rek
rek
07.07.2017
9 Komentarze

„Castlevania” już okazała się sukcesem? Netflix zamówił drugi sezon

„Castlevania” już okazała się sukcesem? Netflix zamówił drugi sezon
Dwa razy dłuższy niż pierwszy.

Co niektórzy mogli się zdziwić, że wydana dziś na Netfliksie animowana seria „Castlevania” na podstawie kultowej serii sidescrollerów Konami składa się zaledwie z czterech odcinków. To jednak obecnie dla amerykańskiej platformy streamingowej dość standardowa strategia – włożyć bezpieczną sumę w sezon o mniejszym rozmachu, a następnie wynagrodzić sukces konkretniejszym budżetem lub zakończyć eksperyment (niewykluczone, że podobny test czeka i „Wiedźmina”). W przypadku sagi o walce rodziny Belmontów z hrabią Drakulą na szczęście włodarze Netfliksa byli zadowoleni z wyniku inwestycji. Zielone światło otrzymał właśnie drugi sezon, który będzie składał się z ośmiu odcinków. Produkcję znowu będzie nadzorowało Frederator Studios.

Wydany dziś pierwszy sezon już cieszy się dość ciepłymi recenzjami, zdobywając serca wielu fanów mroczną atmosferą i sporą dozą brutalności (choć mieszane odczucia zbiera muzyka, w przypadku gier często wysławiana pod niebiosa). W obsadzie znaleźli się choćby Richard Armitage (Thorin z hobbickiej trylogii, Francis Dollarhyde z trzeciego sezonu „Hannibala”) i Graham McTavish (Dwalin z „Hobbita”, Święty od Morderców z „Preachera”), a za skrypt odpowiada Warren Ellis (komiks „Transmetropolitan”, scenariusz do pierwszego Dead Space).

rek

9 odpowiedzi do “„Castlevania” już okazała się sukcesem? Netflix zamówił drugi sezon”

  1. A pierwszego Dead Space nie napisał przypadkiem Rick Remender?

  2. Styl jak kreska przyjemna dla oka co istotne mroczny klimat został zachowany więc nie ma się co dziwić z sukcesu serialu Castlevania.

  3. Nie przepadam za anime, ale Castlevania mi się spodobała. Czekam z niecierpliwością na następny sezon ;]

  4. @ harap zdajesz sobie sprawę że Castlevania od Netflixa to produkcja amerykańska i ma tyle wspólnego z anime co amatorskie klipy porno z filmami francuskiej awangardy oba tworzone tym samy medium.|Wracając to serialu , obejrzałem i mogę stwierdzić że ten sezon to co najwyżej średniak :|-animacja niczym w powerpoincie , zero dynamiki podczas dialogów ,postacie postacie stoją naprzeciwko siebie i wymieniają się informacjami|-banalna fabuła ,stereotypowy motyw zemsty |-bohaterowie bez charyzmy

  5. W skrócie Castlevania od Netflixa cierpi na wszystkie objawy jakie dosięgają produkcje z ograniczonym budżetem czy to się zmieni w następnym sezonie ? Biorąc pod uwagę że twórcy wypowiadali się że ich serial będzie niczym Gra o Tron muszą się bardzo postarać aby spełnić te obietnice.

  6. Somi88 animacje są na dobrym poziomie zobacz jak wygląda wakfu( co prawda dla młodszej widowni… ale jeśli coś porównujemy do pp, to francuska produkcja bardziej pasuje)

  7. +Somi88 jestem świeżo po obejrzeniu serialu Castlevania i produkcja wypada średnio a momentami nawet powyżej średniej, jednakże nie jest aż tak źle, fabuła nawiązuje do gry więc nie ma spodziewać czegoś nadzwyczajnego, mówiąc o bohaterach można się do nich przekonać lub nie a budżetowe produkcję stają się powoli normą mam na myśl serial animowany Marvel Avengers: Potęga i moc niby dobry ale mógł wyjść lepiej co gorsze podobnie wypada serial Strażnicy Galaktyki, któremu również brak ostatniego szlifu.

  8. Somi czyli według twojej logiki komiksy mogą pisać tylko amerykanie? No bo przecież to nie do pomyślenia by japończyk pisał komiksy a amerykanin – mangę. A tak poważnie – od dłuższego czasu coraz więcej mang i anime powstaje w europie, usa czy, np w chinach. Więc tak – to jest anime….

  9. @kiogu1 @Somi88 Anime to japońskie określenie na animacje, manga to specyficzny japoński komiks. KOMIKS. Więc i Japończyk i Amerykanin piszą komiks, a mamy nawet polaka piszącego mangi w Japonii (chociaż nie pamiętam teraz imienia i nazwiska, chociaż to pewnie nie odosobniony przypadek). To kwestia użytego słowa. Każde anime to kreskówka. Animacja. Toy Story to w Japonii pewnie też byłoby anime.

Dodaj komentarz