MSI GT76 Titan – wystrzałowa relacja z polskiej premiery

    Pozwólcie, że przytoczone wyżej fakty wyjaśnię od końca. Zorganizowane przez MSI spotkanie było podzielone na dwie części. W pierwszej zespół postanowił pomóc nam rozładować negatywne emocje związane z fatalną jakością powietrza we Wrocławiu – musicie bowiem wiedzieć, że smog daje się nam ostatnimi czasy we znaki bardziej niż Krakusom (pozdrawiamy!). Zanieczyszczonego powierza co prawda nikomu nie udało się zastrzelić, ale do tarcz popruliśmy aż miło.

    Początek, jak się okazało, był najbardziej wymagający. Na pierwszy ogień – dosłownie! – poszedł pistolet Glock. Nawet w rękach nawykłych do wirtualnego strzelania okazał się bronią dość wymagającą. Niżej podpisany haniebnie wręcz umieścił trzy pierwsze kulki poza obrysem tarczy. Potem na szczęście było lepiej. Super łatwo strzelało się z Evo III, który wyposażono w celownik holograficzny – uwierzcie lub nie, ale z tego pruje się zupełnie jak jakimś Battlefieldzie: kropeczka na tarczę, bach bach bach i w okolicach jej środka wykwitają małe dziurki. Trudniej było z Kałasznikowem. Bestia jest narowista, łatwo zgubić przy strzelaniu osiowość między muszką a szczerbinką – w takim wypadku ponowne wzięcie tarczy na cel zajmuje parę cennych sekund. Za to już M4 – ponownie z celownikiem holograficznym – to bajka dla grzecznych żołnierzy. Karabin jest stosunkowo lekki i – słowo daję – po kontakcie z dość siermiężnym kałachem przypomina bardziej zabawkę niż coś poważnego i śmiercionośnego. Strzelaliśmy z dwóch jego wersji: długiej i krótkiej. Ta ostatnia była głośniejsza i malowniczo pluła ze skróconej lufy rozchodzącymi się na boki językami ognia. Serio, wygląda to jak w grach.

    Jako że próby ustrzelenia wrocławskiego smogu mniejszym kalibrem nie przynosiły skutku, na koniec dostaliśmy do rąk shotguna załadowanego dwiema brenekami. To ustrojstwo używane jest m.in. przez policję do unieruchamiania samochodów przez rozpruwanie im silników. W tym wypadku za przyrządy celownicze służyła jedynie muszka na końcu lufy pokaźnej strzelby. W moim przypadku jednak wystarczyło to, by zaliczyć dwie solidne co najmniej siódemki. Co najmniej, bo jednak tego rodzaju amunicja wyrzyna w tarczy dziury wielkości pazurów zerglinga – trudno więc z całą pewnością ocenić.

    Co do rzeczonego na początku pacyfisty: Chen Pi, kolega znany wam zapewne z PC Formatu i CD-Action, na co dzień brzydzący się przemocą pacyfista i uosobienie zasad leżących od broni palnej tak daleko, jak tylko się da, nie spudłował ani razu, przestrzeliwując nawet dyszkę. A żeby w ogóle podszedł do broni, instruktor musiał czynić podchody jak pies do jeża. Cóż, to chodzący dowód na to, że z nie wszystkich talentów człowiek musi robić użytek, by dobrze żyć.

    Niedługo potem wróciliśmy do biura i spojrzeliśmy w oczy nie tarczy, a prawdziwej bestii. GT76 Titan ma pod maską desktopowy procesor, który przykrywa rozbudowane i wcale nie tak ciche przy pełnym obciążeniu chłodzenie. To zrozumiałe – w końcu normalnie taki CPU byłby chłodzony radiatorem znacznie przewyższającym wysokością całe urządzenie MSI. O dziwo jednak – tu daje radę. Co więcej, producent obiecuje, że i9 dzięki sieci ciepłowodów i czterem w sumie wiatrakom wewnątrz GT76 da się podkręcić do stabilnych 5 GHz. Niezły wyczyn, choć oczywiście trzeba się wówczas liczyć z naprawdę intensywną pracą systemu chłodzącego. Z drugiej strony – jak ktoś lubi ciszę, może spokojnie wrzucić Titanowi w trzewia procesor o niższym TDP, który względem miedzi wewnątrz GT76 będzie żywił uczucia o wiele chłodniejsze. W sumie czemu nie – w końcu na i7 lub i5 też można fajnie pograć.

    Poza mocarnym systemem chłodzenia Titan ma również budzący nie mniejszy podziw ekran – do wyboru jest Full HD 144 lub 240 Hz albo matryca 4K. Z tej ostatniej też można zrobić użytek, bowiem obok procesora znalazło się miejsce dla RTX-a 2080 lub 2070 wedle wyboru. Komputer udźwignie do 128 GB RAM-u w czterech slotach oraz do czterech dysków z czego trzy to NVMe. Zazdraszczam: w moim domowym sprzęcie mam póki co jeden 512 GB.

    Lapotop podzespoły dźwignie. A my? My będziemy musieli dźwigać laptopa. Bestia swoje waży – bo aż 4,2 kg. Starsi pewnie pamiętają czasy, kiedy wszystkie tego typu urządzenia charakteryzowały się podobną masą. Dziś to oczywiście przeszłość. No, może nie licząc segmentu desktop replacement i przedstawionego nam przez MSI Titana. Urządzenie trudno traktować inaczej – to ciekawa alternatywa dla zestawu PC. W porównaniu do niego mniejsza, ale równie wydajna. I wyposażona w podświetlenie RGB, które ma jedną, szalenie wręcz ważną funkcję: można je wyłączyć. Ew. wybrać jeden kolor spośród milionów odcieni, co wygląda już o niebo lepiej od migoczącej tęczy.

    Oczywiście najpierw Titana trzeba kupić. Nie ma co ukrywać – to zabawka dla nielicznych i ceniących bezkompromisowość równie mocno, co mobilność. Zresztą, ze względu na cenę wielu osobom może się wydać zwyczajnie pozbawiona sensu. Na moim biurku na pewno na stałe nie zagości. Ale powiem szczerze, że nie mogę doczekać się testów. W końcu nieczęsto zdarza się mieć choćby chwilową możliwość kontaktu z laptopem wartym tyle, co 36 jednorazowych wypłat 500+.

    6 thoughts on “MSI GT76 Titan – wystrzałowa relacja z polskiej premiery

    1. Niesamowite. 18k zł za laptopa. Kupiłem ostatnio Lenovo Legion y540 za 5k zł i nie tylko mogę na nim pograć w co tylko mi się podoba, to na dodatek sprzęt waży jedyne 2.3kg. |18k? Kto bogatemu zabroni, no nie? Ale jakbym miał do wyrzucenia taką sumę, którą musiałbym przeznaczyć na komputer, to wolałbym jak zdrowo myślący człowiek kupić laptopa za 10k i desktopa za pozostałe 8.|Cały tekst ocieka taką ekscytacją, że brakuje tylko informacji „Artykuł sponsorowany”.

    2. Przeciez to logiczne że skoro ich zaprosili, to jest to materiał sponsorowany, i jest to oczywiste, więc po prostu nie pisali tego znowu. Ciekaw jestem na ile lat taki sprzet w sumie starczy, by grac we wszystko na high.

    3. @SerwusX|Tak, bo stosunek ceny do wydajności jest gorszy w przypadku laptopów. Desktop za 10 tysięcy to przesada, a laptop z radością przytuli te dodatkowe 2 tysiące.

    4. Zapomnieliście o klasie military, oraz portable workstation. Taki Getac albo Dell Precision ciągle potrafią ważyć po 4-5 kg plus zasilacz. Mają podstawową zaletę, że nawet jak usiądziesz na otwartym, to nic mu się nie powinno stać (no, chyba że ważysz tyle, co przeciętny Amerykanin :=)),a zamknięte wytrzymają nawet przejazd samochodu. Dodatkowo wszystko w środku możesz powymieniać samodzielnie.

    5. Przyjemna maszyna. Możliwość wymiany procesora, karty graficznej i innych elementów to spory plus. Cena niestety jest zaporowa. Sam mam DTR od MSI, GT75 VR 7RE i sprawdza się bardzo dobrze. Z racji częstego podróżowania za granicę to był jak znalazł i na razie nie mam zamiaru go zmieniać. Szkoda, że nie opisaliście czegoś więcej, choć to pewnie będzie po testach jeśli takowy egzemplarz dostaniecie. Miło było by się dowiedzieć czy zmienili np. DAC lub czy Thunderbolt będzie miał natężenie wyższe niż 3A.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *