
Dopóki nie zgasną gwiazdy – wygraj jedną z 10 książek! [WYNIKI]
![Dopóki nie zgasną gwiazdy – wygraj jedną z 10 książek! [WYNIKI]](https://staging.cdaction.pl/wp-content/uploads/2025/03/d4d8927d-62c5-4886-9970-c01176c47cfb.jpeg)
Jak informuje wydawca:
„Dopóki nie zgasną gwiazdy” to historia ludzi, którzy znaleźli się na rozdrożu, pomiędzy zagładą starego świata i narodzinami nowego. Upadła cywilizacja techniczna i dawne struktury społeczne, chrześcijaństwo nasiąkło dziwacznymi przesądami, zmienił się klimat. Ci, którzy ocaleli z katastrofy, musieli schronić się w górach – niziny należą do wroga, z którym nie da się walczyć. Gdzie szukać oparcia? W okruchach dawnej wiedzy, które tak trudno zebrać i zrozumieć? W radykalnych sektach, które próbują oswoić to, co niewytłumaczalne? W marzeniu o jakiejś mitycznej, dalekiej Ziemi Obiecanej, do której nikt jeszcze nie dotarł – a w każdym razie nikt stamtąd nie powrócił? A może po prostu nie myśleć o tym wszystkim, troszczyć się tylko o dach nad głową, opał i kawałek mięsa? Przystosować się i trwać?
Zainteresowani? Chcecie wygrać jeden z 10 egzemplarzy, które mamy do rozdania?
Nic trudnego: napiszcie w komentarzu pod tym newsem kim bylibyście w takim świecie.
Ale żeby nie było za łatwo: napiszcie to w formie awangardowego wiersza (cokolwiek to znaczy!).
Czas macie do soboty, 13 czerwca, do południa (czyli 12:00).
WYNIKI
Troszkę nam to zajęło, za co przepraszamy, ale książki polecą do…

Czytaj dalej
120 odpowiedzi do “Dopóki nie zgasną gwiazdy – wygraj jedną z 10 książek! [WYNIKI]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
3 czerwca do księgarń trafi nowa powieść Piotra Patykiewicza, postapokaliptyczna „Dopóki nie zgasną gwiazdy” przenosi czytelnika do mroźnej rzeczywistości będącej skutkiem nagłego kataklizmu. Z tej okazji mamy dla was konkurs, w którym wygrać można 10 egzemplarzy książki!
Założycielem sekty technologicznej – masa pieniędzy za sprzedaż choćby nędznego radyjka na korbę
Zostałbym tylko szarym nagim Janem|Szarym|nagim|Janem|I to by mi wystarczyło.|Szarymnagimjanem
Po takim kataklizmie najlepiej samotnikiem być|Swój dzienny urobek pod kamieniami kryć|Innym ludziom ufać wcale nie można|Ponieważ złoczyńcą może stać się nawet woźnaŻycie samotnika to jednak nie bajka|Często jego jedynym towarzyszem jest stara fajka|Lecz człowiek samotny chwilą tylko żyje|Nie boi się więc, że od konserw utyjeDzień spędzać na szlaku, nocą odwiedzać ruiny|Wspominać przed snem, miłość do swej dawnej dziewczyny|Wstawać rano i zakładać połatane buty|Wytyczając trasę swej kolejnej marszruty
Po takim kataklizmie najlepiej samotnikiem być|Swój dzienny urobek pod kamieniami kryć|Innym ludziom ufać wcale nie można|Ponieważ złoczyńcą może stać się nawet woźna|Życie samotnika to jednak nie bajka|Często jego jedynym towarzyszem jest stara fajka|Lecz człowiek samotny chwilą tylko żyje|Nie boi się więc, że od konserw utyje|Dzień spędzać na szlaku, nocą odwiedzać ruiny|Wspominać przed snem, miłość do swej dawnej dziewczyny|Wstawać rano i zakładać połatane buty|Wytyczając trasę swej kolejnej marszruty
Broń moją specjalizacją by była|Właśnie ja w swej kryjówce chciałbym tworzyć|Właśnie dlatego, ze drzemie w niej potężna siła|Zdolna niszczyć i i chronić
Czemu nie dodaje odstępów pomiędzy wersami? :C
najprawdopodobniej dołączył bym do jakiejś watahy ludzi którzy polują na zwierzęta i obozy innych ludzi kradli byśmy co popadnie i snowbordem zjeżdżali troszkę niżej gdzie ludzie boja się schodzić i stamtąd zaprzęgiem psów do kryjówki 😛 (jak to w post-apo 😛 )
Moją specjalizacją broń by była|Którą w swej kryjówce chciałbym tworzyć|Bo właśnie w niej drzemie wszechpotężna siła|By niszczyć i chronić.
Trwałabym jak pięść z żelaza,|Uniesiona z młotem kowalskim,|Opadała na stal i głowy mych wrogów,|By kryć się przed mrozem w zrujnowanym domu,|I wtulić w ramiona prądnicy,|Leżącej tuż obok imadła.
cieszyłbym się, że upadł na wieki cywilizacyjny kicz|i udałbym się samotnie w nieujarzmioną dzicz|obrałbym kurs na drogę niewybraną|i cieszył się śniegiem jak bitą śmietaną@Qbuś szaranagajama 😀
Na pewno trzymał bym się utrwalonych zasad moralnych. Pamiętał bym o kulturze duchowej i symbolicznej. Przekazywał bym wiedzę młodemu pokoleniu które urodziło się w tych nowych czasach.|Dzielił bym się nie tylko wiedzą, ale i tym co sam bym posiadał. Lepiej trzymać się w grupie, mieć przyjaciół.
Byłbym sadystycznym kanibalem zjadającym towarzyszy, |Byłbym starą murzynką opatrującą towarzyszów rany,|Byłbym milionerem, bo kapselków się w piwnicy nie mogę doliczyć,|Byłbym człowiekiem, robiącym wszystko aby przetrwać w dziczy
W post-apokaliptycznym, mroźnym świecie, byłbym zapewne farmerem. Nie takim, który posiada hektary pól na których uprawia ogromne ilości zbóż czy warzyw. Byłbym człowiekiem próbującym w ciężkich warunkach i specjalnie przygotowanych pomieszczeniach wyhodować choć kilka warzyw, które następnie sprzedawałbym innym ludziom. Za świeże produkty w ekstremalnych warunkach, klient mógłby dać naprawdę wiele. Zyski przeznaczałbym na wynajem ochrony i dalszy rozwój interesu. Ten kto posiada żywność, zawsze ma władzę!
Dopóki nie zgasną gwiazdy z Białych Gór Śmierci zejdę w Zieloną Dolinę|Poznam słabość wroga naszego i jeśli nie zginę|W ostatnią bitwę poprowadzę Lud mój przez śnieżną zawieję|Tylko wtedy przetrwamy, tylko wtedy będziemy mieć nadzieję
Jaki miesiąc? Jaki rok? |A jakie ma to znaczenie? Polska złota jesień to już tylko wspomnienie|Ranek? Wieczór? Południe?|Cały nasz świat ciągle w mroku całunie|Z dala od kościoła? Z dala od Boga?|Boga nie ma tutaj z nami, przepadł gdzieś między sektami|Jak długo jeszcze szukać będziemy oazy?|Dopóki nie zgasną gwiazdy…
Wiersz biały pt. „Instynkt przetrwania”Znowu kogoś grzebią|Tym razem choroba|I dobrze|O jedną gębę do wykarmienia mniej|”Miała tylko 20 lat…”|To nie ma nic do rzeczy|Za dużo nas się rodzi, za mało umiera|Jak tak dalej pójdzie wyginiemy z głodu|”Śmierć zbliża nas do Ziemi Obiecanej!|Radujmy się, bowiem w Niej nasze zbawienie!”|Zawszony klecha, religia schodzi na psy|Ludzie ślepo wierzą w te brednie|Może by to wykorzystać?|”Złapali złodzieja, trzeba wydać wyrok”|Dwie gęby…
W takim świecie,|Wiecie,|Jaką mógłbym być osobą?|Czy?|Byłbym tym jednym z bezdomnych tułaczy?|Bez dachu nad głową?|Czy?|Jednym spośród szlachetnych bogaczy?|Żyjących godnie?|A cóż to znaczy?|Nie, nie zgadniecie.|Prawdopodobnie|Byłbym sobą.
Kim bym by był gdy szalone wichry i śniegi?|Gdy znikąd pomocy w mroźnym świecie|Chciałbym być ogromnym Yeti|Nie straszne mi by były żadne zamiecieSekty by mi nie pasowały|Ludzie to słabe istoty|W końcu mój rozum byłby mały|A wiedza to same kłopotyZnalazłbym jakąś jaskinie|Tam jadłbym mięsne obiady|Ten kto jest silny to nie zginie|Nie do czekam zagładyDopóki nie zgasną gwiazdy
Kim bym by był gdy szalone wichry i śniegi?|Gdy znikąd pomocy w mroźnym świecie|Chciałbym być ogromnym Yeti|Nie straszne mi by były żadne zamiecieSekty by mi nie pasowały|Ludzie to słabe istoty|W końcu mój rozum byłby mały|A wiedza to same kłopotyZnalazłbym jakąś jaskinie|Tam jadłbym mięsne obiady|Ten kto jest silny to nie zginie|Nie do czekam zagładyDopóki nie zgasną gwiazdy
Kim bym by był gdy szalone wichry i śniegi?|Gdy znikąd pomocy w mroźnym świecie|Chciałbym być ogromnym Yeti|Nie straszne mi by były żadne zamiecieSekty by mi nie pasowały|Ludzie to słabe istoty|W końcu mój rozum byłby mały|A wiedza to same kłopotyZnalazłbym jakąś jaskinie|Tam jadłbym mięsne obiady|Ten kto jest silny to nie zginie|Nie do czekam zagładyDopóki nie zgasną gwiazdy
Trzask, zgrzyt otwierają się drzwi,|nie widzę nic, a może mi to się śni?|Lecz gdy przechodzę przez wrota uchylone|cały świat,domy przez pożary spalone|Ludzkie krzyki bólu,cierpienia|Z nimi jeszcze nie miałem do czynienia|I chociaż nie mogę pogodzić się z losem świata|robię co do mnie należy, grzebię obcego, jak brata.|Lecz w świecie który zastałem, nie mogłem być grabarzem|pomagając innym pozostałem lekarzem
Życie moje na krawędzi,|Przeszłość mierzi, „teraz” więzi,|Choć studiuję dawne dzieje, wiedzieć muszę,|Co dziś trzyma moją duszę wśród,|Zamieci, lodu stworzeń,|Byle przetrwać nie daj Boże,|Więc zabijam i wędruje, |Antyki i pradawną wiedzę studiuję.
Gdy zimno nastanie a świat pogrąży się w mroku.|Przyjdę odziany w futro, z łukiem przy mym boku.|Zapoluje, przetrwam, pomogę w potrzebie, po czym|opuszczę ten świat, odejdę, gdzie me plemię…
Uśmiechające się do mnie góry ogarnięte lodem,|wiatr owiewający me plecy miłym chłodem,|rzucony cień rozkładający dłonie ku kresom świata,|ciepłem parująca kochanków mata.|Dziecko nawołujące radosnym głosem,|ojciec wędrujący za pieśni skał eposem.Dziękujemy bogom żeśmy się ostali,|to w końcu Nasza Ziemia Obiecana …|modlimy się, by już nam więcej nie pomagali,|przetrwać to nasza droga nowo obrana …|tak wielcy, a tak mali, |Ziemia Obiecana …
Gdy czas mrozu nadejdzie wnet,|nie straszny będzie mi zimy trud,|gotowy będę niczym szablozębny lew,|krzemienny grot przyozdobi oszczep mój,|jak moi przodkowie sprzed er,|zabiorę ze sobą kompanów mój ród,|ruszymy przed siebie w arktyczny step,|ku żyznym polom krain dalekiego południa,|nie rozszarpie nas żaden ludzki sęp,|by świtu ludzkości ponownie początek dać dnia.
Rabuś- łucznik to ja,|Taki cichy przestępca,|Kryję się w mroku, żyjąc samotnie,|Nie rzucam się w oczy, cicho, zawrotnie,|Znam wszystko tutaj, każdą stronę,|Każdy teren, każdą pułapkę i każdą personę,|Poradzę sobie, ostrożnie, załatwię wszystko,|Ja jedyna w tym świecie jestem optymistką.
Biała ściana nicości otoczyła mnie z wszystkich stron. Dookoła mnie tylko śnieżne piekło. Czuję wielkie zimno, nie tylko fizyczne, ale i duchowe. Każdy kolejny krok oddala mnie od moich bliskich i ciepłego schronienia. Jedyną przyjazną mi osobą w tej śnieżnej krainie, to mój wierny pies Kinia. Razem wspólnymi siłami ciagniemy sanki z całym naszym cywilizacyjnym dorobkiem. Dlaczego błąkam się sama po tej ziemi pełnej potworów i białej śmierci . Ponieważ to ja zostałam wybrana Posłańcem Nadziei. Jako jedyn
Poetą byłem, w drogę wyruszyłem, lud zmarniały słowem podnieść z pyłu.|Setki miejsc odwiedziłem, setki słów na wiatr rzuciłem, nikt nie słuchał.|U kresu mej wędrówki zapytałem małe dziecię, kłamstwem jeszcze nie skalane:|- Czemu nikt nie słucha, czemu każdy obojętny na me słowa?|Dziecko odpowiedziało przekornie – bo nie umiesz tępaku rymować.
Juz nie ma powrotu, nadszedl koniec swiata,|Zaden ptak po blekicie nieba juz nie lata.|Nie ma juz ssakow polujacych ofiarnie,|Kazda ryba w zmarznietym stawie sie czuje marnie.|Kimze ja jestem – odpowiedz jest prosta.|Jestem pracownikiem miesiaca u Family Frosta.
W nieokreślonej czerni śnieżnego zapachu,|kręci poczuciem bezsilności brzydal niejaki,|takoż skrycie siłą pomieszczenia powiewa,|Niefraktal, handlarz przepełnienia, nadchodzi
Dookoła mnie tylko śnieżne piekło. Jedyną przyjazną mi istotą to mój pies Kinia. Razem ciągniemy sanki z dorobkiem cywilizacji. Dlaczego błąkam się sama po tym śnieżnym piekle.Ponieważ jestem Posłańcem Nadziei. Chcę przedostać się na drugą stronę gór. Po co? Szukam oznak słońca, zielonej trawy i błękitnych rzek. Czy mi się uda? Nie wiem. Nadzieja umiera ostatnia.
Na skraju dzieciństwa i dorosłości,|jak robot Wall-E tu szukam miłości.|Gdzie obowiązek zabija w Nas dzieci,|a portfel pusty, a czas tak leci.|W świecie, gdzie sztuczna moralność zastępuje religię.|W świecie, gdzie kapłani wciskają kit masom.|W świecie, gdzie nikt już nie wierzy w modlitwę.|W świecie, gdzie wszyscy tylko brzuch pasą.|Nie potrzeba ksiażki by walczyć z takim światem|gdzie człowiek to Dawid, a świat jest Goliatem|Lecz muszę walczyć, jak walczy każdy,|walczyć dopóki nie zgasną gwiazdy.
Pewnie zbyt awangardowe, ale co mi tam:w zimnych górach świata po zagładzie|byłbym białym koniem Napoleona|Żelaznym jednorożcem-szachistą zwanym|i rozdawałbym maść końską|rozgrzewającą|jakże przydatną|w zimnych górach świata po zagładzie|.|skąd maść bierzesz, waść?|zapytasz|nie pytaj
Kiedy noc się kończy a dzień zaczyna,|Ma dusza jest ćierpka jak stara cytryna.|Idąc pułnocą widze granie,idąc południem widze przystanie.|Ach końca nie ma tej mej tułaczki będąc kopaczem muj los jest płaski.
~ A-Z Przetrwania ~Apokalipsy Byłbym Czcicielem -|Dawnych Eonów Fantasmagorie,|Gróz Hermetycznych Imaginacje |Ja Konstruowałbym Lubowolnie!Moim Najdoskonalszym Orężem|Przerażającym Rubieże Skostniałe – |TECHNOLOGIJA! Ujarzmionej Wiedzy|Ynżynieryjne Zastosowanie!
Ups, układ trochę się rozjechał. Zapomniałem, że system komentarzy tutaj nie uniesie ciężaru prawdziwej sztuki. Gdyby były wątpliwości, to utwór rozpoczyna się po dwukropku.
Nie mróz jest naszym wrogiem,nie człowiek jest naszym wrogiem,|jest nim coś co będąc małym wielkim się staje i zapomnieć o sobie stale nie daje,|stale z nim walczę,poddać się nie mogę,choć wiem że już wygrał,|imię jego GŁÓD.|Czy jestem nadal tym co jem? czy jestem…..Człowiekiem?
Sroga cisza mnie spotkała,|Wokół ciemna noc nastała,|Jam kowalem swego losu,|Swego losu i rodziny.|Żona ma, dwóch synów,|Ciężkie dni me i godziny.|Rano wschód mnie budzi śliczny ,|Polowanie zacząć czas,|Nim nastanie mrok arktyczny,|I zwierzyna pójdzie w las.|Koń mój wierny i jedyny,|Dzięki niemu droga lepsza,|Pies wyczuje woń padliny,|Strawą dzisiaj danie z wieprza.|I gdy deszcz spadnie wieczorny,|Kiedy ciszę słychać próżno,|Gwiazdy w górze dziś nie gasną,|Dzień mój twoją jest podróżą..
Pamiętając dawne, kwitnące życie ze łzą w oku stojąc na ośnieżonym szczycie, |Ronię łzę pamiętając dawne czasy, |Uzbrojony w kuszę gromadzę w nowym domu mym zapasy,|Mając w sercu wspomnienia|Z dawnych lat,których w mym sercu nic nie zmienia,|Marzeń o Domie, rodzinie,|Gdzie czas powoli płynie|Stojąc na ośnieżonym wzgórzu,|Pytanie zimnej zadam chmurze,|Kim jesteś nowy świecie, że pisze,|Nową rzeczywistość jak mroczną księgę niszcząc przytulne zacisze,|Ale ja kuję teraz miecz zemsty,|W imię starego świata.
Byłbym tym, który przetrwa, przecież człowiek przetrwać musi. Skuta lodem ziemia smogiem już nie dusi. Wiatr smaga skórę, śnieg bielą pali w oczy, lecz ja, z innymi, ku nadziei kroczę. Gdzieś musi być ciepło, gdzieś tam tętni życie. W więzieniu z lodu trwa zieleń w rozkwicie. Dotrzemy tam kiedyś, my lub nasze dzieci. Tymczasem idę przez pustynię lodu, ciągną za mną tłumy umierając z głodu. Wszystkich nie doprowadzę, wielu zginie w drodze. Nie poddaję się jednak i dlatego im przewodzę.
Uciekając od górskich kanokad,|Znalazłem schronienie w nizinach.|Mówisz, że jestem twym wrogiem,|Lecz to ja czczę słońce!|Wolność mym bratem, muzyka siostrą,|Zedrę z ciebie skalp,|Gdy przerwiesz mój rajd!
Wśród zgliszczy i smrodu,|Upadku narodu,|Ruin wielkich miast,|Braku pysznych ciast,|Dymiących straty pól,|Gnijących w świecie ról,|Kapłanem bym był,|I jak to zawsze bywa,|Z obfitej tacy żył
Biegnąc przez pustkowia,|Ciężki i bez konia,|Prowadzę zastępy|Dusze walkom wierne.|By zachować skalpy,|Walczyć o jedzenie,|Ogrzać ręce zimne,|Jesteśmy gotowi,|Lepiej zejdź z naszej drogi.|W naszej grupie siła,|Choć dziwna rodzina,|Ciężcy i bez konia|pędząc przez pustkowia
Wyszedł dość duży wierszyk więc podzieliłem go na 2 części.|CZ1|Tuż po takiej katastrofie|zaczął bym tak myśleć sobie|”co ja biedny tutaj zrobię???”.|Włożę najcieplejsze me ubrania|i poszukam wnet śniadania.|Wyjdę na dwór – zimno będzie,|a w dodatku śniegu wszędzie.|Ale trudno.|Bo jak mawia wujek Grześko|”Żołnierzowi nie jest zimno,|żołnierzowi jest rześko!”.|Potem spotkam innych ludzi|i nadzieja się obudzi, |że samotny tu nie padnę|bo nie było to by ładne.|Lecz jak w grupie żyje się|chyba każdy dobrze wie.
CZ2Obowiązki ma się różne,|a że nogi me podłużne|i ogólnie jestem duży- to będę myśliwym|co mówiąc łagodnie bardzo mnie wkurzy.|Bo zajęcie jest to trudne,|a w dodatku trochę żmudne.|Będę musiał polować na wilki i niedźwiedzie.|A co jak mi się nie powiedzie?!|A jeśli zaatakują mnie te cholery – miodożery gorsze od pantery (przynajmniej w Far Cryu 4)?|A co jak spotkam Yeti?|Zrobi ze mnie spagheti!|I w ogóle mi ten koniec świata nie pasuje|bo jeszcze mnie coś tam zamorduje…
CZ3I fajnych ludzi ubędzie…|I zimno będzie wszędzie…|A ja lubię ciepło słonka,|a tak zostanie ze mnie mrożonka 🙁
Po tym owym kataklizmie|zacząłbym myśleć na piśmie|Co ja zrobię w takim świecie?|W którym jest bezgazecie!|Już CD-Action nie będzie|Mac do redakcji nie wejdzie|I już skończy się pracocholictwo jego|Co on pocznie?|Co ja pocznę?|Może sobie na bungee skocznę|Albo wiem już co zrobię|CD-Action zastąpię sobie|Będę chodził po ludziach i ogłaszał|Dobrą nowinę grową zgłaszał|Będą wszyscy zadowoleni|gdyż z CD-A niewiele się zmieni!
Ludzie nie rozumieją|Lecz ludzi owych już nie ma|Są jedynie Ci co pozostali|Potwory tak zwane, pełne w smutki w nich wlane|Każda droga jest ku zgubie|Co następna ku zagładzie|Mnie czeka jednak droga…|Droga w odłamie smutku świata….|Nie dla cnoty się uchowałem|Po prostu silniejszy wygrywa|Nie fizycznie, nie psychicznie|Lecz ostrza miecza symbolika|Co rusz krew do mózgu dociera|Rozpad,emocje….|W upadku Ikara nadzieja
Między ośnieżone szczyty gór,|wyruszam na polowanie.|Naciągam cięciwę, świst piór,|dla przeżycia zabijanie.|Odziany w kilka ciepłych skór,|wracam nim noc nastanie.|Ognisko z gałęzi suchych jak wiór,|ogrzewa me ręce zdrętwiałe.|Patrząc na gwiazd liczny zbiór,|myślę nad swoim istnieniem.|Czy Bóg jest prawdziwy, czy to stek bzdur?|Co z moim zbawieniem?
Sławne imię moje Gadzet,|Nie przeczytacie o mnie w żadnej z gazet.|Jestem przywódcą sekty nowego boga,|Który nie wie co to trwoga.|Życie moje poświęcam moim braciom,| Aby los awansował nas na wyższy poziom.|Moją specjalnością nie jest dyplomacja,|Liczy się tylko anihilacja.|Kto przyłączyć się do mnie nie chce,|Tego mieczem po sercu połechcę.
Pieśń grzeje Ich lodowate serca,|Drżą bez nadziei przez mrozy gór.|Mój głos do walki Ich zachęca,|Słodkie nuty burzą trwogi mur.|Na melodii tej ciepłym łonie,|Śpią cicho wreszcie ukołysani,|Dopóki życie jasne w nas płonie,|My ocaleni, będziemy niepokonani.
Idę – nie.|Idą za mnie.|Jak kukiełki.| Ja im bogiem, wodzem, królem.|Kiedy skinę, schodzą z gór.|Pan.|Władca.|Król.A gdy skończy się wycieczka,|występ kończy kukiełeczka.
Bardzo chciałbym gwiazdą być|Bym mógł dalej ja tu żyć.|W żadnej sekcie się nie widzę|Swych poglądów się nie wstydzę.|Przystosuję się powoli|Przecież wcale to nie boli|Kawał mięsa zimny zjeść|Trzeba tylko trochę chcieć.|Osiemnaście lat ja w szkole|Wciąż pracuje ja w mozole|Więc tę książkę chciałbym mieć|Nawet w rymach „mogę chcieć”.|Swe pragnienie tu wyrażam|I się wcale nie obrażam|Jak szanowna komisyja|Weźmie wiersz mój i zawija|I wyrzuca do śmietnika|Bo to chyba straszna kicha.
Idę – nie.|Idą za mnie.|Jak kukiełki.| Ja im bogiem, wodzem, królem.|Kiedy skinę, schodzą z gór.|Pan.|Władca.|Król.A gdy skończy się wycieczka,|występ kończy kukiełeczka.
Jan nazywam się Hubercik|I tu wpadłem na momencik|By swój własny rym napisać|I kim chcę tu być opisać.Mym marzeniem jest być trollem|Albo innym też matołem|Co mutacje przeżył wszystkie|Czy Wy też tak też chcieliście.|Więc spotkajmy się w zaświatach|I Będziemy tam zamiatać.|Ogonami oczywiście|Swoje już zaplątaliście?|Tak by szczotkę przypomniały|I w zaświatach posprzątały.|Bo fantazja moja wielka|Wystrzeliła w górę szelka|I już kończę swój wierszyczek|I już idę na zastrzyczek.
Kocz mym prawem|Wojna nałogiem|Resztki cudem|Nadzieja mą głupotą|Wędrówka obowiązkiem|Wiara idiotyzmem|Czemu akurat idiotyzmem?|Bo Bóg pozwolił na śmierć i zniszczenie|A Bóg mym wrogiem|Jak wiatru tchnienie|Zabójczy i przenikliwy|Mróz nietopniejący|Co dopada nieostrożnych|Unika mnie|Bo mam życiu na pochybeł|Chce bym się męczył|I błądził|niestrudzenie szukając ciepła|Wydawać by się mogło|Że jest chłodno|Ale mym przeciwnikiem|już nie jest mróz|kiedy mieszkam w|tajemniczym gaju brzóz
Ja zaproszę do mej głowy , |by opisać w niej me zmiany .|Kim w tym świecie sobie zostać ?|Na tyrana raczej nie startować,|Królem , złodziejem czy alfonsem ?|Może wać pan zostanie ideałem ?|Na tej scenie rodem z piekła,|kultura ludzi całkiem zmokła,|Mróz zabiera ostatnie nadzieje,|wszyscy wiedzą ,że się nic nie dzieje.|Więc powstaną ze mną ludzie ,|być ja chce ich The Witcher’em
„ja” ja| ogień ja ja ja ogień| ja ja ja| ja| zwłoki ja zwłoki
Tyś co do miłości nawołujesz|Pragnąc krwi rozlewu w swym imieniu|Tyś coś sama głosem stwórcy się nazwała|By kontrolę przejąć nad wolą słabych ludzi|Na tragedii i zagłady fundamentach budujesz imperium|O kościele nienawiści|O religio mściwego boga|Oto ja zwiastun twej ostatecznej zagłady|Co swym życiem wykupi duszę tego świata|I póki ostatnie na niebie gwiazdy nie zgasną |Dopóty nie ustanę w mej nienawiści do ciebie|Zanim ludzkość znów stanie na nogi|Ciebie już nie będzie |Przebudzenia bowiem czas nadchodzi
Nawet wielka sroga zima |Mego życia nie zatrzyma. |Wola walki o przetrwanie |Priorytetem mym się stanie.|Wilcze futro, z foki buty |To nie wszystkie me atuty. |Broń zabójcza, piękna, cicha, |Z nią nie groźne żadne licha. |Noc mą matką, księżyc bratem, |Ja dla wszystkich innych katem. |Bez przyjaciół i bez strachu. |Brak mi też nad głową dachu. |Wróg na każdym moim kroku. |W świetle czai się i w mroku.|W tym układzie jestem stały. |Tylko ja, mój łuk i strzały.
Idę do Was. Jestem Zagładą. Wierzycie we Mnie, choć nie chcecie wierzyć. Modlicie się do pustego nieba bym nie zdążył, nim nie zgaśnie iskra Waszej egzystencji. Ja i tak przyjdę. Każdego dnia wspinam się wyżej po skalistej ścianie, a każdy centymetr więcej to centymetr mniej Waszej nici życia. Gdy się spotkamy, przestaniemy być głodni: i ja, i wy.|Jestem Zbawieniem. Idę do Was.
Kiedy nadejdzie koniec, wszyscy będą podążać za mną.|Kiedy wszyscy za mną podążą, poprowadzę ich|w miejsce, które im pozwoli odpocząć.|Wszyscy, nie ważne kim są, na końcu zawsze za mną idą.|Niektórzy się buntują, ale ja nie muszę ich do tego zmuszać.|Los za mnie to robi. Mówią: „Jestem ten jedyny!”, a później kończą jak inni.|Spokojnie. Ty też za mną pójdziesz.|Ja ci przyniosę ulgę. Jak innym.|I w końcu nikogo na Ziemi nie będzie…|bo wszystkich poprowadzę na wieczny spoczynek.
Pustelnikiem jestem i wędruję po tych górach.|Taka jest ma ścieżka i taka jest ma wola. |Domu ja nie mam, w okolicznych śpię jaskiniach. |Rodziny ja nie mam, gdzieś mnie zagubiła. Jestem w kwiecie wieku, a skakać nadal mogę. |Pomimo srogiej zimy mej wiary nie przegonię.|Bo wierzę w ziemię jedyną, w ziemię nam obiecaną,|Gdzie wszyscy się spotkamy, a nienawiść zepchniemy na dno.
ciemno| mróz| jak igły kłuje| noc | ciemna i drżącaboli – co byłoco było – nie wrócinie chcę tej nocyja | poetka| przy ogniu siedząca| niebo-gwiazdy oglądam
Niepewność. Oni czekają.|Czasy spokoju przeminęły.|Ale ludzie wciąż trwają!|Czy.. Czy my znów zabijemy?|Ale po co? Żeby przetrwać?|To rzeczywistość, ona jest brutalna..|Więc może spróbujemy się pojednać?|To rzeczywistość – nie jest tak banalna.|Znajdź broń, bądź bestią, poluj!|Czy sumienie mi pozwoli?|Nie dumaj! Chcesz żyć! Nie głoduj!|Przestań! To boli!|Wstań i trwaj! Nie daj się zabić!|Może masz rację.. powinienem to robić ?|Zrób to! Odwagi.|A więc niech będzie- przetrwać to zabić..|Mrok wypełnia duszę..
Zimno.|Cały świat płonie wrogo,|Tu gdzie szczyt biały a charaktery mroczne.|Zimno.|Ciężko zaufać bogom,|Bo i po co wierzyć w coś co niewidoczne?|Zimno.|Srebrzy się lodu ogon,|Masa strzępków myśli płonie bezowocnie.|Zimno.|Wystawiony na pogrom,|Tęsknię za domem, w którym nigdy nie spocznę.|Zimno.|Me nerwy niech ochłoną,|Nim pod nocy osłoną nowy nurt stworzę.|Zimno.|Ludzie mym wierzą słowom,|”Stworzymy dom, choć to lodowe pustkowie”.|Zimno.|Stop. Ani ruszę nogą,|Obudziłem się, zamarzam, widzę koniec.|Zimno..
Kimże byłbym ja w tym świecie świecie?|Jednym z tych dziwnych chreścijan – jeśli nie wiecie.|O broń mną zapytacie?|Więc krzyzogun w odpowiedzi otrzymacie.|Na bazie technologii ze starego świata oparty, |Ładuje się jedynie, gdy po pionowej części jest potarty,|W dół i górę go masuję – krew na buzi juz wnet czuję-|Co się stało?|Pozbyłem się cząstki starego świata, nowy wcią buduję.
Kim być mogę ?|Kim być chce ? |Jak mam żyć ?|To pytania są nie łatwe .|Lecz wiem jedno chce być kimś .|Kimś kto będzie czynił dobro .|Dobro tak względnie nie pojęte .|Stary czy nowy świat mi to obojętne lecz wiem jedno chce być kimś.
tym kim byłem|tym kim jestem|tym kim chciałbym pozostać|SOBĄ !
w mroku słońca,|w blasku nocy,|na tym świecie człek wciąż kroczy,|czy być sobą|czy zwierzyną|czy zabijać|czy żyć z inną.|W świecie mroku, mrozu, nocy|Być człowiekiem|Drogą kroczyć.|Każdy gra tu swoją rolę|JAM JEST Jäger gińcie gnoje!
Jestem dezerterem |Walka ?|Czymże jest walka, gdy sprawa przegrana ?|Śmierć ?|Czymże jest śmierć, gdy nie zaznało się życia ?|Nadzieja ?|Czymże jest nadzieja, gdy strach przenika kości ?|Szansa ?|Jak można zobaczyć szansę, gdy śnieg zakrywa oczy?|Wolność?|Jak można być wolnym, gdy jest się uwięzionym we własnym strachu ?|Jestem dezerterem|Wśród wydm śniegu|Wśród zimnych skał|Wśród zachmurzonego nieba|Wśród zamieci|Wśród bólu|Krzyków|Płaczu|Jestem dezerterem|Dopóki nie zgasną gwiazdy
Na górze ludzie |Na dole wrogi |żyje więc w brudze|o jak śmierdzą mi nogi!
Ja |siedem elementów trzech całości,|w sumie nie twój interes,| albo czterech,|potęga, moc, władza – marmolada,|JA nad to wszystko – bo i czym jest to wszystko (jest niczym!)| ale magią to bym się pobawił
Sens straciłem i tak idę pośród ludzi co bez sensu idą|Moje serce… Dość już żalu i rozpaczy|Moja duszo… Czas zrobić to co rozum podpowiada ,który utraconą miłością się kieruje.|Powstane z gruzu i o zmiany na lepsze będę walczył bo jak można umrzeć wiedząć ,że nic się nie zrobiło ,aby wszelkie zmiany ,które mają nastąpić nie zostały przezemnie ukierunkowane na te dobre ,a nie na złe…|Coć ciemną drogą idę… was się nie ulękne i nie uklęknę przed W|wami. Śmierć to droga która prowadzi do ciebie…
Biała ziemia, ciemne ślady|Chłód żelaza, cień tak blady|Dawny Boże, czy tak można?|Zmazać życie, w ciemność posłać.|Kim ja jestem? Lepiej nie pytać|Lepiej zapomnieć, nie wracać do życia|Mnie tam nie było, Ja nie istniałem|Stałem nad sobą i oglądałem
Byłbym hardkorem!
Wszystkiego co żywe byłbym tam wrogiem|Choć od wszechmocy daleki byłbym poniekąd Bogiem|Nikt by mi nie umknął czychałbym na każdym rogu|Pojawiałbym się w lasach i w twego domu progu|Nie byłbym szpiegiem choć widziałbym każdą twą winę|Znałbym twych radości i smutków przyczynę|Nie ważne czyś zdrów czy wątły kaleki|Każdego odwiedzę gdy zamknie powieki|I ty mnie spotkasz drogi człowieku|Nie pytaj jak umrzesz spokojnie czy w biegu|Wymierzałbym wyrok choć nie byłbym sędzią|Kim więc tam byłbym? – Twą Śmiercią…
Słońce zgasło, mróz przybywa.|Mroczność męci, zmienia ludzi ich zabija|Lecz w mym sercu, płonie płomień|Najgorętszy, najcenniejszy|Który niesie ukojenie.|Będę krzyczał, będę walczył|Oddam życie, za swych braci|Moja ziemia, płacze krwawo|Czas odebrać ją oprawcom.
W skrajnym świecie,|Złożonym z lodu i chłodu,|Wszyscy poszukują myśliwych,|Przywódców i wojów,|A ja? Ja jestem trubadurem,|Za poezją i kulturą ganiam,|I choć wszyscy szukają ciepła i pożywienia|Ja im je daje, choć w nieco innej formie,|Jak inni chcą famę i sławę,|Ja oczekuję tylko kilku kobiet,|Prostym jestem człowiekiem, |Choć ze słowiańską duszą,|Czasem odzywa się we mnie poeta,|I piszę odmarzniętą ręką,|Co myślę, uważam i czuję,|Choć stosem czasem postraszą,|I wyrzucą w śnieżną zawieruchę,|Ja będę pisał.
Trochę mały ten limit słów jak na pisanie wiersza. No ale jakbyście mieli czytać tyle wypocin po 800 słów każdy, to fakt, mogłoby zmęczyć. 🙂
W krainie skutej lodem jestem podróżnikiem.|Moje walki są niepewne bo nie jestem wojownikiem.|Wędruje górami, dolinami, równinami.|W pogoni za niebezpiecznymi przygodami.|Za mną las za nim dom.|Chodź nie mój bo nie jestem stąd.|Jem chleb i pije wodę czasem |bo tylko to jest moim zapasem.|Ziemi obiecanej poszukuje |Znajdę ją nawet jak lód moje ciało skuje.
gdzieś pośród zamieci|wśród śnieżnych pyłów stuleci |przetrwać próbując- idę |przed siebie |jak długo jeszcze tego sam nie wiem|odrzucając wszystkie wartości dookoła|one są chore, totalna głupota|ziemia obiecana-ktoś mi powie|prędzej skończysz martwy gdzieś w rowie|Jak ci przede mną-oni nie zrozumieli|co i jak na tej ziemi|Tylko dobra bron, jedzenie i wiatr w plecy|to w tym świecie się liczy-nikt nie zaprzeczy|Kim żeś jest?- spytasz przyjacielu|Ja jestem Idącym Bez Celu
Kłamstwo. Jam jego władca.|Ciemnota. Darczyńcy moi.|Łakomstwo. Niczego mi nie braknie.|Wspólnota. Co ich, moje będzie.Wiara. Wybawienie ich.|Bogactwo. Własność moja.|Bractwo. Ułuda.|Ofiara. Ich ubóstwo, mój dobrobyt.
Kurde, przed „Wiara” miał być podwójny enter.
W zawierusze,|gdzie nie spojrzę,|gdzie się nie ruszę,|widzę, gniew, strach i szaleństwo,|ja czuję ze pomóc muszę,|Gdzie szerzy się przemoc, bezprawie, szerzę bezpieczeństwo,|nie dla wszystkich,|a jak że. Tylko dla tych ucieśnionych,|dla tych niestrudzonych,|dla tych co z człowieczeństwem żyją, zaś dla barbarzyńców mam jedno słowo, czystki.|Zaiste, mimo że mam własne problemy, mimo że wrogowie na me życie dybią, nieważne, |a gdy dotrę na koniec swej drogi, śnieg z butów strzepię, i krew z rąk zmyję.
kim byłem?|Jednym z tłumu|Kim się stałem?|Opoką dla wielu|Gdy wróg nadciąga|Ja stawiam mu czoła|Czy to wróg czy przyjaciel|Sam już tego nie wiem|Kochać czy nienawidzić|Wcześniej wzgardzony|Dziś uwielbiony
Przyjechali na owcach co się czasem zdarza|Nieśli coś ciężkiego wzdłuż korytarza|Śmierdzieli zgnilizną i wędzonym szczurem |Mieli też szyje oplecione sznurem |Nucili coś jakby sygnał karetki|Na głowach mieli zielone skarpetki |Historia ta może jest trochę wraża|Lecz miło jest mieć dobrego Grabarza.
yłakaks śeizdg ikzók ybydG|yłaks an tsorpw – mat einśałw eżom|ałim ajom yżel eizdg mat|ałip ąin z zarw ,anim|kezcałkub i kyzcah ,aknil|!kezcak jecęiw ćadaj ęchc ein|ikzcezók od ćarbod ęis ęchC|inezrol i icśil mam ćśoD|ikzceb od tsorpw osęim im sazc|ćineż ęis żuj ńeizdyt az a ,ćizdasw|ęhcort ęmzęw eżom kerepok !O|,ęhcoiw ęimrakan i ęwrez|hcyrats aktąpi ,iceizd ejort|hcyrpo ikleiw elezc an a|abd oc net, aj yzcanz
Byłbym człowiekiem…|Tak mi się wydaje.|Tu w świecie w którym biel,|Śnieg – wciąż zieleń i trawę udaję, |Mróz mnie nie zmieni,|Bóg szaleństwa mego imienia,|Nigdy nie wymieni,|Tak mi się wydaje,|Przynajmniej dopóki|Mam ciepłe ubranie,|Wodę, leki, jedzenie,|Na przeżycie zlecenie,|Dawną wiedzę na ratunek zamienię,|Ale dajcie mi czas! I objecuję,|Uczuć nie zapomnę,|I tak mi się wydaje.|Że już po wszystkim, |Za lat pięć słowa swoje wspomnę,|Przynajmniej tak mi się wydaje,|Ja tego nie zapomnę
Nie dla mnie mieczem wymyślne siepanie,|Ani cną giwerą usilne strzelanie,|Magii pozbawiony nie przypalam zadków,|Pływać nie umiem więc unikam statków, |W kosmosie jest zimno, niech się sam ratuje,|Zabijać rzadkie potwory mogą tylko zbóje,|Romansów unikam, bo problemy srogie,|Mazidła na opryszczkę są cholernie drogie,|Ja preferuje problemy bardziej życiowe,|Złamane serce, rozwolnienie i bolącą głowę,|Wszystko wnet wyleczę jednym prostym trickiem,|Wszak przecież jestem starym bimbrownikiem.
Życie toczne latami, za nami |Od Adama i Ewy po wszystkie te spekulacje|Co tworzyły historię planety |Religia, sztuka, postęp technologiczny|Jakoby nie patrzeć już nie ma znaczenia|Świat podzielony, wróg ziemię zajmuje |Mój dom bliżej nieba, pomyślałbym bliżej Boga|Spróbuje coś zmienić, nie dam się zniechęcić |Nowy styl życia – jak ci pierwsi na ziemi |Będę kroczyć choć nie łatwa droga |Będę głosić choć nas garstka została|Będę walczyć choć broń ograniczona|Będę śpiewać choć boję się szeptać
W świecie nie chciał bym być panem|Już wiem.Zostanę poprostu szamanemJuż rzucone zostały kości|Otwieram bramę świadomościWszystkim braciom swym pomogę|Zagubionym wskaże drogęNastaną lepsze czasy.|Przestaną płonąć lasy.Pokaże drogę do doskonałości.|Wnet przestaną łamać kości.
Świat przyszły niezrównoważony|Tyle ścieżek do przejścia,|ale tylko jedna droga do wyboru|równowaga w świecie najważniejsza|w świecie gdzie wroga spotkasz w każdym zaułku |tylko równowaga jest dobra|byłbym osobą równoważącą świat
Kimże ja jestem|Czy jestem mordercą?|Zabijając innych aby chronić swoich|Czy jestem złodziejem?|Plądrując wszelkie zakamarki|Czy jestem kłamcą?|Mówiąc że wszystko będzie dobrze|Czy jestem przywódcą?|Podejmując najtrudniejsze, okrutne decyzje|Czy jestem religijny?|Przeklinając boga za to istnienie|Czy jestem litościwy?|Skazując na wygnanie zamiast śmierć|Czy jestem szalony?|Żyjąc w tym skazanym na zagładzie świecie|Czy jestem człowiekiem?|Robiąc wszystkie straszne rzeczy|Kimże ja jestem?
http:steamcode.org/?ref=MDfDmZsVb
kiedy wyniki? 😮
Liczy się tylko przetrwanie, |Liczy się to czy masz co włożyć do zardzewiałego garnka,|Liczy się bezpieczeństwo,|Liczą się bliscy choć tak mało ich zostało…|Bez chęci przetrwania jesteśmy straceni,|Przeżyją tylko Ci najbardziej niedocenieni,|Weź się w garść , bo to nadszedł czas, |Czas strachu i zwątpienia przychodzi do nas…|Starożytna wiedza zaginęła, |Nie ma cywilizacji, katastrofa wszystko pochłonęła……… Nadchodzi czas, czas strachu i zwątpienia ….
@tropico1 Jesteś o jakiś tydzień za późno xD.
Kiedy możemy się spodziewać wyników? już z 2 tygodnie mineły i cisza.
Na fb się pytałem, prosili o cierpliwość ;P
Ok 🙂
Patrzcie. Qbuś dostanie książkę. To ci niespodzianka 😀
No i znowu nie wyszło 🙁 Najwyraźniej nie byłem dość awangardowy.
O! Jakże miła informacja tego ranka. Człowiek budzi się, je śniadanie, wchodzi na CD-Action i dowiaduje się, że wygrał konkurs. 😀
Qbuś|Zostałbym tylko szarym nagim Janem|Szarym|nagim|Janem|I to by mi wystarczyło.|Szarymnagimjanem
IMSHEPARD|Trwałabym jak pięść z żelaza,|Uniesiona z młotem kowalskim,|Opadała na stal i głowy mych wrogów,|By kryć się przed mrozem w zrujnowanym domu,|I wtulić w ramiona prądnicy,|Leżącej tuż obok imadła.
bajdo333|Byłbym sadystycznym kanibalem zjadającym towarzyszy, |Byłbym starą murzynką opatrującą towarzyszów rany,|Byłbym milionerem, bo kapselków się w piwnicy nie mogę doliczyć,|Byłbym człowiekiem, robiącym wszystko aby przetrwać w dziczy
Tzar|Pewnie zbyt awangardowe, ale co mi tam:w zimnych górach świata po zagładzie|byłbym białym koniem Napoleona|Żelaznym jednorożcem-szachistą zwanym|i rozdawałbym maść końską|rozgrzewającą|jakże przydatną|w zimnych górach świata po zagładzie|.|skąd maść bierzesz, waść?|zapytasz|nie pytaj
GraczPrzodowy|Idę – nie.|Idą za mnie.|Jak kukiełki.| Ja im bogiem, wodzem, królem.|Kiedy skinę, schodzą z gór.|Pan.|Władca.|Król.A gdy skończy się wycieczka,|występ kończy kukiełeczka.
dworzan11|”ja” ja|ogień ja ja ja ogień| ja ja ja| ja| zwłoki ja zwłoki
Thomas_Trip|Idę do Was. Jestem Zagładą. Wierzycie we Mnie, choć nie chcecie wierzyć. Modlicie się do pustego nieba bym nie zdążył, nim nie zgaśnie iskra Waszej egzystencji. Ja i tak przyjdę. Każdego dnia wspinam się wyżej po skalistej ścianie, a każdy centymetr więcej to centymetr mniej Waszej nici życia. Gdy się spotkamy, przestaniemy być głodni: i ja, i wy.|Jestem Zbawieniem. Idę do Was.
monka3011|ciemno|mróz| jak igły kłuje|noc | ciemna i drżącaboli – co byłoco było – nie wrócinie chcę tej nocyja |poetka| przy ogniu siedząca| niebo-gwiazdy oglądam
thaven|Na górze ludzie |Na dole wrogi |żyje więc w brudze|o jak śmierdzą mi nogi!
DanielG|Ja |siedem elementów trzech całości,|w sumie nie twój interes,| albo czterech,|potęga, moc, władza – marmolada,|JA nad to wszystko – bo i czym jest to wszystko (jest niczym!)| ale magią to bym się pobawił
Gratulacje dla wszystkich zwycięzców, bo faktycznie wszystkie zwycięskie wiersze bardzo mi się spodobały. Spodobało się zresztą też sporo spośród nie-zwycięskich, więc jury miało twarde orzeszki.|Oby w następnym konkursie oprócz listy zwycięzców zamieszczali zwycięskie prace przy ogłaszaniu wyników.
gratulacje dla zwycięzców 🙂
Tym, którzy zwyciężyli – gratuluję wygranej|Tym wszystkim, którzy napisali – gratuluję chęci sprawdzenia się|@Sveniu – to, że chciało Ci się wrzucić w komentarze wszystko w jedno miejsce, wzbudza mój szacunek. Podpisuję się pod wnioskiem o listy. Zawsze fajnie sprawdzić bez szukania w komentarzach.|Pozdrawiam
Jeeeeeeeeeeeeej, tak bardzo się ciszę! 😀
Haha, z radości aż zjadłam literę. Chodziło oczywiście o „ciEszę” 🙂