God of War – recenzja (PS5)

    Przy tym już na wstępie trzeba zaznaczyć, że nie jest to specjalnie przygotowana, rozszerzona wersja nextgenowa. Ta najpewniej nie nadejdzie, gdyż Santa Monica Studio skupia się obecnie na pracy przy kolejnej części serii, o podtytule Ragnarok. Czym więc różni się God of War na PS5 od edycji znanej z poprzedniej generacji? Twórcy wraz z ostatnim patchem odblokowali framerate i… w zasadzie niczego więcej ta gra nie potrzebuje, bo to wciąż jedna z najlepiej wyglądających produkcji na rynku, nawet trzy lata po pierwotnej premierze.


    (Kliknij, aby powiększyć do 4K)

    Moc PS5
    Podobnie jak w przypadku GoW na PlayStation 4 Pro, również na PS5 dostajemy do wyboru dwa tryby graficzne. Identycznie jak na poprzedniej generacji, nie mamy niestety do czynienia z natywnym 4K. O ile jednak na old-genach wyższą rozdzielczość osiągaliśmy za sprawą kompromisu i gry w 30 fps-ach, to tutaj odpadają takie problemy. Gra działa w 60 klatkach na sekundę i ani przez moment nie ma problemu z utrzymaniem tej wartości.

    Trzeba natomiast mieć z tyłu głowy fakt, iż choć już w 2018 roku można było grać w God of War z teoretycznie podobnym framerate’em (przy 1080p), to w rzeczywistości wartości wahały się wówczas między 40 a 60 fps-ami. Cieszy więc, że na PS5 udało się osiągnąć idealną płynność, choć biorąc pod uwagę moc obliczeniową konsoli, nie może to dziwić. Tym bardziej że spece z Santa Monica już wcześniej pokazali, że dobra optymalizacja nie jest im obca. W związku z tym uznaję, że warto było przez ostatnie trzy lata wstydzić się, gdy padało pytanie „jak podobał ci się GoW?”. Warto było poczekać, by ograć go w najlepszej możliwej wersji.


    (Kliknij, aby powiększyć do 4K)

    Nowe otwarcie
    Santa Monica Studio to bezsprzecznie jeden z największych zwycięzców poprzedniej generacji. Formuła serii God of War była na wyczerpaniu, co można było odczuć w spadającej sprzedaży, dlatego Kratos potrzebował świeżego startu. Nie chodziło tylko o nowy setting, przewodzącemu produkcji gry Cory’emu Barlogowi to nie wystarczyło. Uznał, że trzeba postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować narażenie się zagorzałym fanom serii, zerwać z tradycyjnym modelem rozgrywki i klasycznym systemem walki. Zamiast Ostrzy Chaosu główny bohater dzierży tym razem potężny topór – Lewiatana. Sam Kratos wyraźnie natomiast dojrzał, a wraz z nim warstwa fabularna. Historia nigdy nie była najmocniejszą stroną poprzednich gier z serii, a raczej pretekstem do bardzo przyjemnego szlachtowania zarówno mięsa armatniego, jak i niemal nieśmiertelnych bogów olimpijskich.


    Tym razem dostajemy jednak głęboką i przemyślaną opowieść rozgrywającą się jednocześnie na kilku płaszczyznach. Na przestrzeni około 20 godzin jesteśmy świadkami rozwoju trudnej więzi między ojcem i synem – szorstkiej ze strony Kratosa i pełnej niewypowiedzianych pretensji Atreusa. Obserwujemy, jak relacja ta budowana jest wraz z postępem fabuły, podczas której główny bohater serii musi jednocześnie zmagać się z demonami przeszłości, którym za wszelką cenę próbował uciec. Tę skomplikowaną emocjonalnie wędrówkę dodatkowo utrudniają nordyccy bogowie oraz tajemniczy nieznajomy, który na początku gry stanął na progu chaty Boga Wojny.


    (Kliknij, aby powiększyć do 4K)

    God of War nie tylko główną linią fabularną jednak stoi. Choć pierwsze skrzypce grają bezsprzecznie Kratos i Atreus, developerom udało się stworzyć kilka wyjątkowych postaci drugoplanowych. Każda z nich ma niepowtarzalną osobowość i charakter, każdą pamięta się na długo po obejrzeniu napisów końcowych. Niech najlepszą pochwałą dla storytellingu jako całości będzie fakt, iż chęć poznawania dalszych losów bohaterów była we mnie tak silna, że nie chciałem tracić czasu na zadania poboczne, których podczas rozgrywki nie brakowało. A Atreus, raz na jakiś czas przypominający mi o tym, że główny wątek nigdzie nie ucieknie i mogę poeksplorować, wybijał mnie z rytmu opowieści i zwyczajnie irytował. 

    Boska furia musi poczekać
    Tym, co mniej więcej w 2/3 gry również zaczęło mi nieco psuć przyjemność z poznawania losów bohaterów, było nagromadzenie zagadek środowiskowych. W pewnym momencie sprawiły one, że doskonały design poziomów nieco stracił na swojej jakości, bo czułem się niczym w liniowym slasherze, który składa się z kolejnych aren, oddzielonych od siebie łamigłówkami. Nie zrozumcie mnie źle, w większości były one bardzo dobre, jednak na pewnym etapie zaczęły nużyć nie tylko mnogością, ale i powtarzalnością.


    (Kliknij, aby powiększyć do 4K)

    Było to o tyle frustrujące, że przerywały one najmocniejszą stronę gameplayu God of War – brutalną walkę. W każdym ciosie Kratosa czuć boską potęgę, którą rozwijamy wraz z wykonywaniem kolejnych zadań. Odblokowujemy zupełnie nowe, potężne ataki i kombinacje, podnosimy poziom postaci (również Atreusa) oraz ulepszamy lub wytwarzamy zupełnie nowe elementy pancerza boga. Dodając do tego sloty na runy zwiększające konkretne statystyki, dostajemy głębię możliwości, która na starcie może nieco przytłoczyć, a z biegiem czasu pozwala dostosować postać do swojego stylu gry. Testowanie różnych opcji i nauka kombosów sprawia sporo frajdy. Szczególnie gdy jesteśmy w stanie wykorzystać to, czego się nauczyliśmy, podczas jednej ze świetnie zaprojektowanych walk z bossami. System walki, choć zgoła odmienny, pod względem przyjemności dorównuje w moim rankingu temu z Devil May Cry V.


    (Kliknij, aby powiększyć do 4K)

    God of War bije jednak produkcję Capcomu na głowę pod względem filmowości – tak spotkań z przeciwnikami, jak i całej gry. Wszystko za sprawą karkołomnego pomysłu Cory’ego Barloga, któremu zamarzyło się „kręcenie” całości w jednym długim ujęciu. Brzmi jak coś, co musiało skończyć się „piękną katastrofą”, tymczasem stało się jednym ze znaków rozpoznawczych produkcji Santa Monica Studio. Swoje trzy grosze do wyjątkowego doświadczenia, jakim jest obcowanie z GoW-em, dodają monumentalna muzyka skomponowana przez Beara McCreary’ego oraz wręcz niewyobrażalne przywiązywanie uwagi do detali. Dość napisać, że obecna, bardzo młoda generacja konsol musi jeszcze poczekać na swojego God of Wara, próżno w tej chwili szukać exclusive’u PS5, który może dotrzymać kroku dziełu Barloga i spółki. Tak się składa, że być może oczekiwanie skończy się wraz z zapowiedzianą w ubiegłym roku kontynuacją przygód Kratosa i Atreusa – Ragnarokiem.

    OCENA: 9

    PLUSY: świetna historia • brutalnie satysfakcjonująca walka • wciąż wygląda lepiej niż większość gier z 2020 roku • dopracowana w najdrobniejszych szczegółach • cała gra to jedno długie ujęcie • 4K i 60 fps-ów…

    MINUSY: …choć rozdzielczość jest nieco oszukana • zbyt wiele powtarzalnych zagadek środowiskowych • od wersji na PS4 różni się tylko odblokowaniem framerate’u

    11 thoughts on “God of War – recenzja (PS5)

    1. „Na przestrzeni około 20 godzin”. Heh, ja spędziłem około 50 h. Ale platynę wbiłem z przyjemnością. Genialny tytuł, który, jeśli skupić się tylko na głównej fabule, nie pokazuje nawet połowy swego potencjału i zawartości. Dopiero ganiając za walkiriami widać, jak głęboki to tytuł, jak rozbudowaną ma mechanikę i gameplay. Na sequel w 2021 nie ma co marzyć, ale tak czy siak czekam, co tam Kratos z Atreusem (vel… a nie, bo spoiler) zmalują 🙂

    2. @Krzycztow 20 godzin dotyczyło głównego wątku. Co do walkirii – nie wspominaj imienia Sigrun w mojej obecności. 😛

    3. Nie wiem co takiego była z tą Sigrun. Dużo HP i w sumie tyle, wystarczyły ze 3 pod jscia na hardzie. Ok no 30 minut ja tłukłem ale padła.

    4. Nudna gra,nie dość ze bossowie wyglądają tak samo to jeszcze jest ich mało,gdyby nie grafika to ta gra była by jednym wielkim gównem.

    5. Właśnie – główny zarzut to bossowie. Mała różnorodność. W sumie ilu było różnych bossów? 5? W porównaniu do poprzednika, czyli GoW3 czy też wspomnianego w recenzji DMCV to biednie. Strasznie dziwne podejście ma Barlog do bossów. Nawet ostatni boss to powtórka. No i te późniejsze zagadki logiczne/środowiskowe – zawsze słaby punkt tej serii. Tak to się zgadzam z oceną – zasłużone 9. Czekamy na nadejście Ragnaroku.

    6. @Ninho, @Cormac Mnie też szlag trafił. Na szczęście sekundę wcześniej zdołałem ją pokonać, po wielu próbach (przydał się grind w labiryncie celem ulepszenia ekwipunku). Finałowe combo z Sigrun do dziś wspominam jako jedną z lepszych growych akcji, które przez te blisko 30 lat giercowania udało się wykonać 🙂 @Ninho Wiem,że 20h dotyczyło głównego wątku, z tekstu jasno to wynika 🙂

    7. @Maniek123404 Może w tym roku wraz z kilkoma exami z PS4? Sony zapowiedziało, że Days Gone na PC to dopiero początek dla nas miłych zapowiedzi w 2021.

    8. Wyborna gra, którą tak bardzo chciałem splatynować… Ale pojawiła się ona, cała na złoto…

    9. Zbalansowali chociaż system walki dla początkowej fazy gry na poziomie trudności Give Me God of War? Paranoja jakaś to była.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *