
Creative Stage – wrażenia po sześciu miesiącach użytkowania

W teście, który możecie poczytać TUTAJ, generalnie chwaliłem Stage’a. Na tyle, że uznałem go za rozsądną alternatywę dla podobnie kosztujących głośników PC, zainteresowałem się nim prywatnie i postanowiłem sprawdzić go w dłuższej perspektywie, przede wszystkim jako alternatywę dla głośników wbudowanych w monitor, których czasami używałem. W tym czasie urządzenie Creative’a stało głównie na biurku, ale na pewien czas powędrowało również pod telewizor. Często też, niezależnie już od ustawienia, korzystałem z połączenia Bluetooth, parując soundbar z różnymi telefonami.
Na biurku
W przypadku mojego peceta sprzęt sprawdził się bardzo dobrze. Soundbar używany był z zestawem, w którym monitor został zawieszony na wysięgniku przytwierdzonym do ściany. Na biurku było więc siłą rzeczy sporo miejsca i w ustawieniu listwy dźwiękowej stopka nie przeszkadzała. Mimo znacznej wysokości (70 mm) sprzęt bez problemu mieścił się pod ekranem. Rzecz jasna, ja warunki miałem optymalne. Ustawiając Stage’a na stanowisku bardziej standardowym, należy zwrócić uwagę na to, czy soundbar zmieści się pod ekranem – w przypadku mniejszych monitorów bez regulacji wysokości położenia wyświetlacza może to stanowić problem. Podobnie sprawa wygląda w przypadku wyświetlaczy z niestandardowymi stopkami, np. bardziej nachylonymi. Nie było też problemu ani z subwooferem, ani z zasilaniem: ten pierwszy powędrował pod biurko i w tym przypadku okablowanie nie stanowiło żadnego problemu, to drugie zaś – cóż, listwa zasilająca stała blisko. Do tego zagadnienia wrócimy niedługo.
W grach Stage sprawdził się świetnie: bas pracował dobrze niezależnie od tytułu, dźwięk zaś był szczegółowy i przyjemny. Głośność? Aż nadto: standardowo używałem go z głośnością na poziomie 20-25 w skali do 35, regulując okazjonalnie moc zestawu już z poziomu peceta. Przy Stage’u ustawionym przy komputerze pilot okazał się praktycznie bezużyteczny. Ot, ustawiłem basy i soprany (standardowo jest ich trochę mało, swoją drogą), a potem leżał i się kurzył.
Sterowanie za pomocą przycisków na obudowie było wygodne: trzy przyciski po prawej stronie, czyli patrząc na biurko od góry – nad myszką, w zupełności wystarczały do podstawowej obsługi. Jedyne, czego mi czasami brakowało, to przycisku wyciszenia – to jednak można przecież zrobić z poziomu klawiatury, zwłaszcza gdy mamy dedykowany do tego klawisz lub pokrętło. Trochę natomiast szkoda, że w obudowie Stage’a brakuje gniazda słuchawkowego – ale to czepianie się na siłę, bo „muszle” i tak mam wpięte na stałe w kartę dźwiękową peceta.
Telewizor
To, co świetnie sprawdzało się w przypadku peceta, po podłączeniu do telewizora… wystarczało. Siłą rzeczy wymagania względem choćby głośności są tutaj nieco wyższe i do normalnych programów czy filmów Stage jest OK – bardzo przyzwoita w tej półce cenowej jakość dźwięku pozwalała na dobre nagłośnienie niezależnie od tego, co pojawiało się na ekranie. W większości gier również: przez ten czas grałem w gry akcji, strategie, strzelałem również online. We wszystkich tych przypadkach Stage dawał radę, będąc o niebo lepszym wyjściem niż wbudowane głośniki telewizora.
Jedyny wyjątek to gry muzyczne. O ile w normalnych okolicznościach zestaw sprawdza się nieźle i zadowoli każdego, komu „integry” nie wystarczają, o tyle w tym przypadku brakowało jednak trochę mocy. Grać się da, jak najbardziej – nie poczujecie jednak „powera”. Chciałbym, by po prostu było głośniej – co, swoją drogą, pokazuje również, że z tym zestawem imprezy nie zrobimy. Creative Stage nadaje się do średniej wielkości pokoju – wraz ze wzrostem przestrzeni i odległości zestaw coraz wyraźniej pokazuje, że nie jest soundbarem z wyższej półki, a po prostu kompletem ukierunkowanym na peceta i co najwyżej typowe użytkowanie z telewizorem.
Podczas ustawiania Stage’a przy telewizorze jasne stało się również, że producent zaoszczędził na okablowaniu. O ile subwoofer dało się podłączyć bez większego problemu i po ustawieniu go obok regału na TV zostało nawet jeszcze trochę zapasu, to problem pojawił się z wyprowadzonym z soundbaru kablem zasilającym. Bez wątpienia mógłby być dłuższy. W moim przypadku podłączenie go do gniazdka obok sprawiło, że nie mogłem listwy dźwiękowej ustawić centralnie pod telewizorem – bez przedłużacza się więc nie obyło. Samo urządzenie nie do końca też zmieściło się na stopce telewizora: koniec końców stało więc nieco wysunięte, częściowo zasłaniając jego dolną krawędź. W oglądaniu jednak to nie przeszkadzało, a soundbar – z racji tego, że nie jest przesadnie długi (55 cm) – nie blokował również czujnika podczerwieni. Obsługa całości obyła się więc bez żadnych późniejszych kłopotów.
Bluetooth
Przez pół roku Stage „zakumplował się” w sumie z trzema telefonami. Generalnie problemów nie stwierdziłem, choć czasami parowanie przeciągało się ponad standardowe kilka sekund, co miało charakter losowy. Ot, czasem coś zmuliło. Gdy jednak sprzęt już się połączył, wszystko dobrze grało. Problem pojawiał się, gdy wychodziliśmy z telefonem z pokoju. Przejście na korytarz czy do kuchni powodowało zakłócenia i muzyka początkowo grała z przerwami, potem już zupełnie milkła – po powrocie do salonu wszystko jednak wracało do normy.
Używanie Stage’a z telewizorem i z nadajnikami Bluetooth jest siłą rzeczy dużo wygodniejsze z pilotem – tutaj był on często wykorzystywany, zarówno do regulacji głośności czy doboru profilu dźwiękowego, jak i zmiany źródła dźwięku. Zdalne sterowanie wymaga jednak dość precyzyjnego skierowania pilota w stronę urządzenia – głośniki są pod tym względem zdecydowanie bardziej wymagające niż typowy telewizor. Przyciski pilota nawet po paru miesiącach chodziły dość twardo i z wyczuwalnym klikiem.
Podsumowanie
Czy z perspektywy sześciu miesięcy jestem zadowolony? Zdecydowanie tak – za tę cenę to naprawdę dobry sprzęt. Oczywiście do droższych modeli z Atmosem nie ma co go porównywać: jest prostym, stosunkowo tanim soundbarem z subwooferem, który wystarczy aż nadto do peceta, a w przypadku telewizora będzie działać poprawnie w olbrzymiej większości zastosowań. Nie jest to, jak wcześniej zaznaczyłem, wysoka półka – ale na tle porównywalnej cenowo konkurencji wypada naprawdę przyzwoicie.
Ocena: 8+
Plusy: świetny stosunek ceny do możliwości • fajnie brzmi • nieźle wygląda • subwoofer nie zajmuje tak dużo miejsca, jak można przypuszczać • wygodne sterowanie pilotem • wyświetlacz za kratownicą
Minusy: na standardowych ustawieniach soprany zbyt mocno ścięte • zbyt krótkie okablowanie • kabel subwoofera przeszkadza w montażu ściennym • brak wyjścia słuchawkowego • w grach muzycznych brakuje trochę mocy
Cena: 380 zł | Dostarczył: Creative
Parametry • Przenoszone częstotliwości: 55 Hz – 20 kHz • Moc wyjściowa: 2 x 20 W – soundbar, 40 W – subwoofer • Średnica przetworników: brak danych • Złącza: mini-jack, optyczne, HDMI (ARC) • Wyjście słuchawkowe: brak • Inne: Bluetooth 2.1 + EDR, gniazdo USB 2.0, pilot z regulacją głośności, basów i sopranów, wyborem źródła dźwięku, schematami brzmieniowymi do wyboru i sterowaniem odtwarzania z USB, wyświetlacz cyfrowy za kratownicą, włącznik i sterowanie głośnością na soundbarze, kabel zasilający 1,3 m, kabel subwoofera 2,4 m, kabel mini-jack 1 m • Wymiary: 7 x 55 x 7,8 cm – soundbar, 42 x 11,5 x 25 cm – subwoofer • Waga: 1,2 kg – soundbar, 3 kg – subwoofer
Głośniki są w sprzedaży np. TUTAJ.
PS Dajcie znać w komentarzach, co myślicie o koncepcji powrotu do zrecenzowanego sprzętu po dłuższym czasie użytkowania. Rzecz jasna, nie zawsze da się to zrobić, ale niekiedy mamy taką możliwość.

Czytaj dalej
10 odpowiedzi do “Creative Stage – wrażenia po sześciu miesiącach użytkowania”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Soundbary nie muszą być drogie – szczególnie już te, które ustawiamy na biurku przed komputerem. Creative Stage towarzyszył mi przez ostatnie pół roku. Oto garść wrażeń, jakie sprzęt pozostawił przez ten czas.
Recenzowanie sprzętu po dłuższym czasie jest świetnym pomysłem, szczególnie jeśli chodzi o sprzęt audio. Po dłuższym czasie oprócz aspektu psychologicznego – „wow nowy sprzęt, a jaki design i innowacyjne rozwiązania , itd…”, dochodzi, codzienność, a wraz z nią sprawdzenie jak sprzęt radzi sobie, w rutynowym użytkowaniu i gdy emocje trochę opadną. Po czasie może wyjść kilka kwestii, dotyczących parametrów, trwałości i wygody użytkowania sprzętu. Co do audio właśnie, często mówi się, że głośniki czy
słuchawki, potrzebują czasu być się „wygrzać”, gdy są nowe. Słyszysz jakąś różnicę w brzmieniu soundbara, po tych 6 miesiącach?
Ja od siebię mogę napisać opinię o Stage Air po 10 miesiącach. Najgorszy badziew jaki miałem okazję używać. Po paru miesiącach korzystania zacząłem żałować każdej złotówki na to wydanej.
Podpisuję się pod argumentami przedmówcy – jasne że wracać do sprzętu po czasie. Głośniki, monitory, peryferia (klawiatruy, myszki…). Czasami rutyna brutalnie weryfikuje sprzęt. Często też sprawia, że zyskuje jeszcze więcej. @Krigore Gram głównie w FPSy, jak to wygląda z odwzorowaniem sceny w przypadku omawianego soundbara?
Pomysł z powrotem do recenzji sprzętu po czasie również według mnie jest dobry. Chętnie przeczytam więcej takich tekstów
@8olly – nie poczułem dużej różnicy. Może trochę cieplej w brzmieniu się zrobiło – ale przed sądem bym tak nie powiedział. 🙂
Tak, doskonały pomysł! Świetnie było by czasem usłyszeć czy np. po pół roku użytkowania nie zaczynają wychodzić wady sprzętu, których nie dałoby się zidentyfikować po kilku dniach testowania. Na zasadzie mojej rozmowy kiedyś z kolegą: -Słyszałem, że myszki razera są kiepskie -No co ty najlepsza myszka jakiej używałem! -Serio? I długo wytrzymała? Bo czytałem, że szybko się psują. -Aaaa, w tym sensie to przestała mi działać po 10 m-cach.
@ JOK3R serio ? Ja do tej pory używam myszek budżetowych ( a4tech, albo najtańsze modele logitecha za około 30 zl)…. I muszę powiedzieć że najmniej trwała myszka wytrzymała 2 lata a rekordzistka lat 6 🙂 W tym kontekście 10 miesięcy brzmi strasznie słabo (zwłaszcza za taką cenę).
Jak dla mnie, to indywidualne testy większości sprzętu powinny się odbywać dopiero po pół roku użytkowania. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie wykryć większość wad danego produktu i stwierdzić, czy po porównaniu z zaletami jest on wart uwagi. |Czym innym syntetyczne testy porównawcze, wtedy rozumiem, mamy n dajmy na to słuchawek, i musimy wszystkie sprawdzić w jednakowych warunkach. |PS- soundbar to nie dla mnie, za wąska scena (dwa średniej klasy głośniki rozstawione metr od siebie dają zupełnie inną przestr)