
Gry-usługi potroiły wartość branży

Według raportu firmy Digital River większość deweloperów odnosi poważne zyski ze stabilnego strumienia dodatkowej zawartości (DLC, paczek z łupem itd.), która „spełnia wymagania graczy”, a przy tym sprawia, że rośnie dochód z każdej sprzedanej kopii. Żadna nowość powiecie? I słusznie – autorzy dokumentu zwracają jednak uwagę na ogromną skalę zjawiska:
Nie dotyczy to tylko gier free-to-play. W 2016 roku ćwierć łącznych dochodów z cyfrowej sprzedaży płatnych gier na PC pochodziło z zawartości dodatkowej.
Najciekawsze są jednak czynniki leżące u podstaw tego zjawiska. Według raportu:
Konsumenci nie są zbyt chętni, by płacić za grę 60 $, wolą wybrać tytuł ze stabilnym strumieniem zawartości dodatkowej. Wydawcy zobaczyli w tych oczekiwaniach okazję do wprowadzenia modelu gier-usług, wypuszczając w danym okresie mniejszą liczbę tytułów, lecz jednocześnie podtrzymując zainteresowanie graczy regularnymi aktualizacjami i dodatkami.
Skąd się to bierze? Według raportu przyczyny upatrywać należy w zbyt powszechnych przecenach. Przeciętny pecetowy gracz z USA czeka 21 dni, nim zdecyduje się na zakup, w nadziei, że skorzysta z promocji. Rosnące zapotrzebowanie na drastyczne obniżki prowokuje rosnącą falę niebezpiecznych zjawisk pokroju niezależnych sprzedawców, którzy „kupują od wydawców klucze za pomocą kradzionych kart kredytowych, a następnie odsprzedają je działającym w szarej strefie stronom handlującym kluczami”.
Kiedy oszustwo wyjdzie na jaw, wydawcy ponoszą straty wynikajace z opłat za obciążenie zwrotne (prawdziwy właściciel kradzionej karty domaga się cofnięcia zakupu). Wydawcy mogliby w tym momencie dezaktywować szemrane klucze, ale zwykle tego nie robią w obawie o reakcje graczy, którzy zwykle nie wiedzą, że kupili trefny towar. Digital River sugeruje, że wydawcy powinni zainwestować w lepsze zabezpieczanie transakcji i weryfikowanie źródeł płatności, a także jasno sprecyzować, którzy sprzedawcy niezależni są przez nich autoryzowani. Działalność szarej strefy jest szczególnie bolesna, bowiem o ile piractwo sprawiało, że wydawcy zwyczajnie nie zarabiali na danej kopii, o tyle sprzedaż kradzionych kluczy i wspominane opłaty za obciążenie zwrotne powodują, że jeszcze do niej dokładają.
Wysyp skrzyń z łupami i im podobnych dodatków jest więc niejako reakcją obronną: sprzedając mniej gier, wydawcy nie muszą nazbyt często przejmować się natychmiastowymi promocjami i potencjalnymi stratami na kradzionych kluczach. Prawdziwe zyski czerpią ze sprzedaży dodatków: większość graczy dokonuje ich bezpośrednio przez menu gry, a zatem pieniądze trafiają bezpośrednio na właściwe konta.

Czytaj dalej
17 odpowiedzi do “Gry-usługi potroiły wartość branży”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
To kolejny dowód na to, że DLC i paczki z łupami zostaną z nami na długie lata.
A i tak mnóstwo użytkowników cdaction dzielnie sie kłóci że lootboxy w nowym Battlefroncie nic nie zmieniają dla gracza i branży gier.
Czyli należy spodziewać się skokowo rosnącej liczby tytułów single player z zaimplementowanym systemem lootboxów. Cudownie.
@lAtarenl|Na serio są osoby które bronią lootboxy w Battlefroncie? Jeszcze jakimś cudem byłbym w stanie przełknąć skrzynki z elementami kosmetycznymi, ale to co mamy w Battlefroncie jest okropne. Mam nadzieje że Metacritic nie zapomni i Battlefront dostanie takie samo przywitanie jak Shadow of War. Prawie zawsze jestem przeciwko bezsensownym 0/10 na Metactitic, ale tym razem popieram wszystkich którzy ocenili tę grę tak nisko ze względu na obecność lootboxów.
Tia, obracanie wirtualnymi dobrami, wyłudzanie prawdziwych pieniędzy za wirtualne dobra i inne takie przekręciki burzące równowagę między ilością dóbr i wykonanej pracy a pieniędzmi to reprezentującymi , dalej masowo przepłacajcie za gry w dniu premiery i dlc i nie dziwcie się że różne kryzysy wybuchają bo świat to układ w którym nie ma nic za darmo ani nic nie ginie
Niedługo nie będzie już zwykłego kupowania gier, ooo nieee to zbyt nudne. Zamiast tego będzie się płacić 60$ za losowanie na SZANSĘ rzeczywistego uzyskania gry. Kretyni i tak by to łyknęli, dzięki nim zawdzięczamy właśnie teraz powolne implementowanie zwykłych praktyk P2W w pełnopłatnych grach, które się widuje w grach F2P, najczęściej mobilnych.
Jeśli „reakcją obronną” można nazwać strzelanie z bazooki do szopa w naszym ogródku, to owszem. Jasne, stracą na tych przekrętach z kluczami, ale ofensywa mikrotransakcji w tym roku to zdecydowana przesada… Na miłość boską, POTROILI ZYSKI! A wspieranie gry nie wymaga tylu środków i zasobów co robienie nowej.
Rośnie i niezadowolenie graczy i bojkotowanie takich praktyk. Jak wydawcy będą sobie pozwalali na coraz więcej to w końcu przegną i źle sie to dla nich skończy.
Dlatego warto korzystać z różnych platform do komunikacji z devami/producentami i wyrażać głośno swoje niezadowolenie. Przekaż jaki ja wysłałem Warner Bros/Monolith brzmiał mniej więcej: Za wdrożenie systemu mikropłatności do gry single player, od dziś, bojkotuję wszystkie Wasze produkty. Nawet jeśli zaniechacie podobnych praktyk moich pieniędzy i tak nie zobaczycie. Jeśli wiele osób zrobi tak samo, dając wyraz niezadowoleniu na międzynarodowych forach, to być może inni producenci będą bardziej wyważeni
Przy wprowadzaniu nowych sposobów monetyzacji swoich produktów. Bojkotowanie ich produktów po cichu nie wystarczy, oni muszą poznać dokładny powód. I ten powód musi zostać niejako wykrzyczany na ogólnodostępnych forach, bo to przekaż nie tylko dla nich, ale też innych firm i reszty społeczności graczy. Część graczy podchwyci i nas poprze, a to już może zaboleć korpo. Brak głośnej reakcji sprawi, że takie firmy jeszcze bardziej rozuchwalą się w swoim finansowym bandytyzmie.
@Xellar głośna reakcja, a gra sprzeda się jeszcze lepiej. Wydawca wyda oświadczenie, że ludzie pokochali lootboxy.
Centek96,|Na Rockstara i Take Two jakoś podziałało. Gdyby społeczność siedziała cicho, to dziś nie miałbyś modów w GTA. Brak otwartego sprzeciwu jest niemalże przyzwoleniem na uchodzenie płazem różnych niegodziwości. Bo kto głośno się nie sprzeciwia, ten po cichu przyzwala i się zgadza. Uczy tego tak historia, jak i życie.
Po raz kolejny zauważę, że ofensywa mikrotransakcji, „gier-usług” i tego typu bzdur ma miejsce głównie dzięki cichemu przyzwoleniu branżowych mediów.
Dzisiejszy rynek gier to dno.To co wyrabiają wydawcy to już szczyt pazerności i beszczelności.Najgorsze jest jednak to że zawsze znajdą się gracze,którym to nie przeszkadza i kupią.Ja to mam gdzieś i nie dam się dymać.Kupuję tylko gry kompletne,długo po premierze,dobre jakościowo i w odpowiedniej cenie.
Trzy raki toczące branżę: piractwo, wysyp DLC o śmieciowej jakości oraz keyshopy.
@Xellar Nie zrozumiałeś o co mi chodzi. Twierdzę, że jeśli ludzie będą głośno krytykować, a gra będzie się dobrze sprzedawać, to na nic to nie wpłynie. Wydawca po prostu to oleje, ponieważ gra się po prostu sprzedała. Tak samo jak Rockstar olał krytykę na mikrotransakcje, a tym bardziej za darmowe doładowywanie salda w GTA Online. A krytyka na to jest uzasadniona, ponieważ nie ma jakiś dopasowanych poziomów reputacji i bogactwa względem graczy na publicznym serwerze, więc inni jeżdżą Ferrari, a ty Maluchem.
Jeśli gry-usługi oznaczają tylko wydania cyfrowe, a pudełka pójdą w odstawkę, to zostaję przy siódmej generacji w dół i kij im w oko…