
[Kalendarz adwentowy cdaction.pl] Dzień piąty
![[Kalendarz adwentowy cdaction.pl] Dzień piąty](https://staging.cdaction.pl/wp-content/uploads/2025/03/17debb0b-083e-450d-a574-9e295df12897.jpeg)
Dark Souls II
Czy Dark Souls II zasługiwało na dychę w CDA? Zastanawiam się nad tym od kilku miesięcy i jakkolwiek bym tego w głowie nie obracał, dochodzę do tego samego wniosku: jak najbardziej. I nie chodzi nawet o dyskusję o tym, czy to gra lepsza, czy gorsza, od jedynki, a do tego często się rozmowy na ten temat sprowadzają – gdybym pisał w naszym magazynie recenzję pierwszego Dark Souls, gdybym w ogóle był wtedy w okolicy, to odstawiłbym Rejtana, żeby dać tej genialnej produkcji 10/10 (i nie wiem, dlaczego enki tego nie zrobił).
Nieważne. Ważne jest dla mnie to, że Dark Souls II wygenerowało mi wiele niesamowitych przeżyć i wiele wspaniałych wspomnień.
Pamiętam, jak grałem w to przed premierą. Bez multi, bez internetu, bez poradników i porad hardkorowców, którzy przeszli to bez korzystania z ognisk i nie umierając. Siedziałem chyba przez niecały tydzień, od rana do nocy, próbując się przez to przebić – w redakcji co chwile słychać było przekleństwa, w domu prawie rzucałem padem o telewizor. Tachałem codziennie do domu debugową konsolę, codziennie zabierałem ją rano do pracy. I tak przez kilka ładnych dni, aż w końcu zobaczyłem napisy końcowe. Pokonałem ostatniego bossa szybciej niż dwaj inni szczęśliwcy, którzy mieli okazję uczestniczyć w tym niesamowitym doświadczeniu (graniu w Dark Souls nie wiedząc o nim zupełnie nic), a z którymi ciągle rozmawiałem. Chociaż bez ich wskazówek toczyłbym się do niego o wiele, wiele dłużej. Oni bez moich prawdopodobnie też.
Żaden z nas nie wiedział, że z areny Mythy – nazywanej przez nas wtedy pieszczotliwie „wężową suką” – można pozbyć się trucizny. Jeżeli otworzycie moją recenzję, to właśnie walkę z nią opisałem w odwróconej do góry nogami ramce, jako przykład najbardziej przegiętego bossa w grze. Jeden z nas pokonał ją machając na oślep Zweihanderem. Ja postawiłem na szybki mieczyk, którym zadawałem dużo, ale słabych obrażeń. Zajęło mi to chyba sześć godzin. Wyobraźcie sobie nasze miny, kiedy chyba w dwa dni po premierze, dowiedzieliśmy się o tej cholernej pochodni, która może podpalić to cholerne koło przy ognisku.
Nie miałem najmniejszego pojęcia, jak zbudować sensowną postać. Na końcu gry byłem cieniasem trzymającym się marnych mieczy, bo nie miałem okazji farmić przedmiotów potrzebnych do ulepszania sprzętu i nie miałem czasu uczyć się machania Wielką Pałą, którą gram teraz (potem w multi wyfarmiłem więcej chunków tytanitu w dziesięć minut niż złapałem przez całą grę solo). Zadawałem małe obrażenia, ginąłem od paru strzałów w łeb, prawie zgryzłem zęby i zrezygnowałem z grania, kiedy trafił mi się duet Throne Defender i Throne Watcher. Miałem mocną tarczę z bardzo słabym durability – raz rozwaliła mi się po dwudziestu minutach bicia się z nimi. Przerzuciłem się na inną tarczę. Zabiłem jednego z nich, drugi był przy końcu paska zdrowia. Podbiegł do swojego kumpla i wskrzesił go z pełnym HP. Byłem o krok od ryczenia z rozpaczy. Trzecia w nocy, deadline za dwa dni, nie wiem ile jeszcze gry przede mną, nie jestem w stanie sobie poradzić. Piąta rano – padli. Od razu zaczęła się walka z Nashandrą, ja zacząłem się śmiać, umarłem, zasnąłem na kanapie z padem w ręce.
Takich historii trafiło mi się przez te kilka dni wiele – i tylko pierwsze Dark Souls było dla mnie równie wdzięcznym materiałem dla tego typu przeżyć. Nie zapomnę pewnego spotkania z invaderem pod mostem przed Undead Parish – z kolesiem, któremu zjechałem 90% życia zanim wreszcie mnie zabił… a który „zjadł” coś trującego i po wygranej walce po prostu się zabił. Wysłałem mu wiadomość na PSN-ie (brzmiała bodajże „WTF dude?”), na co odpowiedział prostym: „I deserved it”. Albo innym razem, kiedy…
Tylko te dwie gry pozwoliły mi przeżyć coś takiego w ciągu ostatnich kilku lat. Czy podtrzymuję 10/10? Jak najbardziej.

Czytaj dalej
11 odpowiedzi do “[Kalendarz adwentowy cdaction.pl] Dzień piąty”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Tym razem będziemy dużo przeklinać, dużo krzyczeć i wiele razy rzucimy padem o ścianę, w monitor, albo w telewizor. Powinniście domyślić się już, że chodzi o…
W sumie, wraz z tyloma premierami przesuniętymi na 2015 (w tym Hotline Miami 2) wychodzi na to że DS2 zostanie grą roku. Grało się świetnie, nawet jeżeli odstaje od jedynki i tylko zaostrza apetyt na Bloodborn, a Hidetaka Miyazaki dopilnuje żeby było warto czekać.
Dark Souls 2- idealny przykład, kiedy recenzenci zamienili minusy na plusy, tłumacząc, ze w tej grze „tak ma być”
ja na czekam na jakąś przecene dark souls 2 bo narazie 130zł w empiku to troche drogo
ech dark souls 2 jedna z najbardziej hardkorowych gier w historii a jednak nie zasługiwała na 10 a na co najmniej 15
Dark Souls 2 – gówniana gra, oceniana na epicką, ”bo trudna”.
@oskaoska Mam podobne odczucia, cały „geniusz” tej gry polega na podkręceniu trudności. Moim zdaniem jest to bardzo leniwe podejście ze strony twórców – zrobienie przeciętnej gry i podniesienie wartości odpowiadających za punkty zdrowia przeciwników i zadawane przez nich obrażenia. 11/10.
Dark souls, gra która jest fajna bo jest trudna. Trudna bo jest mulasta, sterowanie ssie, ale taaak to zalety. Hurr durr hardkorowość.
Gra w pierwszych minutach odstraszyła mnie konsolowym interfejsem, złą pracą kamery i poziomem trudności (a co się z tym wiąże – brakiem kodów, np. na nieśmiertelność). Więcej do niej nie wróciłem.
Już w te święta będzie mi dane zagrać w DS2 – nie mogę doczekać się multi, w którym nie mogłem brać udziału na PC, gdzie jedynka działa mi ze zbyt dużymi spadkami fps. Doczekać się nie mogę.
Ludzie strasznie przesadzają z tą hardcoreo’wością -przez to community gry jest takie bidne.|Prince of Persia, Descent 3, SWAT3, Nightmare Creatures, Operation Flashpoint, to hardcore. Souls’y to „jeno old school”, a DS2 [podobno] jest najłatwiejsze z nich.|PS I nie zgodzę się, że manipulacje przy HP i DMG podnoszą poziom trudności, ale dużo by wyjaśniać…