rek
rek
Często komentowane 51 Komentarze

Volgarr the Viking – recenzja cdaction.pl!

Volgarr the Viking – recenzja cdaction.pl!
Volgarr to najlepsza gra indie od dobrych paru lat. Gra, przez którą twórcy niezależnych hitów pokroju Super Meat Boya powinni zaczerwienić się ze wstydu, a rozpieszczeni banalnymi nowościami gracze przypomnieć sobie, czemu stara szkoła game designu nadal ma rację bytu. Recenzja cdaction.pl!

Volgarr the Viking

Dostępne na: PC
Grałem na: PC
Wersja językowa: angielska

Zupełnie nie dziwi mnie fakt, że chyba najlepsza niezależna produkcja, jakiej dał początek Kickstarter, stworzona została nie przez domorosłych programistów, a weteranów branży. Założyciele Crazy Viking Studios, którzy Volgarrem debiutują na komputerach osobistych, mogą być znani właścicielom przenośnych konsolek jeszcze z Griptonite Games – studia cieszącego się w pewną popularnością dzięki licznym, licencjonowanym grom robionym nie od matrycy, jak to zwykle bywa. Na GBC ich Harry Potter przyjął formę czarującego jRPGa, Simsy na GBA zrobili na modłę prostych przygodówek, zaś ich Spyro został określony przez jeden z serwisów „ostatnią wielką grą na Gameboya Advance”. Niestety, po skończeniu prac nad kolejną częścią legendarnego Shinobi na 3DS-a zostali wykupieni przez Glu Mobile, którzy zaprzęgli ich do prac przy telefonach komórkowych. Co bardziej ambitni pracownicy firmy postanowili znaleźć dla siebie coś lepszego – w tym właśnie twórcy gry, którą przyszło mi recenzować.

Od razy postawmy sprawę jasno – Volgarr jest świetny. To gra w starym stylu, w którym fabułka o wojowniku ożywionym przez Odyna w celu zgładzenia armii złego krasnoluda Fafnira zupełnie się nie liczy i ogranicza się do notki w świetnie zrobionej instrukcji, paru sekund intra oraz zakończenia. Zamiast niej do przodu gracza popycha sam gameplay. Po paru sekundach łatwego do pominięcia tutoriala zaczyna się czysta, nieprzerwana akcja – dokładne skoki, celne cięcia mieczem, rzuty oszczepem, przetaczanie się między kolejnymi pułapkami. Brak tu tak częstych współcześnie wypełniaczy – powtarzalnych, prostych zadań, przerywników filmowych, bezużytecznych minigier. Tylko bezlitosny platforming z bezbłędnym sterowaniem!

Spójrzcie tylko na powyższy trailer. Na usta ciśnie się oklepane do bólu porównanie z Dark Souls (bo fani próbujący zareklamować swoją ulubioną grę porównali do Soulsów już wszystko, pewnie nawet ścigałki i FIFĘ). Treść jest jasna: będziesz ginął, będziesz umierał i będziesz konał, aż nauczysz się grać. Tempo jest odpowiednio dostojne, a wszystkie potrzebne zdolności dostępne od samego początku – musisz jedynie nauczyć się je wykorzystywać, by przeżyć. Co nie będzie tak łatwe, jak na przykład w Super Meat Boyu.

Tak jak jego twórcy, wielu developerów indie ubzdurało sobie, że życia i „continues” to melodia przeszłości, że śmierć musi być tak bezbolesna, jak to tylko możliwe, a im więcej punktów kontrolnych, tym lepiej. Wynikiem tej filozofii okazały się gry z prostymi, krótkimi poziomami, których można łatwo nauczyć się na pamięć zamiast ćwiczyć refleks. Brak w nich napięcia związanego z niebezpieczeństwem, brak parcia do perfekcji – śmierć cofa nas zaledwie o paręnaście sekund, więc po co się nadmiernie starać? Volgarr the Viking odrzuca tę szkołę game designu. By dojść do każdego checkpointa, potrzeba co najmniej kilku minut. Innymi słowy – czeka nas częste powtarzanie trudnych poziomów, tym częstsze, im gorzej u nas z bystrością i zręcznością. Gracze, którzy nie cenią wyzwań ani nie wierzą we własne umiejętności nie powinni podchodzić do Volgarra, bo czeka ich tylko frustracja.

Możliwe, że tacy ludzie będą narzekali na straszliwe przesadzony poziom trudności, ale tak naprawdę ten wcale nie jest szczególnie wygórowany. Twórcy postawili na intensywne projekty poziomów, na których co krok czyha niebezpieczeństwo, ale oddali mężnym wikingom do dyspozycji szczodrze rozstawione skrzynie z ekwipunkiem, który broni ich przed śmiertelnym ciosem i zwiększa moc ataków (podobnie jak w capcomowym Ghouls ‘n Ghosts). Ponadto co zdolniejsi mogą zaświadczyć, że z każdej sytuacji można wybrnąć i bez jego pomocy. Wystarczy zrozumieć dokładnie, jakie zdolności ma Volgarr. Zauważyć, że dotkliwie raniące wrogów oszczepy można również wbijać w ściany, robiąc z nich drabiny lub osłony przed atakami na odległość. Zrozumieć, że w każdej chwili dość „sztywny” skok wojownika można anulować, skacząc po raz drugi nad miejscem, w którym mamy zamiar wylądować. Zdać sobie sprawę, że jego atak z wysokości jest w stanie przebić co cieńsze powierzchnie i znacznie uprościć  walkę z wieloma groźnymi przeciwnikami. Do tego wszystkiego dojść można bez problemu samemu poprzez eksperymenty, a każde odkrycie tego typu daje masę satysfakcji i przybliża do celu.

Ta satysfakcja wystarczyła mi, żeby spędzić z grą dobre kilkanaście godzin. A gdy skończyłem ją przy użyciu punktów kontrolnych, zacząłem ją od nowa, tym razem starając się nie tracić w walce części ekwipunku. Zamiast ognistego miecza czy boskiego hełmu zacząłem znajdywać wtedy runy, które dały mi dostęp do ukrytych poziomów Walkirii – równie ciekawych, jeszcze trudniejszych (choćby przez ograniczone życia – cudowny ukłon w stronę fanów automatów!) i prowadzących do najlepszego zakończenia. I choć poprzeczka podniosła się bardzo wysoko, dalej świetnie się bawiłem. Tak dobrze zaprojektowana jest to gra – wszystko jest jasne i czytelne, a sterowanie bezbłędne, więc kiedykolwiek ginę, zawsze mogę jasno stwierdzić, co zrobiłem źle i poprawić się. W takich warunkach niekończące się próby sprostania kolejnym wyzwaniom to wciąż czysta przyjemność.

W powyższych akapitach wychwalałem Volgarra pod niebiosa, ale nie znaczy to, że jest pozbawiony wad. Oprawa nie jest wyjątkowa i czuć w niej stosunkowo niski budżet, wielu większych gabarytowo wrogów po zrozumieniu ich ataków staje się dość nudnymi przeciwnikami, niektóre fragmenty poziomów można było zrobić nieco lepiej. Ale gdy porównać grę z wielbionymi klasykami sceny indie, to wszystko czepialstwo. Zaręczam, że Volgarr the Viking bije je wszystkie na głowę. Jedna z najlepszych gier tego roku.

 

Ocena: 5+/6

+ trudna, ale sprawiedliwa
+ przystępna, ale złożona
+ doskonałe projekty poziomów i sterowanie,
+ bawi jak mało co i prawie w ogóle nie zwalnia tempa.

– oprawa pokazuje niedobory budżetowe,
– drobne zgrzyty tu i ówdzie (np. zbyt prości bossowie).

rek

51 odpowiedzi do “Volgarr the Viking – recenzja cdaction.pl!”

  1. Volgarr to najlepsza gra indie od dobrych paru lat, przez którą twórcy niezależnych hitów pokroju Super Meat Boya powinni zaczerwienić się ze wstydu, a rozpieszczeni banalnymi nowościami gracze przypomnieć sobie, czemu stara szkoła game designu nadal ma rację bytu. Recenzja cdaction.pl!

  2. Lepsza ocena niż GTA V? Kocham Was CDA!

  3. „będziesz ginął, będziesz umierał i będziesz konał, aż nauczysz się grać.”|To w żadnym wypadku nie jest oznaka dobrego designu tylko zaszłość ze świata automatów. Wtedy należało ubijać postać gracza aby nabijać kabzę. Gra nie powinna karać gracza za to, że jest niedoświadczony. Powinna dawać wyzwania ale też powinna być przyjemnością.

  4. Zapyta pewnie ktoś: To dlaczego Super Meat Boy okazał się takim sukcesem. Ponieważ dużo ludzi grało w niego z sentymentu do starych gier. Nie mówię że to coś złego. Na szczęście powoli ale jednak gry się rozwijają.

  5. @MetamaN666 Bo co że GTA to musi być od razu 1000000000000/10? GTA to GTA każdy leci na markę.Nawet jak by to był najgorszy shit to i tak ludzie by to kupowali bo to przecież GTA!

  6. @MetmaN666 Nie wiem ile razy było już to tłumaczone, ale najwyraźniej nie dociera…Gry są oceniane w obrębie swojej kategorii! Volgarr the Viking jest świetnym platformerem i dlatego dostał taką a nie inną ocenę.

  7. @Down|Lepiej zmieńcie temat, bo pewien „obrońca GTA” przyczepi się do was, że notorycznie hejtujecie jego ulubioną grę w każdym temacie i wszędzie wywlekacie ocenę Adziora, pomimo, że mu się to nie podoba 🙂 |@ontop|Fajna recenzja, choć dla mnie najlepszym indykiem od kilku lat jest zdecydowanie Hotline, ale to już kwestia gustu. |PS No dobra nie mogłem się powstrzymać: „oprawa pokazuje niedobory budżetowe” – czekamy na argumenty, że to nie wina twórców, że mieli taki budżet… 🙂

  8. „Tak jak jego twórcy, wielu developerów indie ubzdurało sobie, że życia i „continues” to melodia przeszłości, że śmierć musi być tak bezbolesna, jak to tylko możliwe…” – Ja się z kolei zastanawiam, dlaczego wielu ludzi ubzdurało sobie, że trudne = dobre. Ale kij, widać się nie znam.

  9. A mnie w tej recenzji bardzo w oczy biły sformułowania typu: „bije wszystkie indie na głowę, Volgarr jest fajny a reszta to łatwa kupa”. Grałem w Volgarra przyznam świetna gra, ale nie przesadzajmy, żeby wynosić ją od razu do miana najlepszej gry indie stworzonej w ostatnim czasie, SMB może nie jest skomplikowany i super trudny, ale dla mnie jest bardziej dużo bardziej grywalny, na pewno częściej wrócę do SMB na kilka poziomów się pobawić dla rozrywki niż do takiego Volgara który po tych „kilkunastu”

  10. @lukasza|NIE – ludzie grają bo lubią wyzwania. Te gry mają jasne zasady i w pełni ich przestrzegają. Nie myl tego typu gier z szajsem automatowym, który był czesto robiony tak aby gracz przegrał i zabulił. Te gry jak @up i np Dark Souls są trudne ale sprawiedliwe. |Jak kiedykolwiek ma je zastąpić szajs pokroju Dishonored albo innych dupnych samograjów to ja podziękuję.

  11. godzinach zaczyna nudzić. A to tylko jeśli chodzi o platformery, jest wieeeeelee naprawdę dobrych indyków które biją takiego Volgarra na głowę. W recenzji autor wspomina tylko o SMB i dochodzi do wniosku, że inne gry indie się chowają przy Volgarr the Viking, a wychodzi na to, że ta opinia jest dwa razy podparta jednym argumentem, który autor oparł na jednej grze (pewnie w inne nie grał), ale brak wiedzy o innych grach niezaleznych, nie przeszkadza autorowi w wyrażaniu negatywnych opini na temat wszystkich

  12. gier tego typu. Polecam the Binding of Isaac, Hotline Miami, Faster than light, Limbo i wiele wiele innych gier, które wnoszą więcej do ogółu tego typu gier niż Volgarr, który jest po prostu opartym na starszych grach, dobrze zrealizowanym, grywalnym i wartym sprawdzenia tytułem, ale z pewnością nie jest niekwestionowanym numerem jeden sceny indie, jak to chełpliwe zasugerował autor. Aż się serce kraja, że takie takie recenzje trafiają na stronę tak dobrego pisma :/

  13. @MetmaN666|A to GTA ma jakiś monopol na lepsze oceny od innych gier?

  14. @aliven – Rozumiem. Nie podobało mi się stwierdzenie recenzenta, z którego wywnioskowałem, że recenzent chciałby gier projektowanych jak gry na automaty. Nie grałem w Volgarr the Viking więc może najpierw nadrobię zaległości a później będę się na jej temat wypowiadał.

  15. @orzechXIX – dlatego że teraz granie w „trudne” gry jest oznaką tego że jesteś „hardcorowym” graczem a nie jakimś „każualem”. Fakt są ludzie którzy lubią wyzwania i ja też lubię czasem pograć w Dark Souls, ale jeśli np. God of War 3 na wysokim poziomie trudności jest wkurw*** a nie wymagający to wolę grac na normalnym. Bo gry mają ogólnie dawać rozrywkę i po to ktoś wymyślił savy itp. żeby gry były bardziej przystępne.

  16. @Krajing|Nieprawda, można porównać grywalność gier z różnych gatunków. Gdzie jest brak logiki tutaj: „Age of Empires III jest lepszą grą od Arcanii: Gothica 4”.

  17. @orzechXIX|Bo gry powinny stawiać wyzwania. Do wielu gier nawet bym nie podszedł, jeśli nie dałoby się w nich zginąć, nikt by nie grał w tetrisa, jeśli klocki układałyby się automatycznie albo leciały same kwadraty, a strzelanki byłyby bez sensu, gdyby wszyscy ginęli od jednej kuli (paradoks, nieprawdaż?), a poker byłby nudny, gdyby w tali były same asy.

  18. Monchengladbach 20 września 2013 o 12:46

    Nie mogę się doczekać recenzji Planescape: Torment 😀

  19. przecież to niebo wraca w arcade’owym stylu Rygar!!! to pierwsze co w tym ujrzałem 😉 nawet dźwięki podobne

  20. @ Wojtasss – akurat Limbo bym w życiu nei nazwał „uczciwa” grą. RTrudną? Tak. uczciwą? Nie, ponieważ jest oparte na schemacie idź, zgiń, zapamietaj dlaczego zginąłes, uniknij pułapki, zgiń chwilę później. SMB, Dark Souls, Faster Than Light czy Hotline Miami – tam jak dochodzisz dalej niż wcześniej to czujesz, że z powodu postępu jako gracza, że po prostu zagrałeś lepiej. W Limbo doszedłeś dalej bo zapamiętałeś co ciebie chwilę wczesniej zabiło, ale to w niczym nie pomaga przy kolejnej pułapce.

  21. @Limbo|Nie zgodzę się z tobą. Zagadki z Limbo były średnio trudne, ale momentów typu „zgiń-sprawdź dlaczego zginąłeś-spróbuj ponownie” było tylko parę (przypominam sobie tylko etap z przyciskami, co jak na nich staniesz to zgniatają), a reszta to po prostu była wina nieuwagi gracza.

  22. Według tego śmiesznego serwisu ta gra jest lepsza od GTA 5 😀

  23. @Orzech767|To gry innego gatunku, ale mimo wszystko… fakt pozostaje faktem, że GTA V dostało 5- , a to 5+. Trochę dziwnie to wygląda. W magazynie liczę na jakieś normalniejsze oceny, ale już samo to, że Saints Row IV dostało taką wysoką ocenę, a GTA V miałoby dostać np. 8+ albo 9. To po prostu w głowie się nie mieści.

  24. @Orzech767|Nie do końca, bo powinno się porównywać oceny gier z danego gatunku, a to jest zupełnie co innego niż GTA. Jednak nie mam zamiaru bronić CDA, bo w gruncie rzeczy masz rację i mi też wydaje się to śmieszne. Szkoda, że czasopismo, które kupowałem przez 5 lat, tak się zaczyna staczać. Szkoda, ale taka jest rzeczywistość.

  25. Panowie śmiech na sali, porównujecie GTAV do gry indie z innego gatunku. Przecież to się ocenia innymi kryteriami a ludzie widze wszystko starają się wrzucić do jednego wora. Saints Row też jest inny od GTA sam kocept i założenia gry różnią się od siebie diametralnie no ale jak widać część z was po prostu albo hejtuje na siłe, albo nie ma pojęcia o grach i ich recenzowaniu.

  26. @Danon666 Bez przesady, jeżeli GTA i Saint’s Row są na tyle odmienne, że nie można ich porównać, to wychodzi na to, że żadnych gier nie można ze sobą porównywać xD|A tak w ogóle to większość magazynów (w tym CDA) nie pisze recenzji tylko dziwny opis gry z numerkiem na końcu. Definicję recenzji każdy albo zna, albo sobie sprawdzi, więc napiszę tylko, że gdyby faktycznie były tutaj recenzje składające się z odczuć dziennikarza oraz podsumowania (bez tych cyferek na końcu) to nie byłoby napinaczy i butthurtu

  27. No jak ja bym miał wybierać w co mam zagrać to bym wybrał Volgara zamiast gta v 😛

  28. @Maciejus92. Pewnie że można je porównać, ale nie do tego stopnia żeby twierdzić wszem i wobec, że SR IV jest lepsze niż GTAV bo to już czysty subiektywizm więc po co spinać tak poślady i toczyć piane z paszczy.

  29. Nie wierzę, reszta widzę tak patrzy na oceny – „nie dali tego, co według mnie powinna gra dostać, a inna gra dostała więcej, więc się staczają…”. Gdzie tu logika?

  30. Moim zdaniem, dowolne gry można porównać pod względem grywalności, ale nie tzw. zawartości, a skoro granie w tę grę było bardziej przyjemne od innej, to niby dlaczego nie miałaby dostać wyższej oceny?

  31. Poza tym recenzję GTA pisał Adzior, a tej oto platformówki Cross. Różni ludzie, różne gusta. Jeśli chodzi o ,,Volgarra Wikinga”, to gra wygląda ciekawie. Kojarzy mi się z platformówkami z NES-a i konsol przenośnych, ale z opisu wynika, że jest znacznie trudniejsza. No i cena nie jest jakaś zabójcza.

  32. Ja się przyczepię do małego szczegółu…Nic wielkiego, ale zwyczajnie nie mogę się powstrzymać. Otóż w mitologii nordyckiej wspomniany Fafnir nie był żadnym „złym krasnoludem”. To smok, choć że zły to akurat się zgadza 😉

  33. Ale wystarczy spojrzeć ogólnie na jakość obu gier (GTA V i Saints Row IV) to już oceny na stronie wydają się śmieszne. GTA i SR są grami z otwartym światem. Inaczej: grami z gatunku: sandbox/akcja. Więc, porównywać je można. GTA V i Volgarr the Viking są grami zupełnie innymi, ale ocena pozostaje oceną. W szkole nie liczy się przedmiot, jak masz „niedostateczną” z jakiegoś to możesz się pożegnać z przejściem do następnej klasy. Tak samo działa to tutaj. Oceny powinny być jakoś wyregulowane, bo przecież…

  34. … CD-Action nie ocenia inaczej Saints Row IV, a jakiejś platformówki. Skala pozostaje ta sama i nie ma jakichś różnić.

  35. 5+/6? Still better than GTA V.

  36. @Cross|Grales na padzie czy klawiaturze?

  37. @polskipolski Są różnice tylko ich nie widzisz. Volgarr dostał 5+/6 jako platformówka, GTA dostało -5/6 jako rozbudowany sandbox, gra od dużego studia z kapitałem. Powiedz mi że nie ma różnic, no po prostu jak można biadolic i biadolić bo moja super strzelanka dostała 1 a szachy 6. Po prostu Volgar jest bardzo dobrą platformówką z kilkoma niedociągnięciami a GTAV bardzo dobrym sandboxem choć mógłby być ciut bardziej przemyślany…. i wydany na PC z lepsza grafiką:) . Prawda, że proste?

  38. Dobrze że jest taki Danon666 i nie muszę sobie strzępić klawiatury tłumacząc tak oczywiste rzeczy. 🙂 To co można czasami w komentarzach pod newsami wyczytać, przyprawia o gęsią skórkę. Ludzie nie rozumieją podstawowych pojęć, gdzie jest szkoła w tej sytuacji się pytam?! 😀

  39. @Olaf Ocenia się jako gra Indie. Gry Indie a gry AAA to dwie różne „szkoły”.

  40. @kolas Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły…

  41. A co jeżeli GTA V jest gorsze od tej gry? Nie pomyśleliście?

  42. Mam taką skromną prośbę, jeżeli ktoś jest na tyle mało inteligentny i sądzi, że tylko gry z ogromnym budżetem mają dostawać wysokie oceny, a gry indie nie mogą dostać wysokiej oceny bo przebije ich ukochany tytuł niech opuści i nie frustruje swoimi wypowiedziami innych. Ręce opadają jak czyta się takie głupoty, bo GTA nie dostało takiej oceny jakiej chcieli.

  43. Gra to gra, i nie ważne czy robi ją 1000 osób z wypasionym budżetem do rozbujania, czy jedna, dwie osoby z lapkiem w ręku. Najważniejsze w grze to co ma w środku. Natłok ostatnich „produktów” mówi, ze era gier które tworzyło się z pasją dla graczy przeminęła.

  44. @polskipolski: z tą szkołą to akurat głupi przykład. 1 to 1, wiadomo. Natomiast nawet 6 z w-fu czy plastyki a np. 5 z matmy albo fizyki to już duża różnica, zwłaszcza w perspektywie dostania się do wymarzonej szkoły. Tak samo tutaj. Niszowa gra z wyższą oceną od GTA jakkolwiek świetna byłaby w swojej kategorii raczej nie będzie kandydowała do miana gry roku. Jedno mnie tylko zastanawia w tych indykach: czy ona naprawdę muszą być aż tak szpetne? Tutaj jest jeszcze nie najgorzej, ale są gry które po prostu

  45. z założenia są szpetne. I tu nie chodzi o możliwości tylko o świadome wzorowanie się na 8-bitowcach od których krwawią oczy. Modny trend którego kompletnie nie rozumiem. Pewnie znowu jest to „ironiczne” czy jakieś tam…

  46. Dirty Harry, słowo, którego szukasz, brzmi 'nostalgiczne’. Wiem, łatwo pomylić 😉

  47. Ocena lepsza od GTA V… Seems legit.|Nie hejtuję tej gry ani nie fanbojuję tamtej (szczerze mówiąc nie jestem nawet zainteresowany GTA w stopniu, który zmusiłby mnie do grania), ale czy nie uważacie, że gra bez poprawnego systemu chceckpointów, nieoferująca porządnego schematu sterowania (musisz sobie sam go złożyć albo grać na konfiguracji przewidującą kontroler do NESa…) i niedomaga czasami w wymiarze platformowym nie zasługuje na mniej wygórowaną notę?

  48. @SirXan|To był żart…

  49. kurcze muszę zagrać 🙂 brakuje tylko multi na jednym ekranie jak w stareńskim Dragon Axe ale może wypuszczą jakieś DLC :]

  50. @_MATI9630_: nie, nie szukam słowa „nostalgiczna” bo tak można określić grafikę z oryginalnych produkcji z końca lat 80 czy pierwszej połowy 90. Natomiast wygląd takiego np. minecrafta to już zwykła fanaberia i hipsteriada. I niestety duża część indyków idzie tą niezrozumiałą dla mnie drogą, wyglądając po prostu szpetnie dla samej zasady, by było 'inaczej”. Tutaj jak pisałem tragedii jeszcze nie ma, ale chociaż miło wspominam czasy SNES to nie widzę powodu aby w nich tkwić robiąc nowe produkcje…

Dodaj komentarz