[Magazyn Kulturalny] Spectre – recenzja cdaction.pl

    Tekst zawiera spoilery na temat rzeczy, których każdy domyśli się po kilkunastu minutach filmu.

    Jeśli spytasz kogoś, kto oglądał Spectre, o najbardziej pamiętny moment filmu, prawdopodobnie odpowie „Dia de los Muertos” albo „meksykańskie Halloween”. Musi tak być, bo otwarcie jest niemal bezbłędne: to jedno długie ujęcie, które obejmuje nie tylko staranne przygotowania Bonda do zabójstwa włoskiego gangstera, ale i ocean ludzi świętujących w niesamowitym przepychu Dzień Zmarłych. Kiedy po nieudanym strzale 007 śledzi uciekającego w kierunku helikoptera Marco Sciarrę, czujemy narastające napięcie – ale gdy dochodzi wreszcie do nieuniknionej bijatyki na pokładzie latającej maszyny, suspens zupełnie znika, a wraz z nim nadzieja, że będzie to dobry Bond. Kiedy kolejne postaci wylatują za drzwi śmigłowca, a my nie widzimy nawet jak spadają, staje się jasne, że reżyser Sam Mendes nadal nie ma zielonego pojęcia, jak kręcić coś, co od zawsze stanowiło sedno filmów z Bondem: sceny akcji.

    Spójrzcie na postać Hinxa, granego przez zapaśnika WWE Dave’a Bautistę (antyfani wrestlingu znają go pewnie z roli Draxa w Strażnikach Galaktyki). Bautista to facet, który dzięki świetnym warunkom fizycznym potrafi zdominować każdą scenę, w której się znajdzie – idealny materiał na nowego łotra w stylu Oddjoba czy Jawsa. I co robi z nim Mendes? Najpierw każe mu ścigać Bonda w sportowej bryce po ulicach Rzymu – i mimo, że 007 podczas jazdy telefonuje do chyba wszystkich znajomych i dosłownie pomaga staruszkowi w zaparkowaniu swojego Fiata 500, ukrytemu za drzwiami kierowcy Hinksowi nie udaje się nawet zarysować wozu ściganego agenta. W drugiej scenie ich walki role się odwracają – to Bond w samolocie ściga samochód z ukrytym za drzwiami Hinksem, po chwili traci skrzydła, ale i tak jakimś cudem blokuje drogę mięśniakowi i patrzy, jak ten wylatuje przez przednią szybę. James nie jest jednak szczególnie zainteresowany sprawdzeniem, czy leżący na masce psychopata nie jest aby jeszcze żywy – co otwiera nam oczywiście drogę do trzeciej i ostatniej walki Hinx kontra Bond. Przy jej kręceniu chyba Mendesa nie było, bo to najlepsza scena akcji w filmie, w której Bautista wreszcie nie ukrywa imponującej postury za drzwiami samochodu – wreszcie może bić ludzi po twarzach, rzucać nimi przez deski, kopać ich na ziemi i prężyć muskuły do kamery. Szkoda tylko, że to jedyna naprawdę energetyczna scena w całym filmie, a na koniec Mendes najwyraźniej wraca i stwierdza „okej, to wyrzucimy go z pociągu tak, jak Sciarrę z samolotu”. Biednemu Hinksowi nie jest nawet dane efektownie umrzeć – po prostu zostaje wyciągnięty za szyję z ekranu. Bez niego zostają nam tylko sceny akcji w stylu „Bond nagle potrafi strzelać jedną ręką w gości oddalonych 200 metrów od niego”, „Bond rzuca się w przepaść, bo wie, że jest tam sieć, choć widzowie zupełnie o tym nie wiedzieli” lub „Bond strzela leniwie w lecący helikopter”, nakręcone bez cienia polotu.

    „Ale co mi tam akcja, ja chcę dobrej fabuły!” – powiecie. Naprawdę, szukacie jej w Bondzie? Cóż, w tym jej na pewno nie znajdziecie. Po parunastu minutach dowiadujecie się, że tytułowe SPECTRE – mafia rządząca wszystkimi innymi mafiami – rządzone jest przez kogoś, kogo Bond znał. Przypominacie sobie, że wcześniej trzymał zdjęcie, na którym jako dzieciak stoi z przybranym ojcem i drugim dzieciakiem – i zaczynacie się modlić, żeby scenarzyści nie byli aż takimi idiotami, żeby zrobić to, co chcą zrobić. Na próżno. Tak, Ernst Stavro Blofeld (grany przez Christopha Waltza, który jak zwykle gra Christopha Waltza, i chwała mu za to) okazuje się być przyrodnim bratem Bonda, który za młodu zazdrościł, że tatuś kocha bardziej Jamesa i dlatego stał się zły. Tak, cała motywacja jednej z najsłynniejszych postaci w historii filmów szpiegowskich i największego złoczyńcy w całym uniwersum 007 sprowadza się tu do „będę cię ranił na wszystkie możliwe sposoby, bo mam do ciebie uraz z dzieciństwa”. Okazuje się, że absolutnie wszystkie krzywdy poniesione przez głównego bohatera na tle poprzednich trzech filmów zostały jakimś cudem dokładnie zaplanowane przez postać Waltza. Jego słowami „To byłem ja, James. To zawsze byłem ja. Architekt twojego cierpienia”. Tak naprawdę w tym momencie powinienem był wyjść z kina. Najgorsze jest to, że takich kampowych pomysłów jest tu cała masa, ale żaden nie jest zrobiony oryginalnie czy nawet ciekawie. Rzadko kiedy czuć, że artyści dobrze bawili się przy kręceniu filmu.

    Ścieżka dźwiękowa Thomasa Newmana? Nudna i rzemieślnicza, zupełnie nie zapada w pamięć, nijak ma się do kompozycji Davida Arnolda z Casino Royale, a co dopiero klasyków Johna Barry’ego z najlepszych części. Daniel Craig? Powinien przejść już na emeryturę – ani razu nie tchnął w rolę charyzmy, która kazała mi myśleć, że jest najlepszym agentem na całym świecie, i ani razu nie zbliżył się na kilometr do pokazania na kamerze brutalnej energii ze swojego pierwszego filmu. Dziewczyna Bonda? Zjawiskowa Léa Seydoux robi, co może, by tchnąć głębię w swoją postać, ale co z tego, skoro scenariusz serwuje jej kąski typu „powiedz Bondowi, że nie możemy być razem, żeby za dwie minuty wielcy źli cię porwali”… Przynajmniej i tak ma lepiej, niż Monica Bellucci, której rola ogranicza się do „daj się przelecieć i przekaż 007 informacje o kolegach zabitego męża”. Modny w czasach Edwarda Snowdena wątek powszechnej inwigilacji? Zajmuje całkiem sporo miejsca, a ostatecznie do niczego nie prowadzi – wolałbym już zastąpić go większą liczbą nieudanych żartów i niepotrzebnych nawiązań do poprzednich części. A wiedzcie, że już jest ich cholernie sporo… ale przynajmniej czasem działały (zwłaszcza w wykonaniu Q Bena Whishawa, który mimo młodego wieku świetnie sprawuje się jako nowy kwatermistrz).

    Oglądałem wszystkie Bondy, wiele z nich po kilka razy. Do tego nie zamierzam wracać przez następne dziesięć lat. Jeśli za parę miesięcy dowiem się, że Daniel Craig i Sam Mendes wrócą zaserwować mi jeszcze jedną Poważną Opowieść o 007, w której będzie mnóstwo poważnego smęcenia i mało dobrze zrobionej akcji, podaruję sobie wycieczkę do kina na następnego Bonda i zamiast tego jeszcze raz obejrzę filmy z Timothym Daltonem.

    Partner Magazynu Kulturalnego: Multikino.

    67 thoughts on “[Magazyn Kulturalny] Spectre – recenzja cdaction.pl

    1. Spoko:) Ludziom w większości się podoba 🙂 Baa że to najlepszy Bond. A ja wiem jedno, jak zobaczę to pewnie mi się spodoba jak wszystkie Bondy:) (no prócz jednego) A Bond z Daltonem akurat jest na ostatnim miejscu:P Nie to że złe filmy bo dobre, ale w mojej ocenie są na ostatnich miejscach 🙂

    2. To nie tyle recenzja co streszczenie filmu ale mimo wszystko się zgadam. Dave Bautista chyba najbardziej zapadł mi w pamięć, kiedy mu dali okazję do bójki.

    3. Draksa, nie Draxa. Film przeciętny, ale nie nudziłem się na nim, więc ostatecznie ujdzie. Na pewno nie najgorszy w serii.

    4. Filmów z Bondem było wiele i można odczuć zmęczenie materiału, Daniel Craig w roli Bonda jakoś mi nie pasuje z upływem czasu wolę filmy z Steven’em Seaga’lem te z lat 80 oraz 90 do czasu puki nie utył 😉

    5. byłem dziś w kinie i mogę wszystko o tym filmie powiedzieć a już na pewno to że nie jest to zawód.

    6. Już Skyfall był ogromnym zawodem – nudny, rozwleczony, nielogiczny i idiotyczny – na domiar jeszcze „niebondowski”. Kiedy dowiedziałem się, że to Mendes ponownie zajął fotel reżysera czułem podświadomie kolejną dawkę badziewia.

    7. Czyli, krótko mówiąc, fabuła powinna prezentować głębię na miarę Szekspira czy Dostojewskego, a przy tym zapaśnik powinien cały czas prężyć muskuły, bo do tego służy zapaśnik, a na koniec ginąć w efektowny sposób, bo jak wiadomo żaden zły nie może zwyczajnie wykitować, tylko musi ginąć w Efektowny Sposób ©. A ja myślę, że albo rybki, albo pipki. Z akcją też można przesadzić, popisy typu 120 fajerwerków na godzinę są zwyczajnie nużące. Kilka innych recenzji które przeczytałem jest zdecydowanie pozytywnych.

    8. @Dantes – bez apostrofów przy odmianie imienia i nazwiska Seagala. Zarówno imię, jak i nazwisko kończą się na spółgłoski, więc apostrofy są tam absolutnie wykluczone.|@MantroX – od pewnego czasu może być „Draxa” albo „Draksa” – http:www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=89Co do filmu – nie wiem kto wpadł na genialny pomysł przyrodniego brata Bonda. Nigdy nie było o nim mowy we wcześniejszych filmach, więc średnio mi to pasi.

    9. Czyli smutny koniec Bonda… Następny ma być czarnoskóry, a to już nie będzie to samo…

    10. I tak nigdy nie powstanie lepszy Bond od „W obliczu śmierci”.|@rumbur czarny Bond ?? serio czy jaja sobie robisz ?

    11. @Victarion: Chcielibyśmy, naprawdę chcielibyśmy, żeby sobie robił. Idris Elba ma już niestety kontrakt w kieszeni.

    12. @alistair80 – ok, dzięki za linka. A jeszcze co do filmu – nowa piosenka może spokojnie konkurować z „Die Another Day” o tytuł najgorszego Bondowskiego motywu wszech czasów.

    13. Pierwszy Bond w reżyserii Mendesa był wg mnie bardzo dobry. Obawiałem się, że będzie ciężko przebić Skyfall. I faktycznie tak się stało, choć Spectre to dobry Bond, to spodziewałem się czegoś lepszego lub równie dobrego jak Skyfall. Poza tym mam wrażenie, że Spectre jest tylko wstępem do kolejnego filmu z Bondem.Co do nowej piosenki, to mi się osobiście podoba, choć nie jest taka „typowo” Bondowska. A Newman rzeczywiście skomponował przeciętną ścieżkę dźwiękową, choć tragedii nie ma.

    14. Oj tam oj tam, ja oglądałem z przyjemnością… Może trochę pomógł fakt, że przed seansem wychyliłem lampkę dobrego wina i wygrałem butlę markowego szampana dedykowanego na premierę tegoż filmu 🙂

    15. Obejrzałem ten film właściwie tylko i wyłącznie dlatego, bo Batista grał, ale nawet spoko sie to oglądało. na pewno lepszy był ten bond niż poprzedni.

    16. Moja recenzja filmów z Craigiem – Stary człowiek i (jeszcze) może. Innymi słowy – najgorszy Bond ever.

    17. W takim razie skoro to prawda z tym black Bondem to ide sepuku popelnic…i nie jestem rasista tylko uwazam ze to nie jest potrzebne i na takie zabiegi sa wdrazane na sile czyli koniec z ta seria jak dla mnie.

    18. Jeżeli to z czarnym bondem to prawda, a nie głupie żart to chyba osiągnęliśmy granice ludzkiej głupoty, albo raczej podwyższyliśmy jej poprzeczkę. Europo giń.

    19. Byłem na tym z kumplami i jako kompletny ignorant w dziedzinie kinematografii bawiłem się nieźle. Ot, takie tam byle co, trochę wybuchów, strzelania, pościgów, typowe dla Bonda numery. Nie nastawiałem się na nic więcej.

    20. Jeszcze jedna kwestia. Monica Bellucci zagrała krótki epizod w Spectre. Ale nie spodziewałem się, że będzie to aż tak krótki epizod 😛

    21. Co za bzdury. I skąd niby wasze „oficjalne” informacje o czarnym Bondzie? Nie ma to jak głupi trroling.

    22. @Guardsman Tak? To podaj WIARYGODNE źródło tych twoich „rewelacji”że następnym Bondem zostanie Elba.

    23. Haha to moze i azjata tez, w koncu nie mozna dyskryminowac tej nacji albo indianin jakis a pozniej jeszcze obojniak i na sam koniec kobieta Bond… Jane Bond xD

    24. Bond, to był film o prawdziwym nieśmiertelnym, kuloodpornym playboyu. Te nowe filmidła, dalej mają masę skrajnych absurdów, fabułę prostą jak kij od szczotki , ale to już nie to. Ponieważ, co drugi film w TV ma podobny schemat, czyli wybuchy, strzelaniny, kobity, ratowania świata, bla, bla, bla. Akcja pędzi a widz zasypia. Ogólnie polecam książki Cherezińskiej, lepiej wykorzystany czas.

    25. Kolejna słaba i prowokacyjna recenzja na CD Action od długiego już czasu. Jak to jest, że kiedyś tu wchodziłem czytać newsy codziennie, a teraz jak wejdę raz na tydzień, żeby tylko zerknąć pobieżnie to aż mnie odrzuca od tych bezmyślnych tekstów? Fani Bonda docenią tę część, autor wpisu zdecydowanie nim nie jest. Gdyby chociaż dokładniej analizował film to zrozumiałby masę nawiązań do poprzednich części i docenił to w każdym calu. A tak? Wróci do części z Daltonem, które były mierne.

    26. Stawiam, że po Daltonie ulubioną częścią są filmy z Pierce Brosnan, więc oszczędzę dalszego komentarza. Jak ktoś docenia dobre kino to polecam obejrzeć Spectre, bo to naprawdę dobra część. A tym co jest w recenzji się nie sugerować, bo bardzo lekko mówiąc jest to mało zjadliwe przedstawienie rzeczywistości. Poza tym od kiedy tak nie było, że Bond potrafił pokonać przeciwników z łątwością? To Bond, recenzent chyba nie oglądał pozostałych 23 filmów, tak, jak się zarzeka.

    27. I meksykańskie Halloween najbardziej zapada w pamięć? Serio? Brak słów. Nie pozdrawiam.

    28. @ggoral1 Tak jak autor recenzji widzialem wszystkie bondy. I tak samo uwazam ze nawet te z Daltonem sa lepsze od praktycznie wszystkich z craigem(maly wyjatek w miare ok Casino Royal) A caly cykl z Brosnanem ustepuje tylko tym z Connerym ,a czkolwiek Golden Eye to mistrzostwo swiata, pod kazdym wzgledem. A do reszty przedmowcow. Sa plotki ze ma byc czarny bond i ma to byc idris elba. Poki cos nie wiadomo co i jak bo Craig(niestety) ma kontrakt na jeszcze jedna czesc.

    29. @Piotrowicz Bo wolałbyś nadal filmy w stylu lat 70.? świat się zmienia, gusta się zmieniają kinematografia się jak i Bond. |BTW. śmieszne „lokowanie produktu”. To jaz kolei polecam Wojnę i Pokój zamiast siedzenia tutaj bo to dużo lepsza zabawa.

    30. @bohater8 Już nie ma. Twierdzi, że to co powiedział,było spowodowane zmęczeniem po 6 miesięcznej pracy nad filmem. Teraz jest już ok, może być Bondem.

    31. nortalf Tołstoj to klasyka, no jak by ktoś film zrobił, tia. I nie lokowanie produktu, po prostu ten film to nędza. Po raz enty klepią to samo. Chęć zysku nic więcej.

    32. @Piotrowicz Chodzi o to, że piszesz na temat filmu, a na koniec, polecasz jakąś autorkę książek. To ja poleciłem Wojnę i Pokój. Przynajmniej tak myślałem, a Tobie chodziło o książki do zekranizowania?

    33. nortalf Można tak to odebrać. Chociaż bardziej chciałem zachęcić do poszukiwań czegoś innego niż serwowana papka. A co do filmów z lat 70 są niezłe, ale te z 40, 50 tez są całkiem fajne. Serdecznie Tobie polecam Cichy Don (1957), Letyat zhuravli Lecą żurawie 1957, Aleksander Newski (1938), a z nowszych Ostrov ( Wyspa ) z 1996.

    34. Prócz Casino Royale (tak to się chyba zwało?) żaden Bond z Craigiem mi się nie podobał a już kompletnie nie rozumiem za co te nagrody dla Skyfall, film mnie strasznie zanudził po prostu. DO nowego mi nie śpieszno. Wolałem te z Connerym i Brosnanem, miały klimat :)A co do czarnego Bonda to i tak dobrze, że czarny (choć nie popieram). W dzisiejszych czasach z łatwością wymieniają płcie bohaterom na kobiety i orientacje. O ile jeszcze panią Bond bym z bólem zaakceptował tak Bonda – geja już ni ciula 😛

    35. Do kina się wybiorę i zobaczę, czy jest aż tak źle. Ale nie bardzo podoba mi się to, że Sam Mendes stara się upodobnić tego Bonda, do jego wcześniejszych wcieleń. Casino i Quantum pokazało, że jest to nowy, całkiem inny od poprzednich bohater, a od Skyfall widać ugrzecznienie tej postaci i powrót do tego, co było wcześniej. Nie rozumiem też zarzutów, że Craig jest już za stary, moim zdaniem fizycznie aktor jest przygotowany do swojej roli najlepiej ze wszystkich dotychczasowych odtwórców .

    36. Wystarczy porównać sobie ostatnie Bondy z Moorem, który już wtedy był, no dziadkiem po prostu. 😉

    37. A mnie się podobało. I co z tego, że scena bijatyki jest właściwie jedna? Wyścig w Rzymie jest świetny. Człowiek wstrzymuje oddech, a równocześnie parska śmiechem. Nie chcę nikomu wmawiać, że jest to film głęboki z obszerną fabułą, ale moim zdaniem na tyle dobry, że warto iść do kina, choćby dla samego Craiga. Nie nudziłem się ani przez chwilę i polecam wszystkim.

    38. @Darkmen Wiesz są różne gusta. Ja akurat uważam ze Skyfall był bardzo przyjemny, a bondy z Brosnanem były najgorszymi z możliwych i w ogóle mi się nie podobały. Na film wybieram się za tydzień, więc na razie nie będę oceniać

    39. Będąc na filmie, podszedł do mnie gościu i spytał się gdzie jest wyjście, a ja mu powiedziałem, że na lewo, pokazując palcem i poszedł do wyjścia ewakuacyjnego xD

    40. Podobno jedną ze scen w najnowszym Bondzie kręcono aż 5 miesięcy.A ta scena to całe 5 min :-)Taaaa.Wiem o tym filmie już wszystko.Podziękował 🙂

    41. Podpisuję się pod tą recenzją rękami i nogami! Niestety, bo dawno żaden film mnie tak nie zawiódł i nie wymęczył. Przez cały seans zastanawiałam się tylko, kiedy to się wreszcie skończy… 🙁

    42. Ja powiem tak akcja w filmie podobała mi się i moim zdaniem był widać w tej części ukłon do klasyki czyli zaginanie praw fizyki i gadżety to na plus . Ale sam motyw , którym kierował się największy nemesis Bonda od 3 części jest totalnie do d… czterech liter czetro latek mógłby taki motyw działania wymyśleć na poczekaniu . Czekam na nowego Bonda i nowego Bonda 😉

    43. Widziałem w sobotę. Nie podobało mi się kilka rzeczy:|1. Przegięta scena, kiedy Bond goni Draksa samolotem. Po jaką cholerę on leciał tak nisko? Widział przecież drzewa. Co on chciał zrobić?|2. Przegięta scena kiedy Bond strzela z pistoletu, z pędzącej łodzi do śmigłowca i trafia. Poczułem, że reżyser zakpił sobie ze mnie. Już przynajmniej jak nie miał dobrego pomysłu, to mógł dać Bondowi do ręki chociaż jakiś większy kaliber.|3. Sceny z Bellucci. Dialogi jak w teatrze na jakimś dramacie.

    44. 4. Scena zniszczenia kompleksu na pustyni. Że niby jednym strzałem w reduktor gazu można zniszczyć wszystko. Spodziewałem się czegoś więcej.|5. Połączenie pozostałych części Bonda ze Spectre. Czuć, że zrobiono to na siłę, czułem, że było to nieautentyczne, nie przekonali mnie.|Ogólnie 6+/10. Lepiej niż przeciętnie, ale jeszcze nie dobrze.

    45. @Jacu|2,4. To jest właśnie uśmiech reżysera odnośnie starych Bondów. Ile tam mieliśmy takich kwiatków i scen. To jest właśnie magia Bonda starego, robi rzeczy niemożliwe, niewytłumaczalne. Przeczące wszystkiemu.

    46. @Witcher14|Tylko, że do „nowych Bondów” takie sceny już nie pasują. Psują klimat, zupełnie inny klimat niż w starych filmach. |BTW Jeśli chodzi o uśmiech reżysera nawiązujący do starych Bondów to spodziewałem się go w scenie po wyrzuceniu Draksa z pociągu. Aż się prosiło o komentarz Jamesa typu: „to był jego przystanek”, albo „musiał już lecieć”.

    47. @jacu|Nie pasują, bo XXI wiek zmienił klimat filmów ? Nie rozumiem dla czego tak bardzo nie pasują ? Trzeba uwzględnić jeszcze to, że Casino Royale i Quantum, to całkowicie inne podejście niż w filmach Sama

    48. O tym, że takie sceny będą było wiadomo od dłuższego czasu, jak ktoś się interesował to wiedział o tym. Ja właśnie liczyłem na nie i chciałem je oglądać w kinie.

    49. @Witcher14|Chodziło mi raczej o to, że od czasu Casino Royale filmy z Bondem stały się bardziej realistyczne, brutalniejsze, mroczniejsze i poważniejsze. Klimatu nie zmienił XXI wiek a sam reżyser. Z kina przygodowo – sensacyjnego do dramatu sensacyjnego. I dlatego mi te kilka nierealnie komicznych scen nie pasuje.

    50. Muszę się zgodzić z Crossem.|Zwłaszcza odnośnie pierwszej sceny, która jest absolutnym majstersztykiem. Niestety wszystko, co najlepsze w filmie wpakowano w to właśnie ujęcie, w pierwsze pięć minut… i fajności zabrakło na później.

    51. Marudzisz Cross prawie jak Berlin 😛 Moim zdaniem jeden z lepszych Bondów i też oglądałem wszystkie ( każdy po kilka razy )

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *