[Sprawdzam] Chyba zabiłam oposa

     

    Black Tabby Games | PC | visual novel • horror • wczesny dostęp

    Horror Black Tabby Games bardzo pozytywnie mnie zaskoczył – mimo że czytałam w internecie ochy i achy, nie sądziłam, że spełni moje wysokie oczekiwania narracyjne. Niespodzianka! Dobrze napisane dialogi zależne od dwóch perków wybranych na początku gry oraz późniejszych decyzji, algorytmy sprawiające, że postaci faktycznie „pamiętają” to, co się do nich mówi, i nawiązują do tego w późniejszych rozmowach, a przede wszystkim – dobre tempo i umiejętne budowanie napięcia. Żadnych naiwnych dialogów jak z Doki Doki Literature Club i grania przez większość czasu kartą z napisem „creepy”, żadnego rozwlekania historii jak w The Letter – Scarlet Hollow oferuje prawdziwą, jednocześnie skoncentrowaną i parowątkową fabułę, w której bohaterka przyjeżdża na pogrzeb cioci i zabija czas w małej mieścinie. To historia z dreszczykiem dla fanów niepokojących sytuacji i strasznych miejsc, podzielona na siedem odcinków, z których na razie ukończyłam dwa dostępne – trzeci planowany jest na przełom 2021 i 2022. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że po zobaczeniu napisów końcowych po pierwszym, ogrywanym na koncie prasowym rozdziale kupiłam season passa i tak długo zawracałam głowę enkiemu, aż zrobił to samo. Jeśli zdecyduję się kiedyś napisać straszną nowelkę, będę inspirować się grami takimi jak ta – zwłaszcza że słyszałam, że fabułę naprawdę można popchnąć w różne strony.

     

    Leikir Studio, Cyanide Studio | PC | taktyczna • roguelike • demony

    Cyanide – to samo, które znasz z serii Blood Bowl i Styx – stworzyło Rogue Lords razem ze studiem Leikir, które, co ciekawe, słowem się nie zająknęło o nowej grze na stronie internetowej. Ich taktyczny roguelike jest dzieckiem Slay the Spire (mapa, intencje przeciwników, relikty) oraz Iratus: Lord of the Dead (dwa paski zdrowia: fizycznego i psychicznego), ale jest od nich nieporównywalnie bardziej stylowy. Wcielasz się w nim w samego diabła, a takie pochodzenie uprawnia cię do paru przywilejów. Masz chęć zboczyć ze ścieżki? Obniżyć komuś hapeki do zera? Przenieść status z przeciwnika na jednego z twoich sługusów? Załatwione. Ten pomysł, w połączeniu z personalizacją zdolności trzyosobowej drużyny (w tej roli m.in. Drakula, Jeździec bez Głowy czy Krwawa Maria) oraz obszernymi fabularnymi misjami, sprawdza się naprawdę nieźle. Początkowo sceptycznie nastawiona – głównie ze względu na mieszane recenzje – utopiłam już w Rogue Lords 15 godzin i zapowiada się, że utopię o wiele więcej. Za krótko grałam jeszcze, by wypowiadać się na temat balansu (choć kostur jest op!), wystarczająco jednak, by ocenić, że przydałoby się więcej teł i rodzajów wydarzeń. I, ach, to cholerne klikanie – dopóki nie zwrócił mi na to uwagi jeden z komentarzy na Steamie, w ogóle tego nie odczuwałam, ale teraz drażni mnie fakt nieustannego przeklikiwania się przez opisy. Plus jest taki, że te ostatnie zostały całkiem zgrabnie przetłumaczone na nasz język – poza niemal niezauważalnymi problemami z polskimi znakami i nieodmienionymi nazwami lokacji.

     

    Love Conquers All Games | PC | RPG • podróż autem • LGBTQIA

    Chciałabym, aby gry, filmy czy seriale intrygowały mnie od pierwszej minuty i frustruje mnie, kiedy słyszę, że coś rozkręca się po kilkudziesięciu godzinach, w drugiej połowie lub trzecim sezonie. Nie oznacza to, że oczekuję, że początek będzie napakowany akcją, ale na pewno chcę, żeby miał w sobie coś autentycznie interesującego, bo inaczej czuję, że twórcy tracą mój czas. Z niektórymi produkcjami – i zalicza się do nich właśnie Get in the Car, Loser! – kompletnie nie mam chemii i nie wiem, z czego to się bierze. Może z tego, że dialogi są przegadane i mogłyby być o połowę krótsze, a połowa z nich to wulgaryzmy; może z tego, że starcia, które, jak sądziłam, będą taktyczne, okazały się potyczkami w czasie rzeczywistym, w których klikałam przypadkowe przyciski i nie miałam nawet paru sekund, by docenić model przeciwnika; może z tego, że sterowanie klawiaturowe (ZXC i kursory) jest dla mnie koszmarnie niewygodne; a może po prostu nie lubię gier stylizowanych na JRPG-i, bo przecież nie polubiłam się także z Cris Tales. Podobają mi się za to opcje związane z przystępnością, kolorowa oprawa oraz fakt, że gra, przynajmniej tak sugeruje początek, zdaje się pastiszem na produkcje o ratowaniu świata. W dodatku jest darmowa, z możliwością dokupienia płatnego DLC. Coś jednak nam nie zagrało, więc po 20-30 minutach z ulgą wyłączyłam Get in the Car, Loser! i wróciłam do „diabolenia” w Rogue Lords. Co ciekawe, z inną grą tego samego studia, Analogue: A Hate Story, miałam lata temu podobnie – nie było chemii.

     

    „Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI

    Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki i soboty od ok. 16). Do zobaczenia!

    4 thoughts on “[Sprawdzam] Chyba zabiłam oposa

    1. Obawiam się że Slay the Spire wypełnił moje serce dla taktyczne gry Roguelike.| Co innego z grami z gatunku cudacznych przygodowych-pierwszoosobowych-collectathonów bo to jedyny sposób żeby określić Broken Reality. Który zwrócił moją uwagę przez twoją recenzje.Mało kiedy spotyka się grę z takim żartobliwym spojrzeniem na internet będąc przy okazji jej wyjątkowo mądrą analizą.|Gra też nie czuje wstydu do bycia grą, a nie tylko symulatorem chodzenia.Lubię sprawdzam nie zawsze komentuje ale zawsze czytam

    2. @Samigraj: jest mi bardzo miło i bardzo cieszę się, że mogłam Ci polecić Broken Reality <3

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *