
Dust: An Elysian Tail – recenzja cdaction.pl

Dostępne na: PC, X360
Testowano na: PC
Wersja językowa: angielska
Blaszaki coraz częściej odwzajemniają moje uczucie do dwuwymiarowych platformerów, choć niekiedy przychodzi nam trochę poczekać na skonsumowanie tej znajomości. Dust: An Elysian Tail oryginalnie wydano na X360 w sierpniu ubiegłego roku, gra dorobiła się zresztą całkiem oddanego grona fanów (i garstki obrażonych na konsolę Microsoftu zazdrośników, jak wyżej podpisany). Niespełna 12 miesięcy później tytuł zameldował się na Steamie, a mimo że poproszony o kopię recenzencką Berlin straszył mnie „zeldowym backtrackingiem”, to wcale nie ostudził tym mego zapału.
Piękna to bestia
Już przy pierwszym posiedzeniu zachwyca oprawa graficzna, do której startu nie mają nawet zjawiskowy Snapshot, czy znany wam na pewno Braid. Przedstawiona w grze kraina urzeka bogactwem szczegółów, nasyconymi kolorami i pomysłowymi projektami tak lokacji, jak i postaci (spersonifikowanych zwierzątek, co zbliża zresztą produkcję do filmu animowanego). Niezależnie od tego, czy zapuszczamy się w knieje, opuszczone dworki, czy lodowe pustkowia – zawsze jest na czym zawiesić oko. Niezgorsze wrażenie robią również efektowne potyczki. Bitewny chaos może zresztą początkowo przyprawiać o oczopląs, bo też styl walki Dusta jak żaden inny zasługuje na miano „wojennego tańca”.
An Elysian Tail nokautuje konkurencję nie tylko urodą, ale i kompleksowością – do gara z klasycznym platformerem wrzucono bowiem całkiem rozbudowany komponent RPG. Naszą postać opisują cztery rozwijalne współczynniki. Wraz z postępami wypada też gagatka uzbroić, bądź to myszkując po lokacjach w poszukiwaniu skrzyń ze skarbami, bądź nabywając ekwipunek u kupców. Jest i trzecia, potencjalnie najciekawsza droga, pozwalająca na skorzystanie z dobrodziejstw craftingu. Znajdowane w świecie gry receptury i składniki zaprzyjaźniona kowalka potrafi zamienić w grzechu warte cacka.
Warto rozmawiać
Mając w pamięci miałkie fabułki Trine’a 2, czy Hell Yeah: Wrath of the Dead Rabbit z ulgą donoszę, że w tym wypadku nie rozczarowują ani scenariusz, ani dialogi. Cała historia obraca się wokół tytułowego Dusta – pozbawionego pamięci wojownika, do którego w prologu dołączają gadający miecz Abrah i Fidget, którą z braku lepszego ekwiwalentu można nazwać „wróżką”. Między całą trójką nawiązuje się bardzo fajna chemia, a ich przekomarzania i wymiany zgryźliwości potrafią wywołać na twarzy szczery uśmiech. Kwestiom mówionym służy zresztą pierwszorzędny dubbing, na którego gwiazdę wyrasta aktorka wcielająca się w skrzydlatą pomocnicę. Tego uroczego skomlenia ciężko nie polubić.
Solidną dawkę endorfin pompuje w żyły również system walki. Klasyczne wymachy mieczem łączymy ze wślizgami i unikami, a zestaw uzupełniają możność kręcenia bronią młynków oraz wykonywany w powietrzu „wir”, jakie w połączeniu z zaklęciami Fidget wchodzą we wrogie hordy jak w masło. Na niemilców możemy wyruszyć zarówno uzbrojeni w pada (co jest skądinąd bardzo wygodne), zestaw mysz + klawiatura (co jest komfortowe tylko odrobinę mniej), bądź samą klawiaturę (wciąż nie jest źle). Dwa ostatnie rozwiązania wymagają nieco treningu, klawiszologia jest bowiem całkiem obszerna, ale jej opanowanie nie nastręcza wielkich trudności.
Zamknięte na głucho
Konwersja nie zawodzi również na pozostałych płaszczyznach. Pecetowa edycja wygląda jeszcze piękniej, niź Xboksowa, a niewielkie wymagania sprzętowe pozwolą się nią zaś cieszyć nawet tym, których sprzęt pamięta jeszcze rok 2009. W oczy rzuciła mi się tylko jedna słabostka, w dodatku odkryłem ją dość przypadkiem. Uruchamiając tytuł na niepierwszej młodości laptopie spadła oczywiście liczba klatek, czego nie odczułem dotkliwie aż do momentu, gdy przychodziło mi otworzyć skrzynie ze skarbami. Wówczas Dust nie reaguje na polecenie uchylenia wieka, co kończy się dla gracza rozpaczliwym tłuczeniem w klawisz aż-może-wreszcie-zaskoczy. Raz gra wywaliła mnie też do Windowsa, innych uchybień jednak nie stwierdzono.
Rozgrywka jest różnorodna – raz każe nam uciekać przed pewnym upierdliwym duchem, kiedy indziej zmusza do wspinaczki wysokogórskiej i unikania zarówno lawin, jak i okazjonalnych burz śnieżnych. Jest też kilka pomysłowych side-questów, a ten z pudełkiem (wręcz wyrywający się, żeby go zaspoilować, niemniej zwalczę pokusę) to autentyczny majstersztyk. Czasem natrafiamy też na etapy-wyzwania, testujące naszą szybkość i precyzję. Do zaliczonych plansz warto wracać, gdy w toku rozgrywki zdobędziemy kolejne umiejętności w rodzaju podwójnego-skoku. An Elysian Tail to bowiem ziemia obiecana miłośników zbieractwa.
Lubię to!
Boli natomiast niski poziom trudności (łatwości?), jaki – w myśl maksymy „normal to nowe easy” warto od razu przesunąć na „tough”. Zawodzą bossowie, którzy potrafią się ładnie zareklamować i trzymają w zanadrzu całkiem ciekawe ataki, ale z samą walką radzą sobie raczej kiepsko. Łącznie zresztą z finalnym – mimo że walkę podzielono na kilka segmentów, ów zdołał mnie drasnąć jakieś cztery razy.
Ale pomimo tego, na koniec pozostaje mi Dusta szczerze polecić nie tylko fanom gatunku, ale i graczom stęsknionym za wirtualnymi baśniami z najwyższej półki. Zwłaszcza, że stosunek jakości do ceny jest w tym wypadku naprawdę korzystny. Po dwunastu spędzonych wspólnie godzinach już czuję się za sympatycznym lisem stęskniony i szczerze liczę na to, że wobec otwartego zakończenia nasza przyjaźń dopiero się rozpoczęła.
Ocena: 9.0
Plusy:
– uczciwy platformer z RPG-ową nutą
– śliczna oprawa
– satysfakcjonujący system walki
– całkiem długa rozgrywka
Minusy:
– ciut za łatwa
– wygodniej gra się jednak na padzie

Czytaj dalej
29 odpowiedzi do “Dust: An Elysian Tail – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Przymiotniki są ponoć podporą słabych autorów, stąd już na początku wypstrykam się z większości: Dust: An Elysian Tail jest pozycją śliczną, szalenie grywalną, a w dodatku zaskakująco głęboką. A skoro już babram się w częściach mowy, to przywalę wam jeszcze wiązanką bezokoliczników – kupować, grać, radować się!
Papkin? Nowy newsman. Proszę cię tylko nie pisz niusów w stylu onet.pl i nie wstawiaj do nazwy newsa własnych przemyśleń albo pytań, bo to jest żałosne. Życzę powodzenia 😉
Animacja biegania przyprawia mnie o skłonności samobójcze. Naprawdę recenzentowi nie przeszkadzało to?
Arisa – nie, chłopaki od newsów dają sobie radę i nie zamierzam Im wchodzić w paradę. 😉 RadoxX – najwidoczniej nie. 😉
W takim razie jestem pełen podziwu 😉
Zastanawiam sie dlaczego w logo tej gry obok slowa Dust pojawia sie jego odpowiednik zapisany w koreanskim alfabecie Hangul – ??. W koncu za gra nie stoi zadno poludniowokoreanskie studio, a patrzac po nazwisku tworcy Dusta (Dean Dodrill) mozna z duza doza prawdopodobienstwa przyjac, ze Koreanczykiem nie jest… Gra byc moze sie zainteresuje, w koncu jest dzielem osoby, ktora wczesniej pracowala nad Jazz Jackrabbit 2. 🙂
@Tesu Autor ma koreańskie pochodzenie. Raz przypadkowo trafiłem jak o tym wspomniał.| Grę kupiłem i przeszedłem i mogę jedynie się zgodzić z każdym punktem recenzji. Gra faktycznie raczej łatwa (na Tough przeszedłem bez problemu) i też bardzo szybko polubiłem postać Fidget. Nie widzę tylko jak granie na padzie może robić tutaj dużą różnice, kiedy gra absolutnie nie wymaga precyzji w sterowaniu. Lewo, prawo (skosy nigdy nie wymagane a góra i dół tylko poza walką), skok i 3 przyciski do atakowania to nie jest jakieś wydumane sterowanie.
@Kalworn – dołóż do tego jeszcze uniki pod „q” i „e” i leczenie. Ale fakt – gdy się już człowiek z klawiszologią oswoi, to gra się sprawnie i przyjemnie. Po prostu na padzie jest to najbardziej intuicyjne i wygodne. Jak sam zresztą widzisz w tekście jakoś bardzo się nad sterowaniem nie pastwię.. Inna rozmowa byłaby, gdybym opisywał Super Meat Boy’a, czy They Bleed Pixels (tutaj precyzja jest diablo istotna), czy Snapshota (który z kolei – dolary przeciw orzechom – będzie na PS3 znacznie bardziej irytujący).
@Papkin w sumie o unikach zapomniałem, bo nigdy w defensywie nie byłem. 😛 Przypomniało mi się, że jeszcze o soundtracku warto byłoby wspomnieć. Muzyka w The Glade, Abadis Forest i Cirromon Caverns, to jedne z najlepszych tracków jakie słyszałem i razem z pięknymi tłami dają klimat jaki ostatnio odczułem w Rayman 1 jeszcze w 1996.
@Kawalorn|Dzieki za info, tajemnica rozwiazana. Tak zachwalasz soundtrack, ze chyba zaraz poszukam tych kawalkow na YT i przekonam sie na wlasne uszy. 🙂
Grałem jakieś cztery godziny, ale jak na razie gra jest świetna. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to – przeważnie – w najlepszym wypadku przeciętne dialogi mówione. Czasem walki mogą być nieco zbyt chaotyczne (podczas używania Dust Storm w powietrzu bohater potrafi przelecieć pół mapy), ale za to wyglądają wyjątkowo dynamicznie i efektownie. Gameplay, grafika, animacja, design, muzyka – wszystko stoi na najwyższym poziomie (fabułę tymczasem pominę, nie miałem sposobności dobrze się z nią zapoznać).
@Kawalorn|Miales racje, ten soundtrack jest swietny.
@Tesu Miło mi. ^_^ To może jeszcze polecę Deities, który mnie nieźle nahypował podczas walki z bossem mimo, że sam boss był raczej miałki. 😛
Po obejrzeniu gameplayu pierwsze co mi przyszło na myśl to że to muramasa: furfag edition. Szkoda że w muramasę nikt nie grał.
@QuadDamage: Muramasa ma taką drobną wadę, że jest tylko na Wii i Vitę. Z bardziej znanych gier Dust: AET przypomina trochę Odin Sphere z PS2.
Kupiłem szybko po premierze, niespiesznie pykam i jest bardzo przyjemnie. Efektownie, dośc relaksująco, Fidget tu i ówdzie dostarcza trochę humoru, Dobra gierka.|Btw. W supermeat boy to klawa rządzi 😛
Wygląda nieźle, chyba się skusze…|tylko czemu protagonista wygląda jak Anthro Glaceon o.o??
tutaj macie fragment soundracku 🙂 |naprawdę polecam ;)http:youtu.be/UyOTnJO3rto
yyy…nadmienię tylko, że sposób poruszania się bohatera w mojej grze nijak ma się do tego z teasera w tym tekscie. Strange…
Ah. Ale już do trailera ma się jak najbardziej 🙂
POPRAWKA! Miecz nazywa się Ahrah nie Abrah. Mały błąd, ale jednak kłuje w oczy.
Brac w ciemno i cieszyc sie kolejnym pieknym dzielem! Ukonczylem, a na liczniku mam 13h. Dla mnie ta gra moglaby trwac 5 razy tyle. Po raz pierwszy zgadzam sie z ocena recenzenta… Cholera, ja sie zgadzam z kazdym slowem recenzenta! Az nie wierze. Pelne 10 byloby, gdyby ta gra naprawde byla dluzsza. 9 w pelni zasluzone. Za KAZDY apsekt gry!
„Minusy:|- ciut za łatwa|- wygodniej gra się jednak na padzie „|Pada można sobie kupić bez problemu…nie wiem dlaczego to jest minus…|Społeczeństwo (szczególnie młodzież) robi się coraz głupsze. W związku z tym produkt musi być przygotowany pod obecne „standardy”…Inaczej „oburzone” społeczeństwo (szczególnie młodzież) wzniesie fale gniewu. Co z kolei powoduje atak mediów na za trudną grę. Tak jak w przypadku Settlers.
Furry?
Ciut za łatwa? No nie powiedziałbym… zresztą… ja przygodę rozpocząłem na 3 stopniu trudności. Owszem, jeśli wykonujemy ciągle te same (noobowskie) ataki, to gra jest bardzo łatwa… a przecież nie o to chodzi.
Mój PieC to pamięta końcówkę 2008 roku i dalej sobie radzi 😉 A tytuł ciekawy, może wypróbuję.
Do czasu gdy coś wyjdzie lepszego to twierdzę, że na PC jest to gra roku.
Szkoda , że Podróż , nie ma ( na razie ) szans na wizytę na Pc …eh marzenia
@SuguruMisato: mnie ukończenie gry zajęło dziewiętnaście godzin, ale grałem bardzo dokładnie (117%, czyli zrobione wszystko, co jest do zrobienia).