South Park: The Fractured but Whole – Recenzja cdaction.pl

    Tak się jakoś złożyło, że gdy ogrywałem South Park, przyjechała rodzina, w tym dzieciaki w wieku od sześciu do kilkunastu lat. Zapytany, w co gram, pokazałem łagodniejsze fragmenty, w tym minigrę polegającą na robieniu kupy. Reakcje? Jak najbardziej pozytywne – dzieciarnia się zaśmiewała, patrząc, jak prowadzona przeze mnie postać zajmuje miejsce na toalecie, wierci się, napina i po chwili naparzania w klawiaturę wyciska kloca. Oni się uśmiali, ja niestety nie. Odnoszę wrażenie, że twórcy nie zauważyli, iż odbiorcami serialu animowanego są ludzie dorośli. Gry zresztą też – przynajmniej w teorii, bo na pudełku jak byk stoi PEGI 18. Motywy kloaczno-pierdliwe pojawiają się jednak aż nazbyt często, jakby ktoś założył, że w South Park zagrają matoły, co to ucieszą się z byle g**na, za przeproszeniem. Cóż, trzeba zacisnąć zęby i grać. Na szczęście da się – i to z przyjemnością.

    Tym razem Parker i Stone proponują nam nie fantasy, lecz parodię filmów o superbohaterach. Dzieciaki wcielają się w role pokracznych herosów, mamy więc Człowieka Komara, Człowieka Latawca czy niby-Flasha, do roli którego wyśmienicie dobrano Jimmiego. Za nowym settingiem idzie też zmiana konwencji: o ile Kijek Prawdy przypominał rzeczywiste, bardzo umowne zabawy dzieciaków, tym razem twórcy postanowili potraktować wyobraźnię bohaterów poważniej. Stąd zapewne efekty ognia, lasery, różnego rodzaju maszyny rodem z filmów SF, a także animacje ataków, w których np. wspomniany Jimmy przed ciosem bierze rozpęd, obiegając Ziemię dookoła. Kwestia gustu, czy to się podoba, czy nie. Dla mnie jest OK.

    Rozczarował mnie za to fragment, w którym… zgadłem kod wejściowy. By dostać się na zaplecze kościoła po pierwszym spotkaniu z księżmi (patrząc szerzej – to tak naprawdę pierwsza cena, przy której stwierdziłem, że gra jest w porządku i wrócił stary, dobry South Park), trzeba wstukać kod do drzwi – na tyle banalny, że odkryłem go metodą prób i błędów za drugim razem. Wtedy to pojawił się Cartman, coś tam posmęcił o oszukiwaniu i możliwość wejścia do pomieszczenia zniknęła do momentu, aż odszukałem w jakiejś świętej księdze wspomniany kod, a gra odnotowała ten fakt. To wtedy prysła dla mnie bańka rolplejowości The Fractured but Whole. Nie spodziewajcie się tutaj głębi Original Sin II – to nie ta bajka. Znów zanurzamy się w klimat znany z serialu, zwiedzamy miasteczko i bawimy się przy tym naprawdę nieźle – ale cały czas zgodnie z tym, co przewidziano w liniowym, popychającym cię od questa do questa scenariuszu. Trudno jednak poczytywać to za wadę, ot, taki mamy klimat w South Parku.

    Jeśli jednak spojrzy się na grę całościowo i porówna z Kijkiem Prawdy, zauważy się, że gra zyskała sporo głębi. Przede wszystkim – walka. Wcielamy się w różne archetypy herosów i od wyboru klasy zależy paleta ciosów, ich zasięg i obszar działania. Bitwy toczą się na planszy podzielonej na kwadraty – możliwość wyprowadzenia uderzeń zależy tu więc od rozstawienia wszystkich uczestników starcia, co rzecz jasna zmienia się z rundy na rundę i jest o tyle fajne, że kombinowania nie ograniczają żadne punkty akcji: po prostu w ramach zasięgu danego dzieciaka można się dowolnie przemieszczać przed wykonaniem ciosu i szukać optymalnego rozwiązania. Ataki są różne: od zwykłych pchnięć, przez natarcia obejmujące wszystkich nieprzyjaciół w linii, uderzenia obszarowe, ciosy nakładające różne statusy (np. krwawienie). Mało tego: są premie za popchnięcie kogoś we wroga lub sojusznika, są wreszcie potężne ulty dostępne po wypełnieniu paska mocy.

    Kombinować można też przy tworzeniu i modyfikowaniu bohatera. Spodobał mi się patent z kartą postaci – tutaj wypełniamy ją nie na początku, lecz z biegiem fabuły. Samą postać można zresztą cały czas modyfikować. Najbardziej wyrazistym sposobem na to jest stosowanie artefaktów umieszczanych w slotach odblokowywanych w miarę levelowania dzieciaka. To prosty, acz efektywny system, tym bardziej że kolejne artefakty można nie tylko znajdować, ale i tworzyć, korzystając ze znajdywanych setkami surowców i przepisów. Crafting pozwala również upichcić np. osobliwe regenerujące zdrowie dania wedle przepisów Morgana Freemana sprzedającego w miasteczku meksykańskie żarcie.

    Klimatu The Fractured but Whole odmówić nie można. Równocześnie nie sposób pominąć faktu, że to wszystko już gdzieś było. Śmialiśmy się już z „they took our jobs!” i wielu innych gagów z serialu powielonych w grze, przez co czasami miałem wrażenie, że twórcy poszli na łatwiznę. Są też problemy czy niedociągnięcia techniczne: serio, kto doszedł do wniosku, że żenującą jak dla mnie minigrę w robienie kupy najlepiej będzie się obsługiwać za pomocą klawiszy kierunkowych, WSAD-u oraz pojedynczych klawiszy rozmieszczonych gdzieś pomiędzy nimi? Szkoda też, że za sprawą polskiej wersji i niepełnych napisów nieznającemu angielskiego odbiorcy umkną chociażby odzywki, którymi dzieciaki wymieniają się podczas walki. Niektóre z tych pyskówek są naprawdę niezłe.

    Zagrać? Zagrać, ale raczej tak bez potoku śliny i nietrzymania z podniecenia stolca (wybaczcie, próbuję symulować fekalne żarty z gry). To tytuł dla fanów serialu, to jest pewne. Miejscami jest bardzo śmieszny i cholernie wręcz ładny – styl graficzny serialu ponownie odwzorowano mistrzowsko. Czuć też jednak zmęczenie materiału.

    Ocena: 7+

    Plusy:
    + to South Park!
    + jest tu sporo scen, które sprawiają, że osoba obeznana z serialem poczuje się jak w domu
    + rozgrywka w wielu obszarach głębsza niż w Kijku

    Minusy:
    – kloaczny humor, którego natężenia nic nie uzasadnia
    – żarty wtórne względem serialu
    – sterowania na komputerze chyba nikt na poważnie nie testował

    7 thoughts on “South Park: The Fractured but Whole – Recenzja cdaction.pl

    1. Ocena, zależy moim zdaniem od 2 czynników:|Jesteś fanem SP i Kijka 9/10|Jesteś fanem SP 8+/10|Jesteś fanem Kijka, ale niekoniecznie serialu 8/10|Neutralny: 7+/10|Lubisz Kijek Prawdy, ale serial już niekoniecznie 7/10|Nie lubisz ani Kijka, ani serialu: 6/10|Wszystko rozbija się o ten humor. Im bardziej kochasz serial, tym lepsza gra będzie dla Ciebie.

    2. „Wtedy to pojawił się Cartman, coś tam posmęcił o oszukiwaniu i możliwość wejścia do pomieszczenia zniknęła do momentu, aż odszukałem w jakiejś świętej księdze wspomniany kod, a gra odnotowała ten fakt”|Też początkowo pomyślałem, że to fatalnie wygląda, ale po chwili doszedłem do wniosku, że całą tą zabawą w końcu w dużym stopniu kieruje Coon i to on ustala zasady – np. tragic story, gdzie będzie na nas wrzeszczał, bo nie robimy tego, co on opowiada. Polecam ominąć pierwszą cut-scenke. Coon na to zareaguje.

    3. Swoją drogą, to ja tą toaletową mini-gierkę potraktowałem jak… trening przed poważniejszymi QTE (przećwiczyć odpowiednie ruchy gałkami pada). 🙂

    4. No to scorpix nie trafiłeś. Uwielbiam serial i świetnie wspominam kijek prawdy, a FBW jest dla mnie ledwo 6/10. Fabuła zaczyna się ciekawie, ale po chwili zaczyna plątać się we własne nogi, zakończenie nie dość że bardzo wolne to pozostawia wiele do rzeczenia, a postaci superbohaterów w większości są niecharyzmatyczne i łatwe do zapomnienia, tylko garstka zapada z nich zapada w pamięć na dłużej niż 5 minut. Dobrze, że nie ogrywałem tego tytułu u siebie tylko u kumpla, który jako fanatyk SP był zawiedziony.

    5. @lastmanstanding|Najnowszy sezon jest już nieco lepszy, ale to już nie to co kiedyś. Do tej pory pamiętam świetne Coon and Friends czy Console War.|W nowego South Park gra się miło, ale w tym roku wyszły lepsze gry.

    6. Świetna gra, choć rzeczywiście lepiej kręci się klocka padem niż na klawiaturze. Mi akurat ten kloaczny humor z dupy świetnie pasuje, a wiek pacholęcy już daleko za mną.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *