Sega Mega Drive Mini – pierwsze wrażenia

    To kolejna już minikonsolka retro, która pozwoli bezproblemowo pograć w klasyczne tytuły. Urządzenie wygląda jak wydany w 1988 roku pierwowzór. Tym, co rzuca się w oczy, jest zamarkowane gniazdo na kartridże u góry czarnej obudowy – oczywiście odpowiednio mniejsze od slotu w pierwowzorze. To samo zresztą można powiedzieć o całym urządzeniu: wykonana z czarnego plastiku obudowa jest niewiele większa od ułożonych obok siebie kontrolerów. Sega nie wyłamała się tutaj z mody na miniaturyzację – co w sumie nie dziwi, bo oprócz ciekawego wyglądu i oszczędności miejsca dla użytkownika jest to przede wszystkim oszczędność w materiałach po stronie producenta.

    Jak nietrudno się domyślić, wspomniane gniazdo jest tylko ozdobnikiem, a co za tym idzie katalog gier ma zamknięty charakter i niestety nie będzie można dodawać nowych tytułów. Nie ma co jednak rozpaczać, gdyż koniec końców dostaniemy aż 42 pozycje, z których połowa pozwoli na grę w dwie osoby, przy wykorzystaniu dwóch padów jednocześnie, lub nawet w większym gronie – tutaj już trzeba będzie po prostu przekazywać kontroler koledze lub koleżance. Same gry to klasyka, wśród których najbardziej kuszą Sonic the Hedgehog wraz z kontynuacją, Castlevania: The New Generation, Earthworm Jim, Probotector, Golden Axe, Tetris czy Virtua Fighter 2 (Castle of Illusion! –dop. spk). Pełną listę tytułów znajdziecie tutaj.

    Wraz z konsolą dostajemy rzecz jasna dwa pady. To wielka zaleta Mega Drive Mini – kontrolery są do dziś zaskakująco wygodne, świetnie leżą w dłoni i pozwalają na precyzyjne sterowanie postaciami widocznymi na ekranie. Jest to o tyle istotne, że gry retro są na ogół wymagające i każde niedociągnięcie w tej kwestii po prostu szybko się mści. Przez lekko ponad godzinę zabawy ze starym-nowym sprzętem nie wyczułem też żadnych lagów.

    Pady podłączamy przy pomocy gniazd USB na froncie konsolki. Ten sam port – tyle że z tyłu – odpowiada za zasilanie urządzenia. Co ciekawe, nie jest tu potrzebny żaden specjalny zasilacz, wystarczy ładowarka telefonu komórkowego czy nawet… podpięcie konsolki do portu szeregowego innego urządzenia, np. laptopa czy telewizora. Sygnał wideo z kolei dociera do ekranu za pośrednictwem kabla HDMI i znajdującego się na tylnej ścianie odpowiedniego wyjścia. Na obudowie widać również gniazdo minijack, z którego zresztą mogliśmy korzystać w przypadku pierwowzoru, nie zabrakło też suwaka odpowiadającego za regulację głośności – nie miałem jednak póki co okazji sprawdzić, czy działają.

    Oprogramowanie konsolki jest w języku angielskim. Pozwala na sortowanie tytułów i zapisywanie stanów gier w czterech slotach dla każdego tytułu. Nie miałem czasu wgryźć się w system, by poszukać bardziej zaawansowanych funkcji – do tej kwestii na pewno wrócimy, gdy urządzenie już trafi do redakcji. Premiera? Niedawno pisaliśmy o opóźnieniach. Ich skutkiem jest to, że do sklepów Sega Mega Drive Mini dotrze dopiero 4 października. Pozostaje jedynie uzbroić się w cierpliwość i przyszykować ok. 350 zł, bo tyle – przynajmniej według przedpremierowych ofert – ma kosztować urządzenie.

    2 thoughts on “Sega Mega Drive Mini – pierwsze wrażenia

    1. Miałem okazję… cofnąć się w czasie. Oto bowiem znów jak za dawnych lat wpadłem w odwiedziny do znajomego – żeby pograć. Mieszkanie gdzieś na warszawskim blokowisku, niewielki kineskopowy telewizor, wystrój pokoju pamiętający lata 90., no i oczywiście gwiazda tego popołudnia: Sega Mega Drive Mini.

    2. To jest konsola retro. Taka stawiasz tuż przed sobą i w razie potrzeby wciskasz przycisk żeby zresetować.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *