecień, 2007), kiedy zin, z racji bardzo nieregularnego cyklu wydawniczego, ciężko było nazywać „miesięcznikiem” – pojawiła się mglista zapowiedź modernizacji. „Mglista zapowiedź modernizacji” jak się pokazała – tak została. Napis „coming soon” zniknął ze strony dopiero po trzyletniej (!) tam bytności, ale sklecony wówczas portal stanowił wyłącznie łabędzi śpiew dawnej ekipy.

Sekretny forhend
SS-NG dysponowałzdecydowanie większą siłę przebicia, a w swych najlepszych czasach mógł się poszczycić kilkunastoma tysiącami „ściąganych” numerów w miesiącu, co dawało mu zresztą żółtą koszulkę lidera. A liderzy, jak wiecie, lubią zaskakiwać. U szczytu popularności, po 35 numerach ogłoszono, że zin spocznie w internetowych archiwach, a na ostatniej okładce znalazły się nazwiska wszystkich, którzy na przestrzeni lat dołożyli do internetowego „Serwisu” swoją cegiełkę. Koniec? Tajemnicą poliszynela było, że ekipa zamierza przejść na zawodowstwo, a redakcja rozpoczyna pracę nad papierowym magazynem MGS („Możesz Grać Spokojnie”). Ten zmarł jednak już po pierwszym – a właściwie „zerowym” (bo taką przyjęto numerację) – numerze, wyjątkowo zresztą niedopracowanym. Z ciekawostek warto odnotować, że o planach przejścia na papier mniej lub bardziej poważnie myślały również redakcje Reset-ForeverPlaybacku. A skoro już o tym ostatnim…

Playback to ostatni internetowy magazyn o grach, jaki skupiał większą liczbę autorów i czytelników. W skład redakcji z listopada 2005 wchodziło raptem 7 osób, ale liczba ta zwiększała się sukcesywnie. Ekipa po latach była w stanie wypuścić w miesiącu ponad setkę tekstów, a wraz z liczbą coraz bardziej rozległa robiła się tematyka tychże. W przeciwieństwie jednak do Reseta na łamach Playbacku dominowały recenzje i okołogrowa publicystyka. PB doświadczał przeróżnych zawirowań, przez które jego wydawanie kilkakrotnie zawisło na włosku – stale eksperymentowano z formułą, a redakcja udzielała się również w pobocznych projektach (m.in. wydaniach specjalnych i uruchomionych pod patronatem Playbacku serwisach tematycznych. Mag przetrwał aż do lutego 2010 roku. Później przeobraził się w portal.

Coś się kończy, coś się zaczyna
Obok e-pism naprawdę dobrych (Login Point,Escape), trafiały także te mniejsze i mniej popularne (chociażby NoRespect, Gameholic, SIC!). Ba, nawet te cieszące się renomą pozwalały sobie niekiedy na publikacje mocno „takie se”. Nie należy zapominać, że gremia redakcyjne zasilali przecież amatorzy, dla których była to przede wszystkim przygoda.

Nie da się ukryć, że idea „growego” maga, bardzo atrakcyjna w czasach dyskietek i płyt CD, gdy internet w Polsce dopiero raczkował, dziś trochę trąci myszką. Powszechny dostęp do sieci zdecydowanie działa na korzyść serwisów mogących przedstawić te same informacje szybciej. Zresztą e-pisma wciąż istniejące kładą silny nacisk na działalność własnych portali-matek. 

Jeśli łezka ci się w oku zakręciła na te wspominki – odsyłam do obszernych, internetowych archiwów. Polecam odwiedzić je także tym, którzy o zjawisku takim jak „zin” do tej pory nie słyszeli. Na łamach można bowiem znaleźć nie tylko recenzje i zapowiedzi „starych” produkcji, ale i sporo pierwszorzędnej publicystyki i solidnego dowcipu. A te starzeją się naprawdę powoli.

(*) tzn. takich, które nie istnieją już od przynajmniej kilku lat 😉

rek

13 odpowiedzi do “[Weekend] Dla zinów rapsod żałobny”

  1. Poprawcie krawaty i sypnijcie groszem na znicze, bo dziś pożegnamy się z kilkoma z tzw. pism legendarnych(*). Odwiedzimy cmentarz nietypowy, bo też nie znajdziecie tu nagrobków „Resetu”, czy „Gamblera”, a groby periodyków, których agonia mogła nawet umknąć waszej uwadze.

  2. Na początku poprzedniej dekady (akapit „Teraz my!”) oznacza po 2000 roku.

  3. „FPP MegaZin, RTS Area, Speed Corner, TPP Planet” a gta center gdzie?

  4. Kebab i angielski Cracker Journal miażdżyły mą jaźń w latach 89-90….

  5. Łezka sie w oku kreci na te wspomnienia.

  6. Ahh, zawsze miło wspominam Action Mag i Lodówa Center…

  7. wielki0fan0gier 2 listopada 2013 o 20:24

    Wiele ludzi pamięta czasy Action Maga i wspomina je z łezką w oku, w tym ja. Może warto by było odświeżyć pomysł? Teoretycznie nie ma szans, by ten się sprawdził… Niby obecnie mocno rozwinięte portale growe (w tym cdaction.pl) dostarczają świeżutkie informacje z prędkością światła (czasem dosłownie, gdy korzysta się z Internetu po światłowodach), a z drugiej strony myślę, że czas oczekiwania na pewne informacje może być plusem, gdy będą one na wysokim poziomie. Zwłaszcza, gdy będą to ciekawe artykuły

  8. O Kebabie słyszałem, choć nigdy go nie czytałem. Natomiast najsłynniejszym zinem na Amigę był Fat Agnus (chyba nawet do dzisiaj mam go na dyskietce).

  9. wielki0fan0gier 2 listopada 2013 o 20:26

    , które nie odnalazłyby się na tego typu portalach – długie, głębokie teksty, często zawierające subiektywne odczucia autora, których większość nie ścierpiałaby na portalach, ponieważ szuka ona samiutkich informacji – podpunktów, a rzadko kiedy ludziom chce się zapoznawać z czyimś światopoglądem.

  10. wielki0fan0gier 2 listopada 2013 o 20:30

    Poza tym tamte czasy sprawiały, że młodzi ludzie stawali się kreatywni. Sam czytając e-ziny, zaczerpnąłem inspirację, która pchnęła mnie do tworzenia stron Internetowych (e-ziny były zazwyczaj w htmlu i javascripcie, FPP MegaZin pod koniec pojawiał się w PDFie), próbowałem pisać o różnych rzeczach… Teraz, kiedy ma się wszystko od ręki i gdy wszystko jest na wysokim poziomie, człowiek zdaje sobie sprawę, że takiego szczebla na własną rękę nie osiągnie i rezygnuje. Tak samo było kiedyś z tworzeniem gier.

  11. wielki0fan0gier 2 listopada 2013 o 20:35

    Ludzie uczyli się języków programowania, żeby stworzyć swoją grę czy demo (demoscena trwa do dziś i my, Polacy często zajmujemy wysokie lokaty, Machinist jest nasz, pocisnęli – http:www.youtube.com/watch?v=GN_ZExunFdY), lecz gdy gry stały się bardzo skomplikowane, niemożliwe do samodzielnego stworzenia, ludzi przestało interesować programowanie, ponieważ kiedyś z tą wiedzą można było pozostać niezależnym twórcą, a teraz właściwie programista jest skazany na ciężką harówkę w zespole.

  12. @Santoro, nie ty jeden. Sam miło wspinam te teksty i często d nich wracam. :-)Sama idea była fajna, szczególnie magów, które nie określały ściśle ram swojej działalności jak dawny AM, który miał genialną publicystykę (AM od kilku lat prezetował nadzwyczaj mierny poziom, aż żal było nań patrzeć). Szkoda, że ta gałąź padła.

  13. @WuWu1978 – a widziales kto byl jego naczelnym? 🙂

Dodaj komentarz