rek
rek
08.11.2012
Często komentowane 18 Komentarze

[By the way] Hotline Miami

[By the way] Hotline Miami
Dobrze zrealizowany system walki może z gry akcji zrobić grę rytmiczną – zmusić gracza do wsłuchania się w krzyki bólu, gruchot łamanych kości i odgłosy wydawane przez padające na ziemię bezwładne ciała przeciwników. Ciężko to zaprogramować i przemyśleć czysto technicznie, ale można nawet przyczepić się do samej idei tworzenia takich rzeczy: czerpanie przyjemności z wyrządzania krzywdy innym jest kontrowersyjne etycznie.

W gruncie rzeczy okazuje się jednak, że właśnie po to gramy w gry. Wyniki sprzedażowe prawdziwych symfonii wojennych pokroju Modern Warfare są jak wskazujący na nas palec człowieka stwierdzającego, że wszyscy jesteśmy psychopatami. Nadającymi się do leczenia klinicznie wariatami cieszącymi się z zabijania innych. Ale czy to nasza wina, że padający za headshotem headshot ma specyficzny, hipnotyzujący rytm, z którego ciężko się otrząsnąć?

Może. Może nie. To dyskusja, która mogłaby toczyć się godzinami, ale nie ma ona dla nas żadnego znaczenia: a na pewno już w momencie, kiedy premierę miało Hotline Miami. Jedna z tych gier, w których muzyczność zabijania wszystkiego co się rusza okazuje się podstawą całej rozgrywki. To właśnie ona sprawia, że od tej gry nie można się oderwać – to właśnie ona sprawia, że padające niemal na samym początku pytanie: „Czy lubisz krzywdzić innych ludzi?” nie jest pytaniem rzuconym bezmyślnie w powietrze.

Flatline
Gdyby Hotline Miami było filmem, to prawdopodobnie pisałbym, że jest medytacją na temat roli przemocy w popkulturze. Na szczęście Hotline nie jest filmem i mogę spokojnie napisać, że jest grą, w której zabijanie jest psychopatycznie przyjemne, a podobnej satysfakcji z wymordowania wszystkich na mapie ciężko doszukać się w setkach innych produkcji. Niczego więcej się w niej nie robi, na tym polega treść rozgrywki i jest to obrzydliwie przyjemna rozgrywka.

Zaczynasz od samouczka (otwierające całość „jestem tu, by pokazać ci jak zabija się ludzi” będzie kiedyś kultowe), budzisz się w swoim mieszkaniu i odbierasz wiadomość na automatycznej sekretarce. Jedziesz pod podany adres, pozbywasz się ludzi w białych garniturach, wsiadasz do samochodu i zostajesz automatycznie przeniesiony do miejsca, w którym odbierasz pieniądze. Kończysz misję. Potem budzisz się w swoim mieszkaniu, odbierasz wiadomość na automatycznej sekretarce… i wpadasz w trans. Sprawdzasz tylko co się zmieniło, bo zalegające tu i ówdzie wyrwane z gazet fragmenty i porozrzucane po domu przedmioty opowiadają ci dodatkową historię. Jesteś święcie przekonany, że strzelasz do złych, że wszystko co robisz jest jakoś usprawiedliwione – dopiero po jakimś czasie zaczynasz zastanawiać się czy rzeczywiście wszystko jest w porządku. Czy lubisz krzywdzić innych ludzi?

Wszystko to kryje się pod płaszczykiem taktyki: każdy problem można rozwiązać na kilka sposobów i dzięki temu da się w Hotline grać kilka razy pod rząd, od początku do końca. Można kopnąć drzwi z buta, poderżnąć strażnikowi gardło nożem, zabrać mu karabin i rozstrzelać pięciu innych tylko po to, by przerzucić się na leżącą przy jakimś trupie strzelbę i przyczaić się z nią za ścianą nagle licząc się z amunicją, bo shotgun ma mniejszy magazynek. Można poczekać aż ktoś stanie pod drzwiami, ogłuszyć go i dobić na ziemi, a resztę pozabijać tak, że nawet nie zauważą co im się stało. Można korzystać z rozbitych butelek, prętów, noży, pistoletów, kijów bilardowych, katan, shurikenów czy nawet wypalić komuś twarz żelazkiem. A do tego wszystkiego dochodzą jeszcze modyfikujące rozgrywkę maski zakładane przed misją: maski pozwalające przeżyć jeden strzał, szybciej chodzić, strzelać ciszej, zacząć z nożem w ręku, czy szybciej dobijać zwijające się z bólu ciała na podłodze. I wszystko to jest odpowiednio punktowane, przeliczane na cyfry, bagatelizowane, trywializowane.

Możesz jednak umrzeć tak samo szybko, jak zabijasz innych, ale wskrzeszasz się w sekundę jednym klawiszem i nie wybija cię to z rytmu. Zamiast tego śmierć napędza. Dopiero po kilku misjach zauważasz więc, że Hotline Miami ma drugie dno – może nawet trzecie i czwarte – i nie jest tylko bezmyślnym klonem pierwszych GTA. Oczywiście: rozgrywka sprowadza się do tego samego, siania zamętu i czerpania z tego przyjemności, jednak hipnotyzujący klimat tej produkcji niesie ze sobą coś, co od zawsze w grach mnie fascynowało: potrafi wywołać prawdziwe emocje. Hotline Miami jest jak koszmar, o którym opowiadał Kurtz w Czasie Apokalipsy: „Widziałem ślimaka pełznącego po krawędzi brzytwy. To mój sen, mój koszmar. Ślimaka brnącego, pełznącego po krawędzi piekielnie ostrej brzytwy… i przeżywającego”.

Bo kiedy przez kilka godzin twój mózg wałkuje temat wirtualnego zabijania i łapiesz się na tym jak łatwo tobą manipulować zaczynasz zastanawiać się nad tym, czy rzeczywiście wiesz co robisz. Ta gra na pierwszy rzut oka może nie porywać, ale nawet dla jednej tylko sceny w połowie „zabawy”, kiedy wraca się do odwiedzonego już miejsca – momencie, który każdy rozegra inaczej, a przez to nie każdy poczuje to samo – warto się z nią zapoznać. Nawet jeżeli robi się to tylko po to, żeby w jednym momencie spojrzeć w lustro.

Nie mogę powiedzieć, że nie mogłem otrząsnąć się po Hotline – nie jest to aż tak poruszające dzieło sztuki. Na pewno jednak nie mogłem wyrzucić tej gry z głowy przez tydzień. Cały czas mam ją zakopaną w procesach i zajmuje mi jakiś procent mocy obliczeniowej mózgu.

rek

18 odpowiedzi do “[By the way] Hotline Miami”

  1. Dobrze zrealizowany system walki może z gry akcji zrobić grę rytmiczną – zmusić gracza do wsłuchania się w krzyki bólu, gruchot łamanych kości i odgłosy wydawane przez padające na ziemię bezwładne ciała przeciwników. Ciężko to zaprogramować i przemyśleć czysto technicznie, ale można nawet przyczepić się do samej idei tworzenia takich rzeczy: czerpanie przyjemności z wyrządzania krzywdy innym jest kontrowersyjne etycznie.

  2. Też nie mogę jej wyrzucić z głowy, głównie przez „oczojebność”. Był ktoś w stanie wytrzymać przy niej dłużej niż 30 minut? 😛

  3. Ja w ciągu jednego dnia przeszedłem całą praktycznie na pierwszej masce takie tam wyzwanie 😛 teraz spróbuje z maską kreta przejść. Albo aligatora 😛

  4. Bez problemu 2-3 godzinne sesje. Klimat, muzyka …świetna giereczka.

  5. Jeżeli lubicie gry indie i szukacie informacji o ciekawych tytułach, zajrzyjcie tu: https:www.facebook.com/gryktorychnieznaszapowinienes

  6. Gameplay nie oferuje tak naprawdę nic specjalnego, grafika jest obleśna, tylko idiota mógłby chwalić taki styl „retro”, a fabuła to typowe 2deep4you + edgy as fuk. Jednak pomimo tego gra jednak ma swój urok. Oprócz Drive, hotline miami skojarzyło mi się jeszcze z reklamą (czy może raczej krótki filmem) „this is living” PS3. Tak samo: szczątkowa fabuła (z której można wyciągnąć sens), świetna muzyka i każe pytać; co ja ***** gram/oglądam? I również ma to ten swój dziwaczy urok.

  7. Byłbym nawet skłonny stwierdzić że hotline miami to moje GOTY ale w tym roku wyszło Tokyo Jungle.

  8. Fajna gierka tylko męczę się w jednym momencieSPOILER ON!!!Tam gdzie są panterki 😛 |-|SPOILER OFF!!!

  9. Gra jest genialna. Mi też w pewnym stopniu przywodzi na myśl „Jądro ciemności” Conrada, a szczególnie postać niejakiego Kurtza.

  10. Mówisz, że w lustro spojrzeć, Berlin? No cóż, skończyłem jakiś czas temu, gierka jest kapitalna, ale szkoda mi czasu, żeby do niej wracać. Chyba mam syndrom Heavy Rain (nie grałem, ale Cage namawiał, żeby przechodzić tylko raz), bo uważam, że co przeżyłem, to moje i nie chcę do tego wracać. Ciekawi mnie za to Wasza interpretacja fabuły, pokazuje różne punkty widzenia, jest wybitnie niejednoznaczna. I nawet, jeśli autorzy tylko bawią się graczem, to napisali kawałek naprawdę intrygującej historii.

  11. Gra jest genialna.

  12. Co za [beeep].

  13. @ema|Grałeś? Nie posądzaj gry po kilku screenach …

  14. Nie no, przejemna gra na 2-wieczorki, do tego wymagająca i zadysfakcjonująca, ale ten tekst z drugim dnem to co najmniej przegięcie, Berlin byłby pewnie znaleść takowe nawet w saperze. Tak jak już mówiłem, naprawde fajne indie, można kupować ale sie rewelacji i czy jakiś innych przeżyć sie spodziewać

  15. jamatobanzai1 8 listopada 2012 o 18:31

    Fantastyczna gra!

  16. Może i jestem dziwny, ale zgadzam się co do tego drugiego dna. Właściwie nawet po 4 godzinach ciągłej gry (a zacząłem około 23), idę do łazienki, patrzę w lustro… i zacząłem się zastanawiać, co ja właśnie zrobiłem, czy jestem nienormalny? „Czy lubisz krzywdzić ludzi?” – na to pytanie wiele graczy musi sobie odpowiedzieć, nie broniąc się pojęciem „wirtualna postać”.

  17. gra super ale zakończenie ma z [beeep]

  18. Czekamy na odpowiedź telewizyjnych ekspertów.

Dodaj komentarz